Sławomir Sierakowski: Czy PO jest w stanie dokonać cudu?
Schetyna potrzebuje cudu, żeby udowodnić, że jest w stanie pociągnąć za sobą nowych wyborców. I choć sondaże rosną, a PiS może w końcu zacząć słono płacić za Misiewiczów, chaos w gimnazjach i służbie zdrowia, to wciąż wydaje się, że tylko cud da Platformie władzę, pisze w felietonie dla WP Opinie Sławomir Sierakowski.
17.03.2017 07:12
Po kompromitacji rządu w Brukseli sam prezes PiS w wywiadach przyznaje, że spodziewa się utraty części poparcia, które wciąż daje mu wyraźne prowadzenie w sondażach. Tyle, że ktoś te punkty musi jeszcze potrafić przejąć. Skuteczna opozycja powinna wykorzystać ten moment. I tak należy rozumieć inicjatywę Platformy Obywatelskiej, która właśnie teraz występuje z wotum nieufności wobec Beaty Szydło. W naszej konstytucji, de facto obowiązującej obecnie tylko opozycję i społeczeństwo, mamy zapisane konstruktywne wotum nieufności i we wniosku musi być podane nazwisko nowego premiera.
Choć po porażce protestu sejmowego niechęć między PO i Nowoczesną jeszcze wzrosła, to Nowoczesna zdecydowała się poprzeć wniosek PO, mimo że to Grzegorz Schetyna będzie najpewniej kandydatem na premiera. Platforma, jako jedyna partia po stronie opozycji dysponuje wymaganymi do rozpoczęcia takiej procedury w Sejmie 46 głosami. Dołączając się do poparcia pod kandydaturą Schetyny, Nowoczesna rozstaje się z dotychczasową linią rywalizowania bardziej