Śmierć snowboardzisty w Tatrach - zjeżdżał bez kasku
38-letni polski narciarz zginął tragicznie na północnym zboczu Chopoka, w Niskich Tatrach na Słowacji - poinformowały służby ratownictwa górskiego w Popradzie. W akcji ratunkowej brało udział kilkunastu słowackich ratowników.
O wypadku powiadomił ratowników towarzysz polskiego narciarza, który nie umiał jednak wskazać dokładnie miejsca tragedii. Jozef Janiga - szef Horskiej Tatrańskiej Slużby powiedział, że do wypadku doszło poza wyznaczonym szlakiem zjazdowym w okolicach Dereskiego Kotła. Na poszukiwanie zaginionego wyruszyła grupa kilkunastu ratowników. Ze względu na fatalne warunki pogodowe: gęstą mgłę i oblodzenie terenu nie można było skorzystać z pomocy śmigłowca.
Po kilku godzinach ratownicy odnaleźli zwłoki Polaka. Snowboardzista zginął podczas karkołomnego zjazdu uderzając głową o kamień. Nie miał ochronnego kasku i - zdaniem ratowników - nie miał żadnych szans przeżycia w trudnych warunkach wysokogórskich. Ratownicy przetransportowali ciało do ośrodka narciarskiego w Jasnej.
Słowaccy ratownicy ostrzegają przed trudnymi warunkami panującymi w Tatrach. Obowiązuje trzeci, w pięciostopniowej skali, stopień zagrożenia lawinowego. Ponad metrowa pokrywa świeżego śniegu nie jest związana z podłożem. Temperatura spadła do minus 20 stopni. Wyjście w góry, nawet oznakowanymi szlakami, wiąże się z dużym ryzykiem.