Słynny targ świeci pustkami. "Wygląda to fatalnie"
- Jeżeli chodzi o kolejki, to było tu mnóstwo ludzi i ciężko było przejść. Przy każdym straganie ustawiali się kupcy i musieli czekać, a dziś my czekamy na klienta. - Tutaj była potęga, tu było największe targowisko na skalę Europy. - Tłumy ludzi od poniedziałku do niedzieli. Bardzo dużo przyjezdnych. Pociągi z Moskwy czy Leningradu - mówili sprzedawcy z targowiska przy ulicy Kawaleryjskiej w Białymstoku. Słynny targ otwarty w 1992 roku w Białymstoku, był niegdyś największym obiektem handlowym w regionie, przyciągającym tłumy klientów z Polski i zza granicy, zwłaszcza w latach 90. Teraz te miejsce świeci pustkami. Reporter WP pojawił tam, by zapytać sprzedawców, jak na przestrzeni ostatnich lat zmienił się rynek handlu i czy dalej ludzie chętnie kupują na tego typu targowiskach. Nasi rozmówcy przyznali, że obecnych czasów nie da się porównać do tego, jak to wszystko wyglądało przy Kawaleryjskiej jeszcze parę dekad temu. - W tygodniu praktycznie "na zero" się stoi. Sprzedaż wtedy to jest cud. No i weekend, wtedy jest ruch. Kiedyś to zaczynało się od piątej rano i do późnej pory wieczornej się pracowało, potem od razu jechało się po towar, całą dobę miało się zajęcie. - Teraz większość sprzedaży odbywa się galeriach. - Dzisiaj wygląda to fatalnie. Jedna pozycja sprzedawana na tydzień, albo na miesiąc. Nie ma dochodu i koniec. Nie ma litości - dodali sprzedawcy. Do wymierania słynnego targowiska przyczyniła się też po drodze pandemia i wojna w Ukrainie. Ta druga zamknęła granice dla obywateli Białorusi czy Rosji, którzy jeszcze dekadę temu chętnie przyjeżdżali do Białegostoku na zakupy. Obejrzyj cały materiał, by dowiedzieć się więcej o targowisku przy ulicy Kawaleryjskiej.