Słowik: Nie ma sądów na pustyni, czyli znana artystka w sądzie [OPINIA]

Zapowiadam od razu: jeśli kiedyś będę miał dwa promile alkoholu we krwi, wsiądę za kierownicę i złapie mnie policja - będę pokazywał w sądzie ten tekst i liczył na łagodny wyrok. Przecież jestem artystą!

Beata Kozidrak w sądzie
Beata Kozidrak w sądzie
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański
Patryk Słowik

Beata Kozidrak miała nieprzyjemność pójść do sądu. Nieprzyjemność tę sama sobie zgotowała, a w zasadzie wypiła. Będąc bowiem w stanie mocno imprezowym, wsiadła do samochodu i postanowiła jechać. Policja stwierdziła jednak, że pijana Kozidrak na drodze to przesada. Skończyło się więc w sądzie. I właśnie zapadł wyrok (nieprawomocny, prokuratura zapowiada apelację).

W skrócie: Kozidrak musi zapłacić kilkadziesiąt tys. zł (ok. 70 tys. zł) oraz przez pięć lat nie będzie mogła kierować autem.

Czy to wyrok surowy? Trudno powiedzieć. Znaleźlibyśmy przypadki, gdy pijanym kierowcom ograniczano wolność i zmuszano ich do prac społecznych. Znaleźlibyśmy też bez trudu osoby, które otrzymały łagodniejszy wyrok (w dużej mierze dlatego, że mniej zarabiają). Nie o to jednak chodzi...

Beata Kozidrak w sądzie. Żal prostych słów

Beata Kozidrak jest artystką. Sędzi, która uzasadniała wyrok, to nie umknęło. W ustnych motywach uzasadnienia wskazano bowiem, że osiągnięcia artystyczne piosenkarki stanowią jedną z okoliczności łagodzących. Padły słowa o "niekwestionowanym dorobku artystycznym" i "zasługach dla polskiej muzyki i kultury".

Innymi słowy: gdyby Kozidrak artystką nie była, wyrok mógłby być surowszy. Ewentualnie gdyby była, ale śpiewała gorzej, pisała słabiej, a na scenie poruszała się z mniejszą gracją.

I tu pojawia się kłopot: czy znany człowiek jest w sądzie traktowany tak samo jak człowiek nieznany?

Sędzia uzasadniająca wyrok sama zasugerowała, że nie. Choć - mówiąc szczerze - mam wrażenie, że nie objawiło się to w żaden inny sposób niż słowami wypowiedzianymi w uzasadnieniu.

Czy bowiem wyobrażamy sobie sytuację, w której sędzia mówi, że oskarżony jest świetnym szewcem lub wybitnym piekarzem i stanowi to okoliczność łagodzącą? Byłem na kilkuset sprawach i - z ręką na sercu - nie słyszałem takiego stwierdzenia ani razu.

Oczywiście znaczenie dla wymiaru kary ma to, czy ktoś w przeszłości zachowywał się dobrze, czy źle. Znaczenie miewa to, czy sumiennie pracował, czy był obibokiem. Sędziowie zwracają uwagę na fakt, czy ktoś poczuwa się do winy, czy wmawia wszystkim, że to wina każdego innego na świecie, tylko nie sprawcy.

Ale - ani w przepisach, ani w praktyce - okolicznością łagodzącą nie były jeszcze osiągnięcia artystyczne. One zresztą nie mają jakiegokolwiek znaczenia. Piosenkarka, znany aktor czy uznany profesor przecież jadą po pijaku samochodem tak samo jak po pijaku jedzie autem ślusarz, masarz, kasjer, ochroniarz czy dziennikarz.

Istotne więc może być to, że Kozidrak pracuje jako artystka - ma stabilną pracę, nie było zastrzeżeń do jej zachowania, sąsiadom mówiła "dzień dobry". Ale to, ile osób słucha jej piosenek i ilu sędziów potrafi zanucić największe przeboje - nie powinno być w ogóle brane pod uwagę.

Myśli i słowa

Nie kwestionuję wyroku wydanego w sprawie Beaty Kozidrak. Ludzie, którzy zza monitorów wiedzą, że powinno zapaść rozstrzygnięcie surowsze bądź łagodniejsze, z reguły nie mają pojęcia o okolicznościach zdarzenia. Niekiedy decydują detale.

Za żenujące uważam natomiast ustne motywy uzasadnienia, które wygłosiła sędzia.

Po pierwsze, nawet osoby broniące niezależności wymiaru sprawiedliwości i krytykujące rozpychanie się przez polityków łokciami - a za taką osobę się uważam - dostrzegają, że w świetle wygłoszonego uzasadnienia artysta w sądzie jest traktowany inaczej niż przeciętny obywatel. I nawet jeśli to są tylko słowa, a nie myśli - wrażenie jest kiepskie.

Po drugie, widać już nieliczne głosy obrony sędzi, że to przecież dopiero uzasadnienie ustne, że na piśmie wszystko będzie lepiej i mądrzej wskazane.

Szkopuł w tym, że ustne motywy uzasadnienia są bardzo ważne, często, dla odbioru społecznego sprawy, najważniejsze. A praca sędziego nie jest pracą skryby, lecz współcześnie wiąże się również z odpowiedzialnością za tłumaczenie ludziom, dlaczego podejmowane są określone decyzje.

Władza sądownicza jest jedną z trzech w ramach modelowego trójpodziału. Ale władza wiąże się i z odpowiedzialnością, i z prawem jednostki do krytyki. Parafrazując Beatę Kozidrak, nie ma sądów na pustyni.

Tymczasem można odnieść wrażenie, że nadal w sądownictwie, przynajmniej wśród niektórych przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, panuje przekonanie, że wyroków nie można komentować, a sędziów nie wolno krytykować.

To oczywisty nonsens: każdą władzę i każdego, kto dzierży państwowy majestat, krytykować wolno. Oczywiście byłoby dobrze, gdyby to była krytyka uzasadniona i uargumentowana.

Jedno jest pewne: po nierozsądnym uzasadnieniu wyroku w sprawie Beaty Kozidrak czeka nas nieuczciwa kampania polityczna opierająca się na uogólnieniach, że sądy są nieuczciwe, lepiej traktują znanych i to dowód na potrzebę dalszych reform. Oczywiście każda kolejna reforma pogarsza sytuację obywateli, a nie polepsza.

A wystarczyłoby wsłuchać się w repertuar Kozidrak i Bajmu. I przed powiedzeniem głupoty zdecydować się na… szklankę wody.

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (628)