Solorz-Żak pozwał prof. Zybertowicza
Właściciel telewizji Polsat Zygmunt Solorz-Żak pozwał prof. Andrzeja Zybertowicza. Pozew dotyczy rozpowszechniania "bezpodstawnych zarzutów", iż współpracował ze służbami specjalnymi wojska, czerpiąc z tego korzyści i uzyskując wsparcie w działalności gospodarczej.
"W dniu dzisiejszym wystąpiłem przeciwko prof. Andrzejowi Zybertowiczowi z powództwem o ochronę moich dóbr osobistych" - głosi oświadczenie Solorza-Żaka.
"Prof. Zybertowicz, występując w programie ‘Misja specjalna’ - emisja w TVP1 16 listopada 2006 r. - naruszył moje dobre imię i cześć poprzez rozpowszechnianie bezpodstawnych zarzutów, iż współpracowałem ze służbami wojskowymi, czerpałem korzyści finansowe z tej współpracy i uzyskałem wsparcie w działalności gospodarczej, w tym koncesję dla Telewizji Polsat oraz kredyt z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego" - głosi oświadczenie.
Solorz-Żak dodał, że w pozwie domaga się "zakazania rozpowszechniania nieprawdziwych twierdzeń, opublikowania oświadczenia na antenie TVP1 z przeprosinami za rozpowszechnianie nieprawdziwych twierdzeń i wyrażenia ubolewania z powodu naruszenia moich dóbr osobistych, a także przekazania pewnej kwoty na cel społeczny".
Zybertowicz, ekspert komisji weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych, powiedział, że skomentuje pozew, jak się z nim zapozna.
Aby nie przegrać procesu cywilnego, pozwany musi albo dowieść, że jego twierdzenia są prawdziwe, albo choć udowodnić, że działał w interesie publicznym.
Wcześniej Solorz-Żak pozwał TVP za ten program "Misji specjalnej" oraz wydawcę "Naszego Dziennika" za artykuł pt. "Solorz chętnie współpracował".
Według "Misji specjalnej", w IPN są informacje na temat Solorza; jest m.in. zobowiązanie do współpracy z SB z 15 lipca 1983 r., w którym przybrał on pseudonim "Zegarek", później "Zeg". Zdaniem autorów reportażu, Solorza jako agenta "chciano wykorzystać do rozpracowywania środowiska emigracyjnego w Monachium", gdzie siedzibę miało m.in. Radio Wolna Europa i polska misja kościelna. "Misja specjalna" podała, że "Zeg" przekazał informację o paczce do jednego z opozycjonistów, w której miał być lakier, a w istocie - farba drukarska. SB miała zrobić użytek z tej informacji.
Solorz-Żak oświadczył, że nie był agentem. "Zmuszono go do podpisania zobowiązania do współpracy, ale tej współpracy nigdy nie podjął" - oświadczył w "Misji specjalnej" mec. Józef Birka, bliski współpracownik Solorza. Przyznał, że w latach 80. Solorz-Żak był za granicą nielegalnie i szantaż służb specjalnych, które zmusiły go do podpisania zobowiązania polegał na tym, że gdyby nie podpisał, nie dostałby paszportu i miał sprawę karną.
Sam Solorz-Żak przyznał, że zobowiązanie podpisał, ale zrobił to pod wpływem szantażu, dodał też, że "nikomu nie wyrządził krzywdy". "Mimo kilku prób nacisku ze strony SB współpracy z nią nie podjąłem. Nie przekazałem żadnego raportu, ani innych informacji oczekiwanych przez SB. Nikogo nie zadenuncjowałem, nikomu nie wyrządziłem żadnej krzywdy" - oświadczył.