Janusz Sielski, człowiek, który zatrzymał Mariusza Trynkiewicza

W rozmowie ze Strefą FM (zapis rozmowy opublikował portal epiotrkow.pl) funkcjonariusz powiedział, że prowadził sprawę operacyjną pod kryptonimem "chłopcy”, dotyczącą zabójstwa 3 chłopców i usiłowania podpalenia ich ciał. - Uczestniczyłem w oględzinach zwłok, następnie przy sekcji w prosektorium szpitala (...). Uzyskaliśmy bardzo dużo dowodów świadczących o sprawcy, o tym, że dzieci musiały przebywać w jakimś domu. Zwłoki były owinięte w zasłony, na których była wyhaftowana literka "T” bordowym kordonkiem - powiedział emerytowany policjant.

Mężczyzna opowiadał o tym, jak policja dotarła do sprawcy. - Robiliśmy czynności sprawdzające wokół Zalewu Sulejowskiego. Myśleliśmy, że działała tam jakaś grupa satanistyczna. Na ten trop naprowadziło nas palenisko. Zwłoki ułożone były plecami do siebie. To wyglądało jak stos ofiarny, jakby odbyła się jakaś msza satanistyczna - podkreślał. Funkcjonariusz opowiadał, że jeden z policjantów z Sulejówka przypomniał sobie sprawę molestowania dziecka przez Mariusza Trynkiewicza i przekazał sprawę do Piotrkowa.

- Kiedy dostałem tę notatkę na biurko, coś mi zaczęło pasować. Nauczyciel wf-u molestował dzieci, został skazany, przebywał w areszcie skazany przez Garnizonowy Sąd Wojskowy w Łodzi. Wszystko się wiązało, poza tym jeszcze litera „T” - Trynkiewicz - przypomina sobie Janusz Sielski. Powiedział, że był w szoku, gdy dowiedział się, że mężczyzna jest w domu, a nie w więzieniu.

Policjant powiedział, że gdy zobaczył Trynkiewicza, stwarzał wrażenie człowiek o dwóch twarzach. Nie reagował nawet na przyjście policjantów, "jakby żył w innym świecie".

Zdaniem Janusza Sielskiego Trynkiewicz powinien przebywać w zakładzie zamkniętym. - On stworzy wielkie niebezpieczeństwo dla społeczeństwa - uważa były milicjant.

Źródło: epiotrkow.pl