Policja w Pałacu Prezydenckim. Nieoficjalne informacje o naciskach ws. podsłuchów
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji i SOP w związku z zatrzymaniem polityków PiS w Pałacu Prezydenckim. Jak ujawniła "Rzeczpospolita", jednym z wątków śledztwa mogą być domniemane naciski na stosowanie podsłuchów.
Prokuratura wszczęła w piątek śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji i SOP w związku z czynnościami podejmowanymi przy zatrzymaniu w Pałacu Prezydenckim Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie wyjaśniła, że śledztwo wszczęto w związku z zawiadomieniami, które wpłynęły w ostatnich dniach. Chodzi o czyn z art. 231 par. Kodeksu karnego (nadużycie uprawnień przez funkcjonariusza - red).
Jak ustaliła nieoficjalnie "Rzeczpospolita", w śledztwie nie chodzi tylko o samo wejście do Pałacu Prezydenckiego, "ale i o domniemane naciski na stosowanie środków techniki operacyjnej - w tym między innymi podsłuchów - po to, żeby jak najszybciej zatrzymać Kamińskiego i Wąsika" - czytamy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy były podsłuchy?
Według źródeł "Rzeczpospolitej", przed operacją miała być wywierana presja w sprawie podsłuchów na wiceszefa stołecznej policji Krzysztofa Smelę.
"Nie chciał temu ulec, został więc wyłączony z akcji. Na znak sprzeciwu podał się do dymisji, składając raport o odejściu na wcześniejszą emeryturę" - relacjonuje informator "Rzeczpospolitej".
Kilka godzin po publikacji dziennika oświadczenie wydała Komenda Główna Policja, która zdementowała doniesienia. "Odejście ze służby pierwszego zastępcy komendanta stołecznego policji ds. kryminalnych Krzysztofa Smeli nie ma związku z zatrzymaniem Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika" - przekazano.
Ostatecznie nie wiadomo, czy w trakcie akcji policji podsłuchy zostały wykorzystane.
"Bez precedensu"
Kontrowersje wzbudziło również to, że w akcję zatrzymania polityków PiS było zaangażowanych bardzo wielu policjantów. Współpracowali z nimi funkcjonariusze SOP, którzy wskazali policjantom, gdzie dokładnie w Pałacu Prezydenckim znajdują się Mariusza Kamiński i Maciej Wąsik.
"Rozmach ujęcia Wąsika i Kamińskiego był bez precedensu. Podobny jest przy obławach na gangsterów mających status niebezpiecznych" - podsumowuje "Rzeczpospolita".
Po informacji o wszczęciu śledztwa oświadczenie wydała Komenda Główna Policji. "Informujemy z całą stanowczością, że wszystkie czynności podjęte w sprawie były zgodne z obowiązującymi przepisami i poszanowaniem godności osób zatrzymywanych" - przekazała KGP.
Po wtorkowym zatrzymaniu byłych szefów CBA Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, trafili oni najpierw do Aresztu Śledczego Warszawa Grochów. Następnie Mariusz Kamiński został przewieziony do Zakładu Karnego w Radomiu, a Maciej Wąsik do Ostrołęki.
Politycy PiS zostali skazani w grudniu ubiegłego roku na dwa lata więzienia za przekroczenie uprawnień w związku z akcją CBA dotyczącą tzw. afery gruntowej. W czwartek prezydent Andrzej Duda powiadomił, że wszczął wobec nich procedurę ułaskawieniową.
Szef BBN: procedura zatrzymania była prawidłowa
Szef BBN Jacek Siewiera ocenił w środę w TVN24, że procedura zatrzymania Kamińskiego i Wąsika we wtorek była prawidłowa. Pytany o zachowanie policjantów, powiedział, że "rozkazy dowódców Służby Ochrony Państwa, policji, były wykonywane zgodnie z zasadami użycia funkcjonariuszy - jako narzędzia".
Dodał, że od momentu wydania postanowienia sądu o doprowadzeniu skazanych do zakładu penitencjarnego procedura odbyła się prawidłowo i "była realizowana w sposób spokojny, merytoryczny".
Czytaj także:
Źródło: "Rzeczpospolita", PAP