Śmierć jelenia. Myśliwi idą w zaparte, aktywiści: horrendalne tłumaczenia
Kilka dni temu w Złotnikach (obok Poznania) myśliwskie psy rozszarpały jelenia. Według świadków myśliwy pozwolił im na to, miał być też pijany. Rzeczniczka Polskiego Związku Łowieckiego przekonuje nas, że jeleń był ranny, a myśliwy wykonał swój obowiązek: dobił go. Zarzuca też Fundacji Ludzie Przeciw Myśliwym szerzenie kłamstw. Przedstawiciel LPM w rozmowie z nami ostro jej odpowiedział.
28.11.2017 | aktual.: 28.11.2017 22:17
Co się stało w Złotnikach
W niedzielę 26 listopada na osiedlu domów jednorodzinnych pod Poznaniem doszło do makabrycznego zdarzenia. Horda psów rozszarpała jelenia uciekającego przed myśliwymi. Jeden z nich zamiast zatrzymać zwierzęta, tylko przyglądał się masakrze. Sprawę opisywaliśmytutaj, potem nastąpił ciąg dalszy. Fundacja Ludzie Przeciw Myśliwym pokazała filmik, na którym dokładnie widać agonię jelenia i zachowanie myśliwego. Rzeczniczka Polskiego Związku Łowieckiego Diana Piotrowska wystosowała oświadczenie i odpowiedziała na kilka naszych pytań.
"Na miejsce zdarzenia niezwłocznie przybył myśliwy, który po dojściu do psów odwołał je – w ocenie grupy LPM myśliwy pozwolił, żeby psy szarpały jelenia. Nie jest to prawdą, myśliwy nie był właścicielem psów - musiał podejść na bliską odległość, żeby psy zareagowały na jego komendy i odeszły" – to fragment oświadczenia rzeczniczki. Potem wyjaśniła nam jeszcze, że zrobiłyby to samo, gdyby ktoś inny wydał takie komendy. Rafał Gaweł z LPM zaprzecza. Mówi nam, że mieszkańcy próbowali je odciągać, ale na próżno.
*Jeleń był ranny, myśliwy mu pomógł *
"Grupa Ludzie Przeciw Myśliwym podała, że jeleń nie był ranny - nie jest to prawdą, jeleń był raniony podczas polowania, psy ruszyły za rannym jeleniem. Myśliwy nie może pozostawić rannego zwierzęcia, ma obowiązek odnaleźć go i jak najszybciej uśmiercić - psy myśliwskie nie służą do zabijania, tylko pomagają w odnalezieniu rannej zwierzyny i głośnym szczekaniem ‘oznajmiają’ myśliwemu gdzie zwierzę się znajduje, tak aby myśliwy jak najszybciej mógł je odnaleźć i dostrzelić” – napisała nam Piotrowska.
Gaweł i z tym się nie zgadza, jest przekonany, że jeleniowi nic nie było w chwili ataku, ranę, na skutek oderwania żywcem ogona, spowodowały czworonogi. – Chcę zapytać panią rzeczniczkę w co był ranny wcześniej – mówi i zastanawia się, dlaczego psy posłużyły do zagryzienia zwierzęcia. – Mamy dowody, na to, że dusiły je za krtań, było widać ślady ich śliny… - stwierdza.
Rzeczniczka twierdzi, że jeleń zginąl humanitarną śmiercią - dostrzelony z bliska, ale niedaleko byli przecież ludzi. Mogło grozić im niebezpieczeństwo, przyznała nam rację. Potem jednak nazwała zachowanie mieszkańców, próbujących odpędzić psy, "nieodpowiedzialnym" i zarzuciła im przeszkadzanie myśliwemu. "Gdyby mieszkańcy pozostali na swoich posesjach, myśliwy mógłby realizować swoje zadania w sposób bezpieczny. To na tej samej zasadzie jak działanie służb - w przypadku pożaru czy wypadku drogowego" – uznała. Gaweł odpowiada: "Służby pomagają, myśliwi zabijają".
"Przeszedł pod zabudowania”
"Strzał może być oddany wyłącznie w kierunku przeciwnym niż zabudowania. W tym konkretnym przypadku polowanie wykonywane było w odległości blisko pół kilometra od miejsca zdarzenia, ale jeleń przeszedł pod zabudowania" – napisała nam rzeczniczka, gdy spytaliśmy, czemy nie zadbano o bezpieczeństwo mieszkańców. Przedstawiciel LPM nie zgadza się z tym, mówiąc wprost, że jeleń był ścigany przez psy, a więc polowanie musiało odbyć się tam, gdzie go dopadły.
Policja w Suchym Lesie dostała już zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.