Śliska kwestia pocałunków
Polską sceną polityczną wstrząsnęło ostatnio kilka buziaków. Otóż całowały się najważniejsze osoby w państwie – prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk. Nie ze sobą, lecz z paniami, za to publicznie.
24.12.2007 | aktual.: 24.12.2007 12:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwszy był Donald Tusk. Do programu „Teraz my”, w którym brał udział premier, nieoczekiwanie zaproszono Dodę. Skonfundowany początkowo szef rządu nie stracił rezonu – objął ją na powitanie i ucałował w policzek. 10 dni później Polskę obiegły nagrania z uroczystości, podczas której Lech Kaczyński wręczał Annie Fotydze nominację na szefową Kancelarii Prezydenta, po czym obcałował ją od góry do dołu: najpierw trzy razy pocałowali się w policzki, następnie prezydent podniósł wysoko rękę byłej minister spraw zagranicznych i ją także ucałował. Chwilę później zrobił to po raz drugi, wręczając jej kwiaty. Rozgorzała dyskusja: czy politykom wypada się tak ostentacyjnie całować? Problem znany, niestety, od lat i wygląda na to, że w najbliższym czasie nierozwiązywalny.
Całuj, całuj mnie, kochany, całuj aż do pierwszej krwi
Warto się teraz nad nim pochylić, bo 28 grudnia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pocałunku. – Całowanie kobiet w rękę jest w polityce i biznesie wykluczone – uważa Piotr Tymochowicz, sławny z wypromowania Andrzeja Leppera doradca do spraw wizerunku. – Niestety, w Polsce jest to wciąż popularne. Najgorzej, jeśli głowa państwa jest pod tym względem niewyuczalna.
Tymochowicz ubolewa też nad sposobem, w jaki prezydent całuje dłonie pań. Chodzi o wspomniane już podciąganie ręki. Prawdziwy dżentelmen, jeżeli już koniecznie chce całować, powinien się do dłoni schylić, a nie wyrywać ją do góry. Ale najlepiej, jeśli w ogóle zrezygnuje z całowania. Już dawno zostało ono nazwane cmoknonsensem. W latach 70. Janina Ipohorska doradzająca w sprawach bon tonu pod pseudonimem Jan Kamyczek przestrzegała czytelników „Przekroju” przed takim zachowaniem i wyjaśniała: „cmoknonsens” jest passé.
Z tymi opiniami nie zgadza się Eryk Mistewicz, także specjalista od wizerunku polityków (doradzał między innymi Maciejowi Płażyńskiemu i Janowi Rokicie). Uważa, że cmokanie kobiecych dłoni jest dopuszczalne, choć nie zawsze: – Jeśli polityk wita się z żoną zamordowanego w Afganistanie żołnierza, powinien pocałować ją w rękę. Podobnie powinien się zachować podczas spotkania na przykład z Agnieszką Holland. Jeśli natomiast widzi się z jakąś panią po raz pierwszy i nic o niej nie wie, całowanie jest wykluczone.
Za negatywny przykład podaje zachowanie premiera Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy w czerwcu cztery pielęgniarki okupowały jego kancelarię, ówczesny szef rządu spotkał się z nimi dopiero po tygodniu. Rozmowy zaczął od obcałowywania ich dłoni. – To było sztuczne i tę sztuczność widział każdy – mówi Mistewicz. Nie bez powodu w rozmowach dotyczących politycznego cmokania najczęściej przewijają się bracia Kaczyńscy. To właśnie oni brali udział w największej liczbie sejmowych „afer” dotyczących całowania. Wystarczy wspomnieć pamiętne exposé premiera sprzed ponad dwóch lat. Tuż po nim posłanka Jolanta Szczypińska wręczyła Jarosławowi Kaczyńskiemu róże, po czym pocałowała go w policzek. Właśnie tamto cmoknięcie wywołało lawinę komentarzy na temat ewentualnego ślubu tych dwojga. Co prawda do dziś się nie pobrali i nic nie wskazuje na to, by mieli w końcu stanąć na ślubnym kobiercu, ale ów buziak miał nie lada znaczenie dla publicznego odbioru tych polityków. Mówiło się nawet, że został zaplanowany, by ocieplić wizerunek
premiera. Może coś w tym jest, bo sama Szczypińska pytana o tamto cmoknięcie odpowiada mi: – Nie będę na ten temat w ogóle rozmawiać – i rzuca słuchawką.
