Zełenski przeszarżował. Krytyczny głos nawet z Ukrainy
Prezydent Ukrainy Wołodymyra Zełenski zaczyna tonować swoje wypowiedzi w sprawie przyczyn eksplozji na Lubelszczyźnie, ale jego wcześniejsza narracja zaskoczyła państwa Zachodu i polskie władze. Ukraiński polityk, mimo m.in. informacji wywiadowczych od USA, był nieprzejednany i twierdził, że pocisk, który spowodował śmierć dwóch osób, wystrzelili celowo Rosjanie. – Słowa Zełenskiego były przedwczesne. Ukraiński prezydent poszedł na zwarcie i niepotrzebnie otworzył pole do konfliktu z Zachodem. Powinien się wycofać ze swoich słów – mówią Wirtualnej Polsce eksperci.
Przypomnijmy, prezydent Wołodymyr Zełenski po eksplozji w Polsce twardo stał na stanowisku, że nie spowodowała jej ukraińska rakieta. - Nie ma wątpliwości, że to była nie nasza rakieta, albo nie nasze uderzenie rakietowe – mówił w środę powołując się na dane uzyskane od ukraińskich dowódców wojskowych.
I choć prezydent Polski Andrzej Duda zapewniał, że nic nie wskazuje, że zdarzenie w Przewodowie było intencjonalnym atakiem na Polskę i był to nieszczęśliwy wypadek, najprawdopodobniej przy użyciu rakiety ukraińskiej obrony, to Kijów zdania nie zmienił. Najpierw sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksij Daniłow zażądał dowodów, że pocisk jest ukraiński. A prezydent Wołodymyr Zełenski, ale również szef ministerstwa obrony Ołeksij Reznikow i szef MSZ Dmytro Kułeba nie wycofali się ze swoich tez, że wystrzelili go Rosjanie.
Efekt? Konsternacja na Zachodzie… Zapewne trwałaby jeszcze dłużej, ale po wypowiedzi amerykańskiego prezydenta Joe Bidena, który zakwestionował wersję prezydenta Ukrainy, w Kijowie zaczęto tonować emocje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nie wiem, co wydarzyło się tym razem. Nie jesteśmy pewni na 100 procent. Wydaje mi się, że świat również nie wie w 100 procentach, co tam się wydarzyło - powiedział Zełenski w wywiadzie podczas Bloomberg New Economy Forum w Singapurze. I jak podkreślał, że teraz "najważniejsze jest to, aby przeprowadzić dochodzenie" w tej sprawie i ustalić przebieg zdarzenia.
Jak dodał, jest jednak pewien, że był to rosyjski pocisk. - Jestem też pewien, że odpalaliśmy pociski obrony przeciwlotniczej, ale nie możemy powiedzieć konkretnie, że była to obrona Ukrainy. Jesteśmy jednak wdzięczni, że nie jesteśmy obwiniani, ponieważ walczymy z rosyjskimi rakietami, broniąc naszego terytorium - podkreślił ukraiński przywódca, komentując wybuch rakiety w Polsce na początku tego tygodnia.
"Prezydent Ukrainy za bardzo się pospieszył"
Niewątpliwie jednak burza jaką wywołał Zełenski nie była przypadkowa. Skąd więc taka argumentacja ukraińskiego prezydenta?
Zdaniem prof. Anatolija Romaniuka, ukraińskiego politologa z Uniwersytetu we Lwowie, Zełenski przedstawiając, swoją jednoznaczną wersję mógł nie otrzymać pełnych informacji o wydarzeniu w Przewodowie. – Zgadzam się, że ukraiński prezydent poprzez swoje wypowiedzi poszedł na zwarcie i otworzył pole do niepotrzebnego konfliktu. Ale mieliśmy największy rosyjski atak rakietowy od wybuchu wojny, że władze w Kijowie mogły właśnie z tego powodu próbować tłumaczyć sytuację. Eksplozja w Polsce była dużym zaskoczeniem dla prezydenta Zełenskiego i jego otoczenia. Wskazując na Rosjan, chciał przekazać, że Ukraina w żaden sposób nie próbowała atakować Polski – mówi Wirtualnej Polsce prof. Anatolij Romaniuk.
Z kolei według dr. hab Agnieszki Leguckiej, analityczki ds. Rosji w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, słowa prezydenta Wołodymyra Zełenskiego były wypowiedziane przedwcześnie.
- Bez zbadania sprawy, przeprowadzenia dochodzenia i zbyt kategorycznie. W przeciwieństwie do polskich władz, wobec których, nasze społeczeństwo miało wrażenie, że informacje pojawiały się zbyt późno. A jak się okazało, musieliśmy skonsultować wszystkie decyzje z sojusznikami w ramach NATO. Natomiast Zełenski za bardzo się pospieszył i zawyrokował, że jest to na pewno rosyjska rakieta – komentuje dla WP dr Agnieszka Legucka.
