Spalili matkę, córkę też chcieli zabić. Wyroku wciąż nie ma
To była wyjątkowo brutalna zbrodnia. Dwóch mężczyzn oblało benzyną matkę i córkę, jeden z nich krzyknął "gińcie suki” i rzucił zapałkę. 59-latka zmarła w wyniku poparzeń, córce udało się uciec. W Łodzi wznowiono proces oskarżonych.
Do tragedii doszło 14 sierpnia 2016 r. w Aleksandrowie Łódzkim. Teresa, która miała poparzone 75 proc. ciała, umierała w szpitalu przez pięć dni. Prokuratura winą obarcza brata Moniki, sąsiadki Teresy i jej wujka, którzy w dniu zabójstwa byli pijani. Przed podpaleniem kobiety miało dojść do kłótni między Teresą i Moniką. Do kamienicy przyjechała policja, która uspokoiła sytuację, ale na krótko. Zdaniem 38-letniej córki Teresy, Monika wróciła po interwencji funkcjonariuszy i "wyciągnęła mamę na podwórko za włosy”. Mężczyźni dokończyli to, co zaplanowali.
29-letni Krzysztof i 49-letni Ryszard poczekają na wyrok – Sąd Okręgowy w Łodzi odroczył rozprawę do 11 grudnia. Chce wyjaśnić wszystkie okoliczności, przyjrzeć się nowym dowodom i przesłuchać nowych świadków. Śledczy przesłuchają też po raz kolejny Ewę.
Prokuratura chce, by mężczyźni zostali skazani za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem i usiłowanie zabójstwa. Oskarżeni uważają, że są niewinni, ich zeznania nie są spójne.
Źródło: TVN24,Dziennik Łódzki