Śmieciowa kampania. Wyborcy wściekli, politycy bezkarni
Kampania samorządowa zaśmieca życie wyborców - można by rzec widząc porozrzucane na klatkach schodowych, wycieraczkach i chodnikach ulotki kandydatów w zbliżających się wyborach. Mamy 2018 rok, a kampania w wielu miejscach wygląda tak, jak by czas zatrzymał się w latach 90.
16.10.2018 | aktual.: 17.10.2018 13:43
W mediach społecznościowych na kilka dni przed wyborami samorządowymi zdenerwowani wyborcy dzielą się zdjęciami z miejsc, w których mieszkają, i pokazują zaśmiecone ulotkami i plakatami klatki schodowe, ulice, płoty, latarnie, a nawet kontenery na odzież (!) dla potrzebujących pomocy.
Pewien kandydat (zdjęcie powyżej) zostawił pod drzwiami jednego z mieszkańców (który fotografią podzielił się na Facebooku) ulotki ze swoim wizerunkiem i zachętą do oddania na niego głosu. Dorzucił do tego karteczkę (oczywiście w formie ksero): "Przepraszam, niestety nie zastałem Państwa w domu. Piotr... [i tutaj pada nazwisko kandydata - przyp. red.]".
"Czyli złodziej już wie, kto jest, a kogo nie ma w domu bez pukania" - skomentował jeden z internautów.
Takie formy - tak to trzeba nazwać - "zaśmiecania" bloków są na porządku (czy właściwie: nieporządku) dziennym. A im bliżej dnia wyborów, tym więcej takich ulotek "zalewa" osiedla.
Jedna z kandydatek na radną Koalicji Obywatelskiej zamieściła na otwartej grupie na Facebooku swoje obszerne wyborcze "przesłanie". I zamiast zdobyć serca wyborców, spotkała się z mocną ripostą ze strony oburzonego obywatela: "Właśnie przegrała Pani możliwość otrzymania ode mnie głosu. Po chwili refleksji, mogłaby Pani wysłać współpracowników, by posprzątali klatkę schodową ze śmietnika, który dziś między 14 a 16 zrobili. Po to są ogólnodostępne skrzynki na listy, by takie rzeczy wrzucać" - napisał oburzony mężczyzna.
Inni dodawali: "I kto ma korytarz sprzątać? Osoby dbające o czystość w bloku? A może niech leżą, dając złodziejom wskazówkę, kto wyjechał na urlop? Słuszna sprawa? To jest marketing. Słuszna sprawa byłaby wtedy, gdyby była to bezpartyjna ulotka, zachęcająca do pójścia na wybory, a nie reklama kandydata czy kandydatki".
Jeszcze inni kandydaci dorzucają do ulotek... cukierki. I zapraszają na "wobory" (tak, tak, literówkami na ulotkach kandydaci się nie przejmują).
Mieszkańcy denerwują się także na niszczenie lokalnego krajobrazu obskurnymi plakatami (niżej kilka przykładów). I swoją frustracją dzielą się w mediach społecznościowych ("Może ktoś to w końcu posprząta?!").
Wyborca ma związane ręce
Anna Godzwon - specjalistka od marketingu politycznego oraz prawa wyborczego - w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że prawo w zasadzie nie reguluje problemu zaśmiecania klatek schodowych i ulic przez wyborcze ulotki.
- Artykuł 110. Kodeksu wyborczego wskazuje, że "policja lub straż gminna jest obowiązana usuwać na koszt komitetów wyborczych plakaty i hasła wyborcze, których sposób umieszczenia może zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi albo bezpieczeństwu mienia bądź bezpieczeństwu w ruchu drogowym". Czyli teoretycznie obywatel może poinformować funkcjonariuszy, jeśli uważa, iż pozostawione pod drzwiami mieszkań ulotki mogą być informacją dla potencjalnego złodzieja, że lokatora nie ma w domu. Tyle że w praktyce prowadziłoby to do absurdu. Policja ignorowałaby prawdopodobnie taką argumentację - mówi Godzwon.
Nasza rozmówczyni tłumaczy też, że wyborca ma tak naprawdę związane ręce - nie może poskarżyć się formalnie na kandydata z powodu leżącej pod drzwiami takiego wyborcy niechcianej ulotki, bo prawo tej kwestii po prostu... nie reguluje.
A co z psuciem krajobrazu przez inne materiały wyborcze, jak plakaty i mini-billboardy? Tu prawo jest dość liberalne. W Kodeksie wyborczym (art. 110) czytamy: "Na ścianach budynków, przystankach komunikacji publicznej, tablicach i słupach ogłoszeniowych, ogrodzeniach, latarniach, urządzeniach energetycznych, telekomunikacyjnych i innych można umieszczać plakaty i hasła wyborcze wyłącznie po uzyskaniu zgody właściciela lub zarządcy nieruchomości, obiektu albo urządzenia (...) Plakaty i hasła wyborcze należy umieszczać w taki sposób, aby można je było usunąć bez powodowania szkód".
Prawo wyborcze obliguje kandydatów do usunięcia swoich materiałów wyborczych z przestrzeni publicznej w terminie 30 dni po dniu wyborów.
Zatem jeszcze nieco ponad miesiąc wyborcy będą musieli się z tą mało estetyczną agitacją "pomęczyć".
Denerwuje was śmieciowa agitacja wyborcza? Chcielibyście się z nami tym podzielić? Macie zdjęcie lub filmik? Prześlijcie je nam przez dziejesie.wp.pl, a najbardziej absurdalne sytuacje zarejestrowane przez Was opublikujemy.