Słowacka lekcja
Można Słowakom współczuć. Przez lenistwo i
zniechęcenie wyborców oraz rozbicie w I turze głosów między kilku
polityków umiarkowanych, w sobotę musieli wybierać prezydenta
między kandydatem złym a złym trochę mniej - pisze "Gazeta Wyborcza".
Między Vladimirem Mecziarem - politykiem, który wykorzystywał służby specjalne do swych celów, który rządzenie krajem traktował jako partyjne zdobywanie łupów, który na parę lat zamknął Słowacji drogę do NATO i UE. Który stał się symbolem odsunięcia Słowacji od Zachodu.
A Ivanem Gaszparoviczem, który w tym wszystkim Mecziarowi przez lata pomagał. A teraz tych, których sam usuwał ze stanowisk, by mieć miejsca dla partyjnych mianowańców, przeprasza - stwierdza komentator dziennika Marcin Bosacki.
Jego zdaniem, można Słowakom gratulować. Bo mimo wszystko wyraźnie wybrali tego, który mniej zawinił, który nie jest symbolem operetkowego państwa z połowy lat 90.
Ale z przykładu Słowacji przede wszystkim trzeba się uczyć. Byśmy my w Polsce też nie musieli wybierać miedzy symbolem populizmu a populistą lekko upudrowanym - konkluduje komentator "GW". (PAP)