"SLD pragnie odwetu. Szykuje zemstę na PO?"
Moją pierwszą reakcją na podkupienie przez PO Bartosza Arłukowicza, była uciecha; ale numer wywinęli Napieralskiemu. Przyszła mi łatwo, bo nie podoba mi się obecny szef SLD. Razi mnie w nim bijąca w oczy nieszczerość tego co mówi, maskowanie myśli przy pomocy słów, poza jednym wyjątkiem, całkowicie szczerą nienawiścią do Platformy Obywatelskiej. Od początku żałowałem, że rywalizację z nim przegrał Wojciech Olejniczak, polityk bardziej "przeźroczysty", obliczalny i chyba mniej cyniczny. Więc miałem uciechę z Arłukowiczem. Po zastanowieniu jednak wydarzenie nie wygląda tak uciesznie - pisze Waldemar Kuczyński w felietonie dla Wirtualnej Polski.
12.05.2011 | aktual.: 12.05.2011 15:17
Najmniejsze znaczenie mają perspektywy samego posła, który zmienił klub. To nigdy nie jest chwalebne, choć czasem się opłaca. W rządzie wiele do końca roku nie zrobi, choć jeśli się dobrze zapisze to pomoże mu to na głównym boisku, jakim będzie jego nowy klub. Nie obejdzie się bez cenzury samego siebie, co już było słychać w miganiu się od udziału w paradzie równości. Postać jest jednak nietuzinkowa i jeśli pogra zręcznie to może zdobyć zaufanie nowych kolegów i silną pozycję, a więc wygrać na zmianie barw. Tak, jak wygrał Radosław Sikorski, ku pożytkowi ogólnemu.
Dużo ważniejsze są skutki tego przejścia dla stosunków pomiędzy Sojuszem Lewicy Demokratycznej i Platformą Obywatelską już od dłuższego czasu pełne ostrej niechęci, a po stronie kierownictwa SLD widocznej nienawiści. To napięcie jest dziełem obydwu stron. PO przez wiele lekceważących, pogardliwych zachowań wobec Sojuszu przyczyniło się do zwycięstwa Napieralskiego nad Olejniczakiem w rywalizacji o przywództwo. Przyczyniło się więc do tego, że górę wzięła w Sojuszu polityka ostrej konfrontacji z PO, zamiast mniej gwałtownej w słowach i sensowniejszej w treściach krytyki rządu. Od tego czasu napięcie między tymi dwoma partiami raczej rośnie niż maleje i podkupienie popularnego posła podniosło temperaturę wysoko. Grzegorz Napieralski w pierwszej reakcji na wieść o tym miażdżył sobie język dziękując "Bartkowi" za współpracę, ale już poseł Wenderlich następnego dnia dał w TOK FM upust prawdziwym uczuciom i to tak, że hej. To była kombinacja wściekłości z marnym kabareciarstwem do czego ten poseł ma skłonności i
talent.
Idą wybory, szansa Platformy na samodzielne rządzenie raczej maleje. Pozycja PSL jest na granicy progu. SLD poprawiło nieco swe notowania. PiS utrzymuje silną pozycję. Może być i tak, że Sojusz stanie się głównym rozgrywającym, partią, która przesądzi, jaka powstanie koalicja i jak Polska będzie rządzona. Na tym tle polityka podkupywania SLD popularnych postaci może się Platformie odbić dużą czkawką. Zwrócił na to uwagę prezydent Aleksander Kwaśniewski u Janiny Paradowskiej w TOK-FM.
Coraz częściej słychać o możliwej koalicji PiS-SLD. Raz rządowej, innym razem parlamentarnej, popierającej, jakiś dziwaczny, partyjny, ale niepartyjny, rząd fachowców. To bardzo zła droga przed którą przestrzegają Napieralskiego tacy politycy, jak Leszek Miller. Na razie wydaje się to mało prawdopodobne, ze względu na możliwe pęknięcie Sojuszu. Jednak wściekłość na postępowanie Platformy, a jak jest silna pokazuje reakcja posła Wenderlicha, może scementować partię a także bazę wyborczą SLD wokół pragnienia odwetu na Platformie i Tusku, za wszelką cenę. Słodycz zemsty odbiera rozum.
Tytuł pochodzi od redakcji