Sobotkę obciąża "nierozerwalny łańcuch poszlak"
Istnieje nierozerwalny łańcuch poszlak, z
których wynika, że źródłem przecieku w aferze starachowickiej był
Zbigniew Sobotka, były już wiceszef MSWiA, poseł SLD - stwierdza
wniosek kieleckiej prokuratury o uchylenie Sobotce immunitetu.
15.10.2003 | aktual.: 15.10.2003 16:32
Wniosek opublikowano na stronach internetowych "Gazety Wyborczej". Kielecka prokuratura potwierdziła, że są to "obszerne fragmenty" wniosku do Sejmu. Jest to dokument jawny, ale w opinii prokuratury niekorzystne jest to, że został opublikowany - oświadczył przedstawiciel kieleckiej prokuratury.
We wniosku stwierdza się, że według zasad procedury karnej, logiki i doświadczenia życiowego, jedynym źródłem informacji, którą Andrzej Jagiełło przekazał starachowickim samorządowcom, mógł być Zbigniew Sobotka.
Prokuratura chce zarzucić Sobotce, że 25 marca 2003 roku w Warszawie jako sekretarz stanu w MSWiA ujawnił wiadomości o planowanych na następny dzień tajnych działaniach policji dotyczących samorządowców ze Starachowic nieuprawnionemu do ich uzyskania posłowi SLD Henrykowi Długoszowi. Ten z kolei przekazał je dalej również nieuprawnionemu posłowi SLD Andrzejowi Jagielle, a ten uprzedził o działaniach policji objęte nimi osoby.
Precyzyjny "obieg informacji"
W ten sposób - zdaniem prokuratury - Sobotka "co najmniej godził się na utrudnienie prowadzonego w tej sprawie postępowania karnego i uniknięcie odpowiedzialności karnej przez sprawców objętych zakresem działań CBŚ oraz naraził na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu wykonujących czynności służbowe funkcjonariuszy policji działających 'pod przykryciem' w trakcie realizowanego zakupu kontrolowanego broni palnej, amunicji i narkotyków".
Uzasadnienie wniosku precyzuje "obieg informacji", które za pośrednictwem Sobotki, Długosza i Jagiełły dotarły do podejrzanych samorządowców.
"Informacja o planowanych przez Wydział XIII CBŚ w Kielcach działaniach została, zgodnie z zasadami, przekazana przez Naczelnika Wydziału XIII CBŚ KGP w Kielcach Jarosława B. i funkcjonariusza tego Wydziału Jacka L. dyrektorom CBŚ, a następnie przez dyrektora CBŚ Kazimierza Szwajcowskiego Komendantowi Głównemu Policji Antoniemu Kowalczykowi. O planowanych działaniach Komendant Główny Policji powiadomił z kolei nadzorującego Policję Sekretarza Stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji Zbigniewa Sobotkę, a ten przekazał tę informację nieuprawnionemu do jej uzyskania posłowi na Sejm Henrykowi Długoszowi. Henryk Długosz przekazał powyższą informację posłowi na Sejm Andrzejowi Jagielle, a ten następnie, telefonicznie, w dniu realizacji zaplanowanych czynności, to jest 26 marca, uprzedził Mieczysława S. i Marka B. przewidzianych do zatrzymania w tym dniu" - głosi uzasadnienie wniosku.
"Zebrany w sprawie materiał dowodowy jednoznacznie wskazuje, że ostrzeżenie to zostało niezwłocznie przekazane Leszkowi S." - stwierdza prokuratura. Dodaje zarazem, że nagranie rozmowy Jagiełły uznaje za "jedyny dowód bezwpływowy", tzn. obiektywny i niedający się obalić, tym bardziej że podsłuchiwani nie wiedzieli, że ktoś nagrywa ich rozmowy. Prokuratura podkreśla, że wypowiadali się swobodnie, a Jagiełło wymienił nazwisko Sobotki w "naturalnym ciągu słów, przekonująco i pewnie".
