Służby specjalne do remontu
Wokół sobotniej publikacji o
Wojskowych Służb Informacyjnych rozpętała się burza. Natychmiast
pojawiły się zaprzeczenia i dementi cytowanych w tekście
"Niedotykalni" wypowiedzi wskazujących, że na wysokich szczeblach
władzy znajdują się współpracownicy WSI - pisze Maciej Łukasiewicz
na łamach "Rzeczpospolitej".
Tymczasem istotą ujawnionych przez "Rzeczpospolitą" sekretów funkcjonowania WSI nie jest jedynie ewentualna obecność agentów służb specjalnych w kierowniczych strukturach państwa. Jest nią coś znacznie bardziej groźnego dla demokratycznego ładu i państwa prawa. Wiele wskazuje bowiem na to, iż powołana do roli służebnej instytucja wymknęła się spod kontroli, że częściej realizuje własne, partykularne bądź związane z określonymi grupami polityczno-biznesowymi interesy niż interesy państwa - pisze publicysta gazety.
Jak to się stało, że wojskowe służby specjalne uniezależniły się w takiej mierze od konstytucyjnych władz? Dlaczego proces ich przenikania do życia politycznego i gospodarczego, który zaczął się jeszcze przed upadkiem komunizmu, nie został zahamowany przez żadną z ekip rządzących w III Rzeczypospolitej? Emancypacji WSI, wymykających się spod cywilnej kontroli, nie powstrzymały ani postkomunistyczna lewica, ani postsolidarnościowa prawica, mimo że i AWS, i SLD przed wyborami w 1997 i 2001 roku takie obietnice składały. Czy dlatego, że politycy obydwu tych obozów mieli nadzieję na wykorzystanie służb dla własnego politycznego interesu, czy po prostu nie znaleźli w sobie dość sił i determinacji, by przeciąć ten gordyjski węzeł? - zastanawia się publicysta gazety.
Ostatnie skandale związane ze służbami specjalnymi, zarówno cywilnymi, jak i wojskowymi, stawiają na porządku dnia kwestię takiego usytuowania WSI i ABW, by ich działania służyły racji stanu, a nie celom tego czy innego politycznego protektora. Wszystkie zarzuty, wysuwane w publikacjach "Rzeczpospolitej", "Gazety Wyborczej" i innych mediów, powinny zostać wyjaśnione przez jawnie działającą specjalną komisję śledczą. Także te dotyczące inwigilacji mediów, czego przy okazji pracy nad tekstem o WSI doświadczyli dziennikarze naszej gazety - pisze Maciej Łukasiewicz.
Na przełomie lat 1989/1990 nie zdecydowano się na "opcję zero" w wojskowych służbach specjalnych. Dziś widać, że popełniono błąd. Nie wdając się już w dyskusję, czy można było postąpić inaczej, należy stwierdzić, że demokratyczne państwo powinno znaleźć w sobie dość siły, aby ten błąd naprawić i przeprowadzić szczegółową weryfikację WSI - pisze Maciej Łukasiewicz na łamach "Rzeczpospolitej".(PAP)