Śledztwo ws. Magdalenki - kończą się przesłuchania
Zakończyły się przesłuchania b. naczelnik
wydziału do walki z terrorem kryminalnym Komendy Stołecznej
Policji Grażyny B. i b. dowódcy pododdziału antyterrorystycznego
Jakuba J. w sprawie akcji policyjnej w podwarszawskiej Magdalence,
podczas której zginęło dwóch policjantów, a 16 zostało rannych -
dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do
śledztwa.
14.01.2005 16:05
Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu przesłuchiwany będzie b. zastępca komendanta stołecznego policji Jan P. Całej trójce latem 2004 r. ostrołęcka prokuratura okręgowa postawiła zarzuty dotyczące niedopełnienia obowiązków w trakcie przygotowania i przeprowadzenia akcji w Magdalence. Grażyna B. i Jan P. odmówili wówczas składania wyjaśnień. Po zapoznaniu się z aktami sprawy zdecydowali się jednak na ich złożenie.
Prokuratura nie chce na razie ujawniać żadnych szczegółów dotyczących przeprowadzonych przesłuchań. Prawdopodobnie na początku przyszłego tygodnia zapadnie decyzja, czy będzie kolejny wniosek o przedłużenie śledztwa. W grudniu zostało ono bowiem przedłużone do 23 stycznia. Wniosek o przedłużenie śledztwa prokuratura uzasadniała m.in. koniecznością przesłuchania trojga podejrzanych.
Akcja w Magdalence została przeprowadzona w nocy z 5 na 6 marca 2003 roku. Policjanci mieli zatrzymać dwóch przestępców zamieszanych w zabójstwo funkcjonariusza w podwarszawskich Parolach w 2002 r. - Roberta Cieślaka i Igora Pikusa.
Na terenie posesji, gdzie ukrywali się bandyci, były rozmieszczone miny - zginęło dwóch funkcjonariuszy (jeden na miejscu, drugi zmarł w szpitalu), a 16 zostało rannych. W wyniku wymiany ognia budynek, w którym znajdowali się przestępcy, częściowo spłonął. Obaj bandyci zginęli, jak się później okazało, w wyniku zaczadzenia.
W sprawie Magdalenki prowadzono również wewnętrzne postępowanie w policji, w efekcie którego powstał raport Komendy Głównej Policji. Jego autorzy zwrócili uwagę, że w Magdalence policja przyjęła "szablonowe rozwiązanie, pozbawione elementu zaskoczenia". Za błąd uznano także to, że na miejscu nie było karetek pogotowia.
Ocenili, że "na etapie przygotowania akcji (...) nie wykonano wszystkich możliwych czynności i ustaleń, które mogły być istotne przy opracowywaniu strategii działania pododdziałów terrorystycznych".
Ponadto - uznał zespół - nie posiadano żadnych informacji operacyjnych nt. rozmieszczenia na terenie posesji zamaskowanych urządzeń wybuchowych. Nie założono wariantu, że szturmujący policjanci nie wejdą do budynku i będą zmuszeni prowadzić działania z zewnątrz. Do uchybień i nieprawidłowości zaliczono także to, że policja nie dotarła do właściciela posesji, urzędu gminy, przyległych posesji i nie sporządziła dokumentacji audiowizualnej. Nie rozpoznano dokładnie terenu planowanych działań. Nie było też "wariantu zapasowego" na wypadek niepomyślnego rozwoju sytuacji.
Zespół opracowujący raport zwrócił się do komendanta głównego policji m.in. o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec ówczesnego zastępcy szefa Centralnego Biura Śledczego KGP - dowódcy pododdziału antyterrorystycznego Jakuba J. i wobec Grażyny B. Postępowania te zostały zawieszone ze względu na toczące się śledztwo prokuratorskie.