"Na podstawie ekspertyzy stwierdzono, że zapisy rozmów są autentyczne i nie noszą śladów przerabiania, zniekształcania, modyfikacji ciągu rozmowy lub jej treści poprzez kompilację różnych nagrań dokonanych w różnym czasie" - podkreśla prokuratura.
Wiarygodne zeznania Jagiełły
Jak stwierdza wniosek prowadzących śledztwo, Jagiełło po początkowym negowaniu jakiejkolwiek swojej roli w sprawie jednoznacznie wskazał na Długosza jako na bezpośrednie źródło informacji przekazanych przez siebie 26 marca 2003 r. Powiedział, że 25 marca 2003 roku w Warszawie w czasie posiedzenia forum dyskusyjnego SLD widział siedzących obok siebie i rozmawiających ze sobą Długosza i Sobotkę. W pewnym momencie Długosz spytał go o nazwiska starosty i wiceprzewodniczącego rady powiatu w Starachowicach. Potem przekazał mu informacje o planowanej akcji policji w Starachowicach. Następnie Długosz przeprowadził z Jagiełłą kolejną rozmowę, podobną w treści i formie do poprzedniej, "wplatając w nią szereg wulgaryzmów".
Jagiełło nie potrafił precyzyjnie wskazać, w czasie której z rozmów Długosz przekazał mu poszczególne informacje. Tłumaczył to zdenerwowaniem z powodu sposobu przekazu i jego treści. Jest natomiast pewien, że Długosz powiedział mu, że "starosta wziął dwie łapówki, że jest namierzony wśród 28 osób w województwie świętokrzyskim". Z wyjaśnień Jagiełły wynika wprost, że to, co powiedział w rozmowach telefonicznych 26 marca 2003 r., przekazał mu Długosz.
Według prokuratury, wiarygodność wyjaśnień Jagiełły nie budzi wątpliwości, bo treść rozmowy z Długoszem potwierdza treść dwóch rozmów telefonicznych nagranych 26 marca. Także z zeznań senatora Jerzego Suchańskiego i sporządzonej przez niego notatki dla premiera wynika, że Jagiełło powiedział Suchańskiemu, iż osobą, która bezpośrednio przekazała mu informacje dotyczące działań policji, był Długosz.
Dowody dają podstawę do stwierdzenia, że Andrzej Jagiełło posiadał informacje od Henryka Długosza, a ten z kolei uzyskał je od Zbigniewa Sobotki - napisała prokuratura.
Z zeznań szefa MSWiA Krzysztofa Janika wynika, że: "żadne informacje o działaniach operacyjnych policji nie powinny być przekazywane w żadnym wypadku cywilnej kontroli resortu"oraz że zasady takie uzgodnił wspólnie z Sobotką. Tymczasem w zeznaniach złożonych 20 sierpnia 2003 r. Antoni Kowalczyk przyznał, że informował Sobotkę o działaniach planowanych przez CBŚ.
"Całokształt zebranego w sprawie materiału dowodowego wraz z wzajemnie powiązanymi i uzupełniającymi się poszlakami w relacji z zasadami logicznego wnioskowania, zasadami procedury karnej i doświadczenia życiowego upoważnia do stwierdzenia, że jedyną osobą, która przekazała Henrykowi Długoszowi niejawne informacje o szczegółach planowanych działań Centralnego Biura Śledczego w przedmiotowej sprawie, jest Zbigniew Sobotka" - stwierdza wniosek.
Według wniosku, "zgromadzone dowody i poszlaki wykluczają, aby źródłem przecieku mogła być inna osoba. Dokonana analiza prowadzi do wniosku, że zebrane poszlaki spełniają wszystkie wymagane doktryną i praktyką wymogi dla dokonania ustaleń faktycznych. Na ich podstawie można jednoznacznie wskazać istnienie łańcucha poszlak, z których wynika ustalenie faktu głównego, czyli ustalenie tak zwanego 'źródła przecieku'. Łańcuch ten jest nierozerwalny, bez luk i nie pozwala na prezentowanie innej wersji wydarzeń. Brak jest podstaw do odmawiania tym dowodom walorów wiarygodności".(iza)