SLD zapewnia: mamy dużo kobiet na listach
"Na listach wyborczych SLD kobiety zajmują blisko 40% miejsc - podkreślono w oświadczeniu Sojuszu przekazanym mediom. To reakcja na niedawne doniesienia medialne o niskiej liczbie pań na listach SLD.
"Czołowe miejsca na listach wyborczych zostały skonstruowane w oparciu o metodę suwakową. I tak w pierwszej trójce na listach wyborczych SLD obecnie znajduje się 35% kobiet" - napisano w oświadczeniu.
Podkreślono w nim, że "w wielu okręgach wyborczych (np. w okręgu nr 4 Bydgoszcz, okręgu nr 11 Sieradz, nr 16 Płock, nr 27 Bielsko-Biała) kobiety zajmują 50% miejsc; są również takie okręgi, jak rybnicki nr 30, gdzie kobiety zajmują więcej miejsc niż połowa składu listy".
W oświadczeniu SLD zaznaczono, że na listach wyborczych tej partii "znajdują się również przedstawicielki m.in. Partii Kobiet, z którą SLD zawarło porozumienie", a szefowa Partii Kobiet Iwona Piątek "zajmuje pierwsze miejsce na liście wyborczej SLD w okręgu sieradzkim".
SLD podkreśla też, że "przyjęte przez sejm rozwiązanie odnoszące się do kwot płci na listach wyborczych funkcjonuje w Sojuszu Lewicy Demokratycznej od wielu lat, w każdych wyborach na listach wyborczych SLD jest niemniej niż 30% kobiet".
Ustawa kwotowa
W styczniu prezydent podpisał tzw. ustawę kwotową, zwiększającą udział kobiet startujących w wyborach przez wprowadzenie 35% parytetu na listach wyborczych. Ustawa zmienia ordynację wyborczą do sejmu, Parlamentu Europejskiego oraz rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich. By lista wyborcza została zarejestrowana, musi być na niej nie mniej niż 35%. kobiet i nie mniej niż 35% mężczyzn.
Rada Krajowa SLD zatwierdziła w sobotę listy wyborcze. Później "Gazeta Wyborcza" napisała m.in., że "bardzo źle wyglądają listy SLD, jeśli chodzi o miejsca kobiet".
Według "Gazety Wyborczej" na 41 list pierwsze miejsca dostały zaledwie 4 (niecałe 10%): Katarzyna Piekarska, wiceszefowa SLD, Stanisława Prządka, Anna Bańkowska (b. prezes ZUS) i Iwona Piątek (z Partii Kobiet)". "Sojusz broni się, że na drugim miejscu kobiet jest już o wiele więcej, bo niemal 50%. To porażka lewicowej filozofii równych szans dla kobiet - żalą się kobiety, które na listach SLD wylądowały niżej, co oznacza, że praktycznie są bez szans na mandat" - napisała "Gazeta Wyborcza".