Śmierć ciężarnej z Pszczyny. "Ja już w Boga nie wierzę"
Nie żyje 30-letnia Izabela, która była w 22. tygodniu ciąży. Tragiczna śmierć ciężarnej poniosła się echem po całej Polsce. - Ja już w Boga nie wierzę. Gdyby był, nie dopuściłby do tego - mówi w reportażu matka kobiety i zdradza, że już wcześniej straciła jedną córkę. Głos zabrała też kobieta, która przebywała z Izabelą w szpitalu w Pszczynie.
04.11.2021 20:02
Śmierć 30-letniej Izabeli wstrząsnęła całą Polską. Pierwsza o śmierci ciężarnej kobiety poinformowała we wpisie mec. Jolanta Budzowska. W mediach społecznościowych radczyni prawna stwierdziła, że śmierć kobiety w 22. tygodniu ciąży może mieć związek z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.
Śmierć ciężarnej w Pszczynie. "Ja już w Boga nie wierzę"
Teraz w sprawie pojawiają się nowe informacje. Głos w sprawie śmierci 30-latki w szpitalu w Pszczynie zabrała jej matka. Druga część reportażu programu "Uwaga! TVN" rozpoczyna się od telefonu matki kobiety do księdza. Chce zamówić mszę w intencji zmarłej 30-latki.
Dalej matka Izabeli przyznaje, że straciła już wcześniej jedną córkę. - Dlaczego to się dzieje w naszej rodzinie? Ja już w Boga nie wierzę. Gdyby był, nie dopuściłby do tego - mówiła kobieta.
- Pierwszym obowiązkiem lekarza jest "nie szkodzić", a tu co zrobili? Lekarze postąpili pochopnie. Przede wszystkim życie człowieka, musi kierować się zdrowiem pacjenta - dodała matka 30-latki.
Śmierć ciężarnej w Pszczynie. "Czuła, że coś jest nie tak"
Głos w programie zabrała także rzeczniczka szpitala, która odniosła się do treści SMS-ów, które 30-latka wysyłała do matki. - Mogę powiedzieć, że cały czas była pod opieką lekarską. Proces leczniczy był prowadzony od samego początku - podkreśliła.
Słowa rzeczniczki szpitala w Pszczynie skonfrontowano z opinią kobiety, która przebywała na jednym oddziale z 30-letnią ciężarną. - Zgłaszała, że ma takie zielonkawe upławy. Czuła, że coś jest nie tak. Ale mówili jej, że dopóki serce bije (płodu - red.), to wszystko jest dobrze. Zgłaszała te obawy cały czas - mówiła.
Jak dodała, to ona poszła do lekarza, gdy stan 30-letniej Izabeli drastycznie się pogorszył. Kobieta podkreśliła, że mimo interwencji, lekarz się nie pojawił. - Do dziś słyszę jej słowa, że "ona nie chce umrzeć, że ma dla kogo żyć" - podkreśliła kobieta. - Mam wrażenie, że ona bała się spać. Bała się, że już się nie obudzi. W pewnym momencie w środku nocy ona klęczała, wymiotowała. Zabrali ją i wtedy widziałam ją ostatni raz - zaznaczyła była pacjentka szpitala w Pszczynie.
Pytana o to, czy Izabela zdążyła porozmawiać ze swoją córką, kobieta przyznała, że rozmowa miała miejsce po południu tego samego dnia. - Ona bardzo kochała to dziecko - podkreśliła.
Śmierć 30-letniej Izabeli. "Lekarze zdawali sobie sprawę"
W drugiej części reportażu pojawiła się także mec. Jolanta Budzowska. - Niemonitorowanie stanu matki to jest błąd medyczny w mojej ocenie. Lekarze zdawali sobie sprawę od pierwszej godziny z ryzyka poronienia septycznego, które samo w sobie może być niebezpieczne dla życia matki - mówiła radczyni prawna.
Zdaniem Budzowskiej, zadaniem lekarzy było wyłapanie momentu, w którym należałoby zainterweniować i "opróżnić jamę macicy", bez względu na to, czy płód żył. - Bo nie miał on szans na przeżycie. To wymagało monitorowania, którego nie było - zaznaczyła mecenas.
Śmierć 30-latki z Pszczyny. Matka Izabeli pokazała SMS-y
Pierwsza część reportażu dotyczącej śmierci 30-letniej Izabeli w Pszczynie ukazała się w środę 3 listopada. Głos w materiale zabrała matka ciężarnej kobiety, o czym informowaliśmy w Wirtualnej Polsce.
- Nie umiałam w to uwierzyć. Myślałam, że to jest nieprawda, jak coś takiego może spotkać kogoś w szpitalu? Bała się, pisała mi SMS-y - przyznała w rozmowie z mediami.
Kobieta pokazała wiadomości, jakie wysłać do niej miała jej ciężarna córka. "Dziecko waży 485 gramów. Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają aż umrze, lub coś się zacznie" - brzmiała jedna z wiadomości Izabeli do matki.
Skutki wyroku TK ws. aborcji? Nie żyje 30-letnia Izabela
Pierwsza informacja o śmierci 30-letniej Izabeli pojawiła się w piątek, 29 października we wpisie radczyni prawnej Jolanty Budzowskiej. "Pacjentka 22 tydz., bezwodzie. Lekarze czekali na obumarcie płodu. Płód obumarł, pacjenta zmarła. Wstrząs septyczny" - napisała wówczas Budzowska. We wpisie powiązała śmierć kobiety z wyrokiem TK w aborcji, który zapadł w październiku 2020 roku.
Treść wpisu i powiązanie śmierci ciężarnej kobiety z wyrokiem TK ws. aborcji komentowała później w rozmowie z mediami. - Trudno powiedzieć, na ile wyrok Trybunału wywarł bezpośredni skutek na podejście lekarzy do leczenia kobiet w ciąży w przypadku zagrożenia życia i zdrowia matki, ale ta sprawa, ten przypadek, pokazuje, że jednak zadziałał tak zwany efekt mrożący - zaznaczyła mec. Budzowska.
Głos w sprawie zabrały także władze szpitala w Pszczynie, gdzie zmarła 30-latka. - Nie sądzę, żeby o lekarzach, którzy od 20, 30 czy 40 lat pełnią ostre dyżury na oddziale patologii ciąży, na oddziale położniczym, na trakcie porodowym, można było powiedzieć, że są strachliwi. Są to dzielni, kompetentni ludzie - zaznaczył Marcin Leśniewski.
Wyrok TK ws. aborcji. Zmiany w prawie
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji embriopatologicznej zapadł 22 października 2020 roku. Trybunał orzekł wówczas, że aborcja w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub jego nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu jest niezgodna z Konstytucją.
Wyrok TK zmienił dotychczas obowiązujące prawo, które zakładało, że aborcja może zostać przeprowadzona w trzech przypadkach:
- gdy ciąża zagraża życiu matki,
- gdy ciąża pochodzi z czynu zabronionego (tj. gwałtu, kazirodztwa, pedofilii),
- gdy istniało duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.
Zbadania zgodności tej trzeciej przesłanki z Konstytucją domagali się posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Wydane przez Trybunał orzeczenie pociągnęło za sobą falę protestów na ulicach większości polskich miast.