Politycy PiS biorą przykład z braci Kaczyńskich i całują wszystkie kobiece dłonie, na które się natkną. Słyną z tego i Przemysław Gosiewski, i Tadeusz Cymański. Również poseł Marek Suski cmoka ręce pań. Ujawnia jednak, że od dziecka ma wstręt do dawania buziaków. – Żona narzeka, że za rzadko ją całuję – przyznaje mi. – Ja po prostu tego nie lubię, ale całowanie kobiet w rękę na powitanie uważam za przejaw dobrego wychowania. Słyszałem jednak, że to mało nowoczesne. Zdarzyło mi się również kilkakrotnie, że panie, które całowałem, wyrażały swoją dezaprobatę. Ich ręce były wtedy ciężkie i sztywne. Suski jednak z cmokania dłoni nie zrezygnuje, bo – jak przyznaje – bracia Kaczyńscy są szarmanccy wobec kobiet i wymagają tego również od swoich współpracowników. – Ich zdaniem złe wychowanie jest gorsze niż niekompetencja – mówi poseł.
Amo – to znaczy kocham, ti baccio – całuję ciebie
Podobne obyczaje panują w PSL. – W sytuacjach oficjalnych jest to wykluczone, ale prywatnie bardzo popularne. Ja zawsze całuję po rękach koleżanki. A one są chyba zadowolone – wyjaśnia mi przez telefon Mieczysław Kasprzak, poseł PSL. – O, właśnie pocałowałem panią minister Łybacką. Czy to ci się podobało? – poseł pyta gdzieś w bok. – Powiedziała, że jej się podobało – wraca do rozmowy ze mną. Przyznaje, że takie całowanie jest na porządku dziennym w jego partii. – Premier Pawlak nie dość, że całuje, to jeszcze patrzy kobietom głęboko w oczy. Zauważyłem to, kiedy witał się z moją żoną – wyznaje Kasprzak.
Politycy Lewicy i Demokratów wypierają się stosowania cmoknonsensów. Mimo że po Internecie krąży zdjęcie, na którym Ryszard Kalisz cmoka dłoń Anity Błochowiak, oboje twierdzą, że nie przypominają sobie takiej sytuacji. Poseł mówi, że na co dzień tego nie robi, więc jeśli takie zdjęcie istnieje, to pocałunek musiał być żartem. Kobietom podaje bowiem na przywitanie rękę, ale ich dłonie ściska bardzo delikatnie. – To prawda – potwierdza Anita Błochowiak. – Jednak całowanie w rękę mi nie przeszkadza. Daleko mi do feministek. Te ostatnie cmoknonsensów szczególnie nie znoszą. Dała temu wyraz krytyk literacki Kazimiera Szczuka. Podczas programu „Pegaz” w 2003 roku pocałunkiem w rękę przywitał ją Sławomir Zieliński, ówczesny szef telewizyjnej Jedynki. Czołowa polska feministka, niewiele myśląc, chwyciła jego dłoń i również ją cmoknęła. Dziś określa tamto zdarzenie jako wygłup, ale nie zmienia to faktu, że bojowniczki o prawa kobiet uważają taki sposób witania się za uwłaczający. Podkreśla bowiem różnicę między
płciami, czego niektóre panie nie lubią.
