Zatrzymał Trynkiewicza w 1988 r. Wspomina, jak wyglądał jego pokój

Emerytowany policjant Janusz Sielski, który zatrzymał Mariusza Trynkiewicza, uważa, że "Szatan z Piotrkowa" odejdzie w zapomnienie. - Teraz ze śmiercią Trynkiewicza przychodzi zobojętnienie. On odejdzie w zapomnieniu, nawet jako zbrodniarz, bo ludzie nie będą chcieli o nim pamiętać - powiedział.

 Śmierć Trynkiewicza. "Ludzie nie będą chcieli o nim pamiętać"
Śmierć Trynkiewicza. "Ludzie nie będą chcieli o nim pamiętać"
Źródło zdjęć: © East News
oprac. KAGU

We wrześniu 1989 r. Trynkiewicz został skazany na karę śmierci za zabójstwo czterech nastolatków. Na mocy amnestii karę zmieniono na 25 lat więzienia. Po odbyciu wyroku przebywał m.in. w ośrodku w Gostyninie. Zmarł 9 stycznia 2025 r.

- Ja zobojętniałem. Wszystko po latach zmienia znaczenie. Sprawa Morusia i Trynkiewicza to były dwie największe zbrodnie, z którymi się zetknąłem. Przez wszystkie lata od 1988 r. Piotrków żył tą tragedią, a teraz ze śmiercią Trynkiewicza przychodzi zobojętnienie. On odejdzie w zapomnieniu, nawet jako zbrodniarz, bo ludzie nie będą chcieli o nim pamiętać - powiedział PAPJanusz Sielski, emerytowany policjant, jeden z funkcjonariuszy, którzy zatrzymali Trynkiewicza po serii zabójstw nastolatków z Piotrkowa.

- Tylko żal tych chłopców i ich rodzin, że tyle wycierpiały. Przez całe życie nie otrząsnęli się z tej tragedii - dodał.

Tragiczne wydarzenia

Sielski brał udział w poszukiwaniach chłopców zaginionych 29 lipca 1988 r. w Piotrkowie Trybunalskim. Trzech nastolatków wyszło rano z domu, żeby pojechać nad jezioro Bugaj. Kiedy nie wrócili, rodziny zawiadomiły milicję. Dopiero kilka dni później grzybiarz odnalazł nadpalone szczątki chłopców.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Budynek miał nie rzucać się w oczy. Wielkie odkrycie pod Poznaniem

Przełom w sprawie nastąpił, gdy milicjant Jerzy Szymański wskazał Trynkiewicza jako podejrzanego. Po jego raporcie funkcjonariusze weszli do mieszkania Trynkiewicza. Sielski wspominał, że pokój był idealnie wysprzątany, a na oknach wisiały zasłonki z czerwonym haftem w kształcie litery T.

Wyjaśnienia Trynkiewicza

;Podczas przesłuchań i wizji lokalnej Trynkiewicz składał obszerne wyjaśnienia:

"Ja chociaż miałem potrzebę dokonania zabójstwa to jednak musiał upłynąć czas, aby swój zamiar zrealizować. Musiałem przebywać pewien okres z przyszłą ofiarą. Kiedy byli u mnie ci trzej chłopcy, wtedy przebywałem z nimi ponad godzinę. Właśnie tyle czasu potrzebne mi było, aby zrealizować to, co wcześniej pomyślałem, spotykając ich nad jeziorem. W mieszkaniu było bezpieczniej i było więcej tematów do rozmowy. Mogłem chłopcom pokazywać prospekty, mogli zajmować się grami telewizyjnymi, strzelaniem. Gdybym z takim chłopcem szedł do lasu, to temat rozmowy by się wyczerpał, a ja nie byłbym jeszcze w takim stanie, aby przystąpić do zabijania. Gdy chłopcy byli już w moim mieszkaniu, nie mieli prawa z niego wyjść. Nie byłem w stanie odwrócić się od powziętego zamiaru. Kiedy zobaczyłem leżący nóż, nie było już odwrotu".

Ostatnie lata i śmierć

Trynkiewicz po odbyciu kary w 2014 r. opuścił więzienie, ale wkrótce potem został osadzony w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie. Zmarł w więzieniu w Gdańsku 9 stycznia 2025 r. w wieku 62 lat.

Większość dotkniętych zbrodnią już nie żyje. Ojciec jednego z chłopców do końca żył pragnieniem zemsty, a brat targnął się na swoje życie. Brat innej ofiary Trynkiewicza przyznał, że po śmierci brata nie mógł znaleźć sobie miejsca w życiu. Miał wyrzuty sumienia, że przeżył, bo tragicznego dnia miał jechać z bratem i jego kolegami nad jezioro.

Czytaj także:

mariusz trynkiewiczzbrodnianie żyje

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (9)