Smoleńska kpina następczyni Bartłomieja Misiewicza
Major Anna Pęzioł-Wójtowicz miała zapewnić Antoniemu Macierewiczowi i MON nowe otwarcie wizerunkowe. Jej pierwsze spotkanie z mediami nie należy do zbyt udanych. Co gorsza, zapowiadany briefing szefa podkomisji smoleńskiej Wacława Berczyńskiego okazał się po prostu kpiną.
Podkomisja smoleńska, która działa pod skrzydłami Antoniego Macierewicza, nie może zaliczyć ostatnich miesięcy do udanych. W mediach mówiło się o niej głównie w kontekście ogromnych wydatków, nietypowych pomysłów i braku realnych efektów pracy.
Stąd z pierwszym od dawna “spotkaniem z mediami” szefa komisji Wacława Berczyńskiego wiązano ogromne nadzieje. Dowodem na to jest tłum dziennikarzy, którzy przyjechali do MON. Ale po przekroczeniu bram okazało się, że briefing odbędzie się na dziedzińcu ministerstwa, a to wskazuje, że konferencja nie potrwa długo (szczególnie, że zaczął padać deszcz).
Ale to, co wydarzyło się równo o godz. 12 przekroczyło wszelkie oczekiwania. Wacław Berczyński pojawił się z nową panią rzecznik i ogłosił, że w poniedziałek 10 kwietnia o godz. 12 komisja ogłosi wyniki swoich prac. - Nie zajmujemy się szukaniem winnych, tylko ustaleniem okoliczności katastrofy - dodał.
“I to tyle? Można to było wysłać mailem” - narzekali dziennikarze. “Po co ta konferencja? Żeby panią przedstawić?”’ - dopytywali inni. Major Pęzioł-Wójtowicz odpowiedziała tylko, że “będzie dostępna po południu i wszystko wyjaśni”.