Śledztwo ws. molestowania w fabryce chipsów
Prokuratura Rejonowa w Grodzisku Mazowieckim
wszczęła z urzędu śledztwo w sprawie podejrzenia
molestowania seksualnego pracownic fabryki chipsów Frito Lay w tym
mieście przez jednego z kierowników. Osiem kobiet wyrzucono z
pracy, gdy zaczęły o molestowaniu głośno mówić.
12.01.2005 | aktual.: 12.01.2005 18:07
Prokurator rejonowa w Grodzisku Mazowieckim Ewa Szplet powiedziała, że śledztwo wszczęto na podstawie artykułu w środowej "Gazecie Wyborczej". Dodała, że złożone przez mazowiecką "Solidarność" dzień wcześniej do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa we Frito Lay ma być przekazane do Grodziska. Dołączymy je do sprawy, która została wszczęta z urzędu - powiedziała.
Według ustaleń "Gazety Wyborczej", w grudniu ubiegłego roku osiem pracownic Frito Lay zostało zwolnionych. Uważają, że bezpodstawnie. Trzy utrzymują, że były molestowane seksualnie przez kierownika zmiany, a pozostałe to poświadczyły. Kierownik miał im grozić utratą pracy, jeśli powiedzą o jego zachowaniu zwierzchnikom.
Kobiety straciły pracę, gdy sprawa zaczęła być głośna w zakładzie. W wymówieniu jednej z nich napisano, że wielokrotnie nie usprawiedliwiała swej nieobecności w pracy. Zwolniona twierdzi, że raz nie przyszła do zakładu z powodu złego samopoczucia. Zgodnie z kodeksem pracy takie nieobecności można mieć cztery razy w roku.
Pozostałe pracownice otrzymały zwolnienia albo namówione zostały do odejścia za porozumieniem stron. Grożono im zwolnieniem dyscyplinarnym za rzekome kradzieże. Jedną zwolniono z powodu nieefektywności w pracy, mimo że na początku grudnia otrzymała roczną nagrodę.
W sprawie interweniowały zakładowa i mazowiecka "Solidarność". Oświadczenia molestowanych pracownic otrzymali przedstawiciele warszawskiej centrali firmy.
Jerzy Woźniak z mazowieckiej "Solidarności", do którego przyszły z prośbą o interwencję wyrzucone z pracy kobiety, przyznał PAP, że był wstrząśnięty rozmową z nimi.
Panie przedstawiły oświadczenia, w których opisały swoje przypadki. Włosy mi dęba stanęły, gdy zobaczyłem, co tam jest napisane. Ale ponieważ nie chciałem pochopnie działać, zwróciłem się do zarządu firmy z propozycją spotkania - powiedział Woźniak.
Dodał, że z przedstawicielami firmy spotkał się dwa razy. Zaproponował takie rozwiązanie, że kobiety wracają do pracy, zarząd firmy wszczyna postępowanie wyjaśniające, a w zakładzie w Grodzisku stwarza się warunki do normalnej komunikacji między organizacją związkową a szefostwem firmy. Zarząd Frito Lay obiecał, że przeprowadzi postępowanie wyjaśniające, ale nie było mowy o skierowaniu sprawy do prokuratury. Wobec tego sami zawiadomiliśmy prokuraturę i dodatkowo Państwową Inspekcję Pracy. Zarząd w żaden sposób nie odniósł się pozytywnie do sytuacji tych kobiet - powiedział Woźniak.
Dyrektor ds. Korporacyjnych w Frito Lay Poland Sp. z o.o. Małgorzata Skonieczna w przesłanym oświadczeniu potwierdziła, że w firmie prowadzone jest postępowanie, którego celem jest wyjaśnienie zasadności zażaleń wniesionych przez pracowników. Pracownik, w stosunku do którego postawiono zarzuty, został czasowo odsunięty od pracy, do momentu pełnego wyjaśnienia sprawy. Chcemy jednak podkreślić, iż nie sformułowaliśmy na tym etapie jakiejkolwiek opinii, co do natury oskarżeń przeciw kierownikowi zmiany i nie uczynimy tego, aż do momentu zakończenia postępowania i do tego momentu powstrzymamy się od dalszych komentarzy - napisała Skonieczna.
Pełnomocnik rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa, odnosząc się do sytuacji we Frito Lay, powiedziała PAP, że zwykle "przypadki molestowania seksualnego w pracy związane są z władzą i z ogromnym szantażem, który za tym stoi; tzn. ujawnisz - stracisz pracę". Do niedawna jeszcze sędziowie w przypadkach gwałtu zadawali kobiecie pytanie, które sugerowało, że ona sprowokowała gwałciciela - zaznaczyła.
Za czyny, które kobiety zarzucają kierownikowi zmiany we Frito Lay, grozi do trzech lat więzienia.