Z innego powodu rękę przed pocałunkiem cofnął ponad rok temu Radek Sikorski. Po prostu przymierzał się do jej pocałowania premier Jarosław Kaczyński. Tuż po posiedzeniu rządu Kaczyński żegnał się z ministrami. Najpierw standardowo zastosował cmoknonsens wobec Anny Fotygi. Po chwili z rozpędu chciał cmoknąć prawicę szefa Ministerstwa Obrony Narodowej.
Takich wpadek nie mają na swoim koncie członkowie Platformy Obywatelskiej. Oni raczej nie cmokają. – U nas większość działaczy jest młoda. A to zazwyczaj panowie bliżej 60. roku życia lubują się w takich powitaniach – uważa posłanka Małgorzata Kidawa-Błońska (50 lat). Sama zresztą uważa takie buziaki za niestosowne. Wie, co mówi, ponieważ z domu wyniosła solidne podstawy dobrego wychowania – jej pradziadkami byli prezydent RP Stanisław Wojciechowski i premier Władysław Grabski.
Ostatnie gorące całusy Donalda Tuska z Dodą można więc uznać za wypadek przy pracy. – Premier był po prostu zakłopotany i zaskoczony. Popełnił błąd – ocenia sytuację doktor Wojciech Jabłoński, specjalista do spraw marketingu politycznego. – Z drugiej strony podanie ręki skandalistce czy też ucałowanie jej dłoni w ogóle nie wchodzi w grę. Donald Tusk powinien był ukłonić się z daleka, i to dopiero po jej koncercie.
Klapa, rąsia, buźka, goździk
O ile cmoknonsensy mają się dobrze w polskiej polityce, o tyle znane z czasów PRL powitania na misia czy z dubeltówki kultywowane są już tylko za kulisami, gdy nie ma kamer i aparatów fotograficznych, na dodatek w odrobinie zmienionej formie.
Na arenę międzynarodową wprowadził je Leonid Breżniew. Obejmował oburącz polityków i soczyście całował ich w usta. Do dziś niezwykle popularne jest zdjęcie, na którym sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego całuje się z Edwardem Gierkiem-. Zresztą Rosjanie wciąż znani są z takiego sposobu- witania. Nie wszyscy Polacy się na to godzą. W jednym z wywiadów udzielonych w tym roku „Gazecie Wyborczej” nad wschodnimi zwyczajami ubolewał biznesmen Aleksander Gudzowaty: – Najtrudniejszą sprawą z tymi Rosjanami jest ceremoniał. Trzeba ich całować na powitanie w usta. Niektórzy tego nie wytrzymują.
Dziś politycy między sobą, jeśli już dają sobie buziaki, to w policzki. Ryszard Kalisz przyznaje, że czasem wita się tak z innymi panami, ale tylko gdy są oni jego dobrymi przyjaciółmi. W oficjalnym biznesie i polityce jest to nie do przyjęcia.
Eryk Mistewicz podkreśla, że stare radzieckie całowanie zamieniło się w poklepywanie po plecach. Ten, kto pierwszy klepnie swojego rozmówcę i uchwycą to kamery oraz aparaty fotograficzne, ten postrzegany jest jako zwycięzca w negocjacjach. W biznesie, jeśli osoba, która podpisała pozornie niekorzystny kontrakt, wyprzedzi z klepnięciem konkurenta, wygrywa w oczach otoczenia. Oznacza to bowiem, że warunki umowy z czasem mogą okazać się dla niej lepsze. Tak przynajmniej odbiera to biznesowy konkurent. Nie wszyscy jednak mogą stosować takie gierki. Na polskiej scenie politycznej ministrowie nie mogą klepać po plecach premiera. Powód? Donald Tusk zna zasady i z pewnością taki gest tylko by go rozzłościł, a ministrowi przysporzył kłopotów.
