Słowa uznania dla żołnierzy to za mało
Wiele mówiło się ostatnio o żołnierzach pełniących służbę w misjach wojskowych poza granicami kraju. Różne to były słowa - od posądzania o zbrodnie po ciepłe i pełne uznania. Warto tu przypomnieć starą zasadę: słowa nic nie kosztują. Pisano w różnych mediach o brakach w sprzęcie, o kiepskim umundurowaniu i wielu ważnych czy mniej ważnych mankamentach. To słowa. Czyny, czyli stanowienie prawa regulującego przypadki z życia żołnierzy, a uczestników misji szczególnie, pozostają w sferze marzeń.
Chcę zająć się jednym, dotychczas niezauważonym przez nikogo: fragmentem prawa, regulującego zasady przyznawania i wypłacania rent i emerytur żołnierzom zawodowym. Zasady te reguluje ustawa z 10 grudnia 1993 roku o zaopatrzeniu emerytalnym żołnierzy zawodowych i ich rodzin. Artykuł siódmy tej ustawy, w sposób niebudzący żadnych wątpliwości, wyklucza łączenie świadczeń określonych wojskowych ze świadczeniami z ubezpieczenia społecznego.
Co to oznacza? Otóż jeżeli żołnierz zawodowy ulegnie wypadkowi, w związku ze służbą wojskową, wojsko po orzeczeniu inwalidztwa ( I, II, lub III grupy) będzie wypłacać mu rentę wojskową w zależności od przyznanej grupy. I grupa - 80% ostatniego wynagrodzenia, II grupa - 70%, a III - 40% ostatniego uposażenia wraz ze stałymi dodatkami. Ponadto renta poszkodowanego żołnierza zwiększona zostaje o 10% jako rekompensata za zaistniały wypadek.
Uważam, że jest to godziwe potraktowanie poszkodowanego w wypadku żołnierza zawodowego. Problem pojawia się później. Często za kilka lub kilkanaście lat. Po zwolnieniu z wojska poszkodowany w wypadku żołnierz zawodowy rozpoczyna nowe życie. Kształci się, przeszkala, zdobywa nowy zawód i podejmuje pracę w cywilu. Jak każdy pracujący, co miesiąc płaci składki na ubezpieczenie. Jest dzielny, często walczy z kalectwem, pokonując wiele życiowych barier.
Pewnego dnia osiąga wiek emerytalny. Wtedy zaczyna działać ustawa o zaopatrzeniu żołnierzy zawodowych. Złożony w ZUS wniosek o emeryturę wraca z klauzulą: albo świadczenie z wojska, albo z ZUS. To nic, że całe lata płacił pełną składkę. Tak zwany zbieg świadczeń po prostu się nie należy.
Gdyby poszkodowanym był żołnierz służby zasadniczej to na mocy innej ustawy ( o inwalidach wojennych i wojskowych) mógłby z prawa do zbiegu świadczeń korzystać. Warto dodać, że taki sam problem mają wszyscy zawodowi mundurowi: policjanci, straż graniczna, ABW, i inne.
Wszyscy pozostali ubezpieczeni w ZUS i KRUS mogą korzystać z prawa do zbiegu świadczeń. Czemu system nie lubi swoich obrońców i taktuje ich znacznie gorzej niż pozostałych obywateli? To pytanie kierowałem do szefa MON i do komisji obrony narodowej Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej. Nikt z wymienionych adresatów nie podjął tego tematu.
Władysław Gibas