SLD zbiera podpisy pod referendum ws. aborcji. "Embrion nie jest osobą, nie odczuwa lęku ani radości"
• Działacze SLD chcą referendum ws. aborcji
• Chcą zebrać w tej sprawie pół miliona podpisów
• W piątek projekt komitetu "Stop aborcji", przewidujący bezwzględny zakaz aborcji, Sejm skierował do dalszych prac w komisji
• Odrzucono natomiast projekt liberalizujący przepisy aborcyjne
• Tomasza Trela (SLD): musimy jeszcze raz zmierzyć się z Jarosławem Kaczyńskim
25.09.2016 | aktual.: 25.09.2016 15:08
Sojusz Lewicy Demokratycznej chce zebrać pół miliona podpisów pod referendum ws. aborcji. Jego działacze zaapelowali w niedzielę w Łodzi do wszystkich sił politycznych, a także do organizacji i stowarzyszeń liberalnych o wsparcie akcji.
W piątek projekt komitetu "Stop aborcji", przewidujący bezwzględny zakaz aborcji, Sejm skierował do dalszych prac w komisji. Posłowie odrzucili natomiast projekt liberalizujący przepisy aborcyjne, przygotowany przez komitet "Ratujmy kobiety".
Zdaniem wiceprzewodniczącego SLD Tomasza Treli w polskim parlamencie wydarzyła się "rzecz najgorsza, jeśli chodzi o prawa do aborcji". - Wszyscy dokładnie pamiętamy zapowiedzi PiS w kampanii wyborczej, kiedy zapewniano, iż żaden projekt obywatelski nie zostanie "zmielony", że zostanie przekazany do dalszej pracy w komisjach. Okazało się zupełnie inaczej - powiedział polityk na spotkaniu z mediami.
Według niego takimi działaniami PiS segreguje społeczeństwo, bo szanuje jedynie wolę jego "fanatycznych, skrajnych prawicowych bojówek".
Dlatego - zdaniem Treli - należy zrobić wszystko, aby ten ważny dla Polaków temat został poddany pod ogólnopolską debatę, pod referendum ws. prawa do aborcji; aby każdy miał prawo wypowiedzieć się, jak ta dziedzina życia ma zostać uregulowana. Polityk SLD przypomniał, że Sojusz zainicjował już zbieranie podpisów ws. referendum. Teraz - jak mówił - należy zrobić wszystko, aby udało się zebrać wymaganych pół miliona podpisów, by sprawą zajął się Sejm.
Trela zwrócił uwagę, że akcja nie musi być firmowana przez Sojusz, może być firmowana przez środowiska lewicowe, przez wszystkie Polki i Polaków, którzy chcą, aby "prawo do aborcji funkcjonowało w stanie obecnym, albo, żeby było bardziej liberalne". - Zapraszamy wszystkich do współpracy, bo jeżeli chcemy zatrzymać to, co wydarzyło się w piątek w polskim parlamencie, musimy zebrać pół miliona podpisów. Musimy jeszcze raz zmierzyć się z Jarosławem Kaczyńskim - apelował.
Według obecnej na konferencji przewodniczącej SLD w Łódzkiem Małgorzaty Niewiadomskiej-Cudak "została przegrana bitwa, ale nie wojna o prawa kobiet". Ona również zaapelowała o wsparcie w zbieraniu podpisów. - Zwracamy się do wszystkich sił politycznych, do organizacji i stowarzyszeń liberalnych - wspierajcie nas w zbieraniu podpisów pod referendum. To jest nasza wspólna sprawa. Stwórzmy możliwość wypowiedzenia się wszystkim - powiedziała.
Niewiadomska-Cudak przypomniała, że Polska była jednym z pierwszych europejskich krajów, które wprowadziły pełne prawo wyborcze dla kobiet. Teraz - jak mówiła - kobieta staje się elementem walki o embrion, który "nie jest osobą, nie odczuwa pragnień, lęku ani radości".
Liderka Federacji Młodych Socjaldemokratów woj. łódzkiego Aleksandra Stasiak zwróciła uwagę, że jest reprezentantką pokolenia, które wchodzi w dorosłe życie. Po tym, co się dzieje w Sejmie, zastanawia się, czy niedługo - pod ochroną klauzuli sumienia - ktoś odmówi sprzedaży środków antykoncepcyjnych, czy w momencie, kiedy ktoś dowie się, że nie może mieć dzieci, to okaże się, że in vitro w Polsce jest zakazane.
- Boimy się, że PiS będzie za nas decydował, co jest dla nas dobre, a co złe. Nie chcemy tego. Kobiety są świadome tego, co chcą robić, w jaki sposób chcą mieć dzieci i ile. Chcemy mieć świadomość decydowania o swoim ciele - powiedziała Stasiak.