I nie wybaczy nikt chłodu ust twych
W polskiej polityce byli już tacy, co całowania żałowali. Choćby Aleksander Kwaśniewski i Marek Siwiec. Podczas kampanii prezydenckiej w 2000 roku Marian Krzaklewski, także kandydat na prezydenta, pokazał nagrania z 1997 roku, na których Siwiec, ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, wychodząc wraz z Kwaśniewskim z samolotu w Kaliszu, wykonuje ręką znak krzyża. Prezydent pyta go: „Czy minister Siwiec całował już ziemię kaliską?”. W odpowiedzi na to pytanie Siwiec klęka i całuje ziemię – tak jak robił to Jan Paweł II. Obaj panowie musieli się później z tego żartu gęsto tłumaczyć. W dodatku szef BBN robił to w prokuraturze, bo Polacy masowo składali na niego doniesienia. Oskarżono go o znieważenie głowy obcego państwa i obrazę uczuć religijnych.
W gorszej sytuacji był chyba swego czasu tylko Clark Gable. Aktorowi grającemu w filmie „Przeminęło z wiatrem” Retta Butlera nieźle dostało się od filmowej partnerki Vivien Leigh (grała Scarlett O’Harę). Vivien narzekała, że Clark ma tak nieświeży oddech, że nie sposób się z nim całować. Aktor tłumaczył się kłopotami żołądkowymi, ale ten incydent i tak na zawsze pozostawił skazę na wizerunku filmowego amanta.
Katarzyna Jaroszyńska
Pocałunek to biologia
Skąd się wziął pocałunek? Teorie są dwie. Pierwsza wskazuje na stary sposób karmienia dzieci. Otóż matki rozdrabniały pokarm w ustach i właśnie za pomocą ust podawały go maluchom (do dziś robią tak małpy człekokształtne). Koncepcja numer dwa mówi o rozpoznawaniu się neandertalczyków. Zbliżali oni do siebie policzki i obwąchiwali się, by sprawdzić, czy mają do czynienia z obcym, czy też ze znajomym. Buziaki dają sobie również zwierzęta. Nie jest to cmoknięcie, tylko lizanie. Zwierzaki pozdrawiają się w ten sposób, pielęgnują młode bądź uprawiają seksualną- grę wstępną.
Kto się cmoka za granicą
Zachód praktycznie odszedł już od publicznego całowania. Cmokanie kobiet w rękę stało się niepoprawne politycznie, wyjątkiem jest Francja, gdzie wciąż czasem ktoś wykona cmoknonsens. Kiedy w listopadzie prezydent Nicolas Sarkozy odwiedził USA, spotkał się z Laurą Bush. Na powitanie prawie pocałował ją w rękę. Do cmoknięcia nie doszło, bo Sarkozy zatrzymał usta 10 centymetrów przed dłonią Pierwszej Damy, w efekcie wykonując głęboki ukłon. We Francji ten gest został bardzo dobrze przyjęty. Francuska opinia publiczna stwierdziła z zachwytem, że prezydent chce przenieść obyczaje znad Sekwany na amerykański grunt.
W Rosji całowanie również jest często podejmowanym tematem. Tam jednak dyskutuje się nie o cmoknonsensie, ale o buziakach na karpia, czyli całowaniu się mężczyzn w usta poprzedzonym trzema uściskami na misia. W 1979 roku po podpisaniu traktatu rozbrojeniowego w Wiedniu Breżniew tak obcałował prezydenta Jimmy’ego Cartera, że informacja o tej sytuacji obiegła całe USA. Rok temu świat rozmawiał o innym rosyjskim pocałunku – tym złożonym przez Władimira Putina na brzuszku pięcioletniego chłopca. Prezydent zatrzymał się koło malucha podczas spaceru po Kremlu. Po chwili podciągnął mu koszulkę i cmoknął go w brzuch. Nie obyło się bez komentarzy dotyczących dziwnych preferencji seksualnych Putina. Mały Nikita Konkin nie chciał się później myć i zwierzał się prasie, że marzy o prezydenturze.