Zełenski wycofa się ze swoich słów?
Według ukraińskiego politologa, Zełenski ostatecznie wycofa się ze swoich słów.
- Mieszkańcy Ukrainy uważają to za wypadek. Wszyscy zdają sobie sprawę, że ukraiński system przeciwrakietowy broniąc kraju przed ostrzałem rosyjskich pocisków, nad wszystkim nie zapanuje. W Ukrainie środki masowego przekazu podają informację przedstawiającą wersję Zachodu. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że winna jest Rosja. I, że zdarzenie powinno być publicznie wyjaśnione przez prezydenta Zełenskiego, który w obliczu pełnego dostępu do informacji, powinien ustąpić – uważa prof. Anatolij Romaniuk.
Zdaniem rozmówcy Wirtualnej Polski, zmieniające się nastawienie do przyczyn eksplozji u ukraińskiego prezydenta, mogło być efektem rozmowy z polskim prezydentem.
- Myślę, że doszło do takich rozmów. I obie strony są zgodne, że nie byłoby wypadku z ukraińską rakietą, gdy nie byłoby ostrzału ze strony Rosji. We wtorek, w rejon przy granicy z Polską wystrzelono ok. 10 rakiet. W takiej sytuacji zmasowanego ataku nie można przewidzieć wszystkich skutków – ocenia prof. Anatolij Romaniuk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy Zełenski definitywnie wycofa się ze swoich słów? Dr. hab Agnieszka Legucka w tej kwestii nie jest do końca przekonana.
- Będzie mu trudno to zrobić przed własnym społeczeństwem, które jest pod stałą presją rosyjskich ataków rakietowych. Z obawy o utratę wiarygodności. Wydaje mi się, że jednak zaczyna rozumieć, że może ją stracić w oczach partnerów z Zachodu, w tym z Polski, udzielających Ukrainie pomocy wojskowej i humanitarnej – uważa analityczka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
"Mógł zasygnalizować problem z systemem przeciwrakietowym"
W jej opinii, fakt, iż ukraińska rakieta spadła na terytorium Polski i pochodziła z systemu obrony powietrznej, można było od początku przedstawić inaczej. – Nikt nie ma wątpliwości, że był to wypadek i winni są Rosjanie. Prezydent Zełenski zamiast upierać się przy swojej wersji, mógł poprzez dyplomatyczne działania starać się o dostarczenie Ukrainie lepszej obrony przeciwrakietowej. Tą, którą dysponuje obecnie czyli S-300, okazuje się niewystarczająca i zawodna. Zamiast więc lobbować na rzecz nowoczesnych systemów obrony przed rosyjskimi rakietami, takimi działaniami prezydent Zełenski może sobie zaszkodzić – ocenia dr. hab. Agnieszka Legucka.
I jak dodaje, kalkulacje prezydenta Ukrainy są krótkowzroczne.
- Być może jego zamiarem, było zwiększenie zaangażowania NATO, poprzez umieszczenie kopuły ochrony przeciwrakietowej nad częścią Ukrainy. Ale to tak nie działa, a przynosi odwrotny skutek. Jeśli chciał coś zyskać, to powinien zasygnalizować, że ukraińskie systemy są niewystarczające i starego typu, więc potrzebuje nowoczesnego sprzętu. Po to, żeby nie zdarzały się takie przypadki, do których doszło we wtorkowe popołudnie - twierdzi nasza rozmówczyni.
Jej zdaniem, okoliczności eksplozji w Przewodowie i wersję Zełenskiego nie możemy zamieść pod dywan. – Dlatego, że polskie społeczeństwo nie zrozumie przekazu prezydenta Ukrainy. A to przecież mieszkańcy naszego kraju przyjęli w dużej mierze ciężar fali uchodźców wojennych. I będą oczekiwać od ukraińskich władz deklaracji wyjaśniającej sprawę, a nie twardego zaprzeczenia i pójścia w zaparte. Zdajemy sobie sprawę, że historyczne kwestie między Polską a Ukrainą zostały obecnie odłożone na dalszy plan, ale tego rodzaju wypowiedzi prezydenta Zełenskiego nie pomagają w bieżących relacjach, które będą narastały między Polakami a Ukraińcami w perspektywie najbliższych miesięcy - podsumowuje dr. hab. Agnieszka Legucka.
Jak pisaliśmy już w WP, według naszych informacji - Polacy i Amerykanie przez kilkanaście godzin prowadzili intensywne działania dyplomatyczne, by wpłynąć na postawę władz Ukrainy i skorygowanie przekazu. Działania te - jak przekonują nasi rozmówcy z obozu władzy - przyniosły pozytywny skutek. Wołodymyr Zełenski ostatnio złagodził swój przekaz i stwierdził, że "najważniejsze jest, by przeprowadzić dochodzenie".
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski