Śmierć żołnierzy GROM w USA. Nowe ustalenia
Dwóch żołnierzy GROM zginęło podczas skoków spadochronowych w Arizonie. Według nieoficjalnych informacji "Rzeczpospolitej" do tragedii doszło podczas nocnych skoków - przy niskim otwarciu spadochronu. Dziennik wskazuje, że mogło dojść do niefortunnego splątania. Sprawę bada specjalna komisja.
Co musisz wiedzieć?
- Dwóch żołnierzy Wojsk Specjalnych zginęło 19 września 2025 r. podczas nocnego szkolenia spadochronowego w Arizonie.
- Skoki odbywały się w trybie HALO z wysokości 3 tys. metrów, a przyczyną tragedii było najprawdopodobniej splątanie spadochronów.
- Doświadczeni żołnierze ćwiczyli w USA w ramach regularnych szkoleń GROM, a szczegóły wypadku wyjaśni polska komisja wojskowa.
Pierwsze informacje o tragedii przekazało Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych. "19 września 2025 r., podczas nocnego szkolenia spadochronowego realizowanego w Stanach Zjednoczonych doszło do tragicznego wypadku, w wyniku którego zginęło dwóch żołnierzy Wojsk Specjalnych" – podano we wpisie na platformie X.
Kierowczyni straciła głowę. Jechała pod prąd rondem
Według nieoficjalnych ustaleń "Rzeczpospolitej", do wypadku doszło podczas skoków HALO, gdzie spadochron otwiera się dopiero na wysokości 1500 metrów.
Przeczytaj także: Tragiczny wypadek w USA. Nie żyje dwóch polskich żołnierzy
Ekstremalnie trudne warunki
Nieoficjalne informacje, do których dotarli dziennikarze "Rzeczpospolitej", wskazują, że żołnierze GROM wykonywali skoki w nocy, co znacznie utrudnia orientację i zwiększa ryzyko kolizji.
- Smutna wiadomość, a dla mnie jako spadochroniarza, który zaliczył bardzo dużo skoków w nocy, tym bardziej bolesna. Zwłaszcza że byli to ludzie, którzy mieli w sobie dużo życiowej energii, co bardzo lubię i cenię. Domyślałem się, że skoro zginęli obaj, to musiało dojść do splątania spadochronów - mówił w rozmowie z dziennikiem gen. Roman Polko, były dowódca jednostki GROM. - Skoki w nocy są ekstremalnie trudne, ale na ćwiczeniu m.in. takich umiejętności polega specyfika wojsk specjalnych - dodał.
W takich sytuacjach ratunkiem jest szybkie przecięcie linek, co w nocy jest wyjątkowo trudne. - Zasada jest taka, że skoczek musi ciąć linki, którymi jest splątany. W nocy właściwie to działanie po omacku, sytuacja robi się ekstremalnie niebezpieczna - podkreślił gen. Polko.
Przeczytaj także: Polska żegna dwóch żołnierzy. Kondolencje od prezydenta i szefa MON
To byli doświadczeni żołnierze
W miejscowości Eloy, gdzie od 2019 r. GROM prowadzi szkolenia, warunki do skoków są znacznie lepsze niż w Polsce. - Wynajmujemy od Amerykanów miejsce, samoloty i lotnisko, by ćwiczyć skoki desantowe. W ciągu dwóch tygodni żołnierze realizują tam kilkadziesiąt skoków. W Polsce nie jest to możliwe z powodu warunków, głównie atmosferycznych: niskich chmur i wiatru - wyjaśnia ppłk Mariusz Łapeta, rzecznik Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych.
Obaj żołnierze mieli duże doświadczenie - jeden wykonał 51 skoków, drugi 63. Służyli odpowiednio dziesięć i sześć lat. - Specjalsi muszą ćwiczyć w każdych warunkach, bo nie wiadomo, kiedy przyjdzie im wykonać zadanie - podkreśla płk Mieczysław Tarnowski, były wiceszef UOP i ABW, skoczek spadochronowy.
Przeczytaj także: Ostra reakcja Tuska na doniesienia medialne. "Łapy precz od żołnierzy"
Źródło: "Rzeczpospolita"