Jak wyjaśnia, "Prawo i Sprawiedliwość i prezes partii Jarosław Kaczyński, mają swój ukryty cel związany z sądami w Polsce". Dla nich to ostatni bastion w przejęciu kontroli nad Polską, a niechlubną w tym rolę odegrały Stany Zjednoczone.
Na pamiętnym szczycie Unii Europejskiej, podczas reelekcji Donalda Tuska, PiS zostało doszczętnie upokorzone. Polski rząd przegrał 27:1 i zaraz po tym pojawiły się pierwsze głosy dotyczące wielkiej reformy sądów w Polsce. W to wszystko wmieszał się Donald Trump, który na siłę potrzebował dobrej prasy.
Wszytko co chcielibyście wiedzieć o Trumpie, ale boicie się zapytać - zobaczcie
"Biały Dom ogłosił, że w drodze do G20 w Hamburgu, prezydent USA odwiedzi Polskę, czyli kraj uważany za najbardziej pro-amerykański w Europie. Mało tego, określono wręcz warunki wizyty: Donald Trump miał spotkać się z wiwatującymi tłumami, które miały dać wrażenie silnego przywódcy uwielbionego przez wschodnio europejskie masy. To było idealne rozwiązanie dla Jarosława Kaczyńskiego. Rząd bardzo chciał pokazać, że Polska cieszy się szacunkiem jednego z najbardziej wpływowych polityków na świecie" - pisze Sierakowski dla "New York Times".
Sierakowski dla "NY Times": Trump dał Kaczyńskiemu podkładkę do przeprowadzenia zamachu stanu
Trump przyjechał do Warszawy, potwierdził zaangażowanie w art. 5 NATO, obiecał umowy na sprzedaż rakiet Patriot oraz gazu ziemnego. Rząd sprowadził wiwatujące tłumy, a Trump odbębnił sukces. To bardzo pomogło PiS, a jej wyniki w sondażach poszły znów w górę.
Wizyta Trumpa w Polsce zbiegła się z projektem zmian w sądach, który już czekał w Sejmie. Ale na krótko przed przyjazdem prezydenta USA, został on nagle wycofany. Wrócił ze zdwojoną siłą po wyjeździe Trumpa, z uderzeniem w Sąd Najwyższy.
Jak wyjaśnia publicysta, za "cenę oklasków, Trump dał Kaczyńskiemu podkładkę do przeprowadzenia zamachu stanu".
Co zrobiły potem Stany Zjednoczone? Departament Stanu wydał jedynie suche oświadczenie w tej sprawie. "Ostatecznie, odpowiedzialność i tak spoczywa na Polakach" - zaznacza Sierakowski.