"Solidne oskarżenie". Lawina komentarzy po oświadczeniu Leo
Aleksandra Leo na antenie TVP przyznała, że sytuacja osobista nie była jedynym powodem, dla którego zrezygnowała z kierowania Ministerstwem Kultury. Wpływ na jej decyzję miały mieć naciski z Polski 2050, jak zasugerowała, wywierane przez kobietę. Jej słowa wywołały burzę w sieci.
Aleksandra Leo, posłanka Polski 2050, nie przyjęła propozycji objęcia stanowiska ministra kultury w ramach rekonstrukcji rządu. Jak wcześniej informowano, decyzja ta wynikała z powodów rodzinnych. Nową szefową resortu została Marta Cienkowska, dotychczasowa podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego z ramienia Polski 2050.
O tym, że to Polska 2050 w ramach rekonstrukcji przejmie odpowiedzialność za ministerstwo kultury, a na nową szefową resortu była typowana Aleksandra Leo, informowaliśmy w Wirtualnej Polsce, a te ustalenia potwierdził potem Paweł Zalewski.
Początkowo posłanka Polski 2050 zapewniała, że zrezygnowała z piastowania stanowiska ze względów rodzinnych. W poniedziałek na antenie TVP Info posłanka Polski 2050 pytana o tę kwestię, przekazała jednak: - Przyszło mi się zderzyć z tą brutalną stroną polityki, o której często słyszeliśmy i z takimi zachowaniami, które dla mnie są zachowaniami nieakceptowalnymi, można powiedzieć, że są raczej zachowaniami podłymi - mówiła polityczka, po czym zasugerowała, że wspomnianych zachowań dopuściła się jedna z partyjnych koleżanek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polityczna wojna na prawicy? “PiS próbuje pokazać dominację”
Lawina komentarzy
Oświadczenie Aleksandry Leo wywołało medialną burzę. "To jest granat wrzucony w środowisko Polski 2050 przez wpływową posłankę Polski 2050. To, co mówi, to solidne oskarżenie. W brzydki sposób ta partia się kończy. Bo że się kończy - wszyscy widzimy dzięki takim nagraniom jak to" - zauważa Patryk Słowik.
"Szymon Hołownia i inni politycy Polski 2050 zapewniali, że chodzi wyłącznie o 'kwestie rodzinne'. Dziennikarze byli upominani, jeśli informowali o innych przyczynach, politycznych. Dziś informacje dziennikarzy potwierdziła sama Aleksandra Leo. Wiarygodność" - dodaje Michał Wróblewski.
"Siostrzeństwo-szmeństwo. Panie pogryzły się o stołek, a teraz chodzi już o to, kto będzie na liście, która daje szansę wejścia do Sejmu" - ostro ocenia Marek Wróbel.
"Zaraz, zaraz. Przecież Michał Gramatyka zapewniał publicznie, że doniesienia Dominiki Długosz w sprawie kandydatury posłanki Leo to jakieś brednie. Wracając do sytuacji z panią ministrą Martą Cienkowską. Czy - cytując 'Karierę Nikosia Dyzmy' - mamy Ministrę Braku Kultury?" - zastanawia się Tomasz Janusz.
"Posłanka Aleksandra Leo zmienia wersję. W oświadczeniu i rozmowie zapewniała, że wyłącznie sytuacja rodzinna sprawiła, że nie została ministrą kultury. Teraz mówi o rywalizacji w partii, wrogach i rywalizacji z koleżankami…" - przypomina Patryk Michalski.
"Grubo. Bardzo grubo" - podsumowuje krótko Stanisław Apriłaszwili.
"Kobieta kobiecie wilkiem? Nowe, nie znałam" - ironizuje Lidia Lemaniak.
Źródło: X, WP Wiadomości