Słupsk. Radny PO z zarzutami. Chodzi o płatną protekcję
Radny klubu Platformy Obywatelskiej usłyszał trzy zarzuty związane z płatną protekcją. Samorządowca obciążają zeznania, według których miał obiecywać przyznanie mieszkania komunalnego. Prokuratura chciała aresztu tymczasowego, ale nie zgodził się na to sąd.
26.03.2021 18:15
Kamil B. radny klubu Platformy Obywatelskiej ze Słupska usłyszał w piątek trzy zarzuty dotyczące płatnej protekcji - podaje Polskie Radio Koszalin. - Kamil B. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia. Nie ujawniamy ich treści - powiedziała w rozmowie z gp24.pl Magdalena Gadoś, słupski prokurator rejonowy.
Prokuratorzy wnioskowali o tymczasowe aresztowanie radnego, ale nie zgodził się na to Sąd Rejonowy w Słupsku.
Śledczych o sprawie zawiadomiły władze miasta po tym, jak do urzędników dotarły doniesienia na temat możliwych nieprawidłowości. Z nieoficjalnych ustaleń Radia Gdańsk wynika, że radny miał otrzymać kilkanaście tysięcy złotych w zamian za obietnicę załatwienia mieszkania.
Zobacz też: Spór o zamknięcie kościołów. Rzecznik KEP o słowach biskupa
Poseł PO Zbigniew Konwiński z Pomorza poinformował WP, że złożył wniosek do rzecznika dyscypliny partyjnej, który zawiesił w piątek Kamila B. Wcześniej radny sam wniósł o zawieszenie w partii, ale okazało się, że nie było to zgodne ze statutem.
Słupsk. Radny PO z zarzutami. Nie przyznaje się do winy
Tuż po tym, jak sprawę po raz pierwszy opisały pomorskie media, Kamil B. wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że "bycie radnym" wiąże się z "ostrzałem".
"Mnie już wielokrotnie straszono policją, prokuraturą czy sądem w związku z kontrolami Komisji Rewizyjnej, nic mnie już nie zaskoczy. Przykro mi, bo uderzy to w moją rodzinę i bliskich mi osób z mojego środowiska" - napisał radny PO ze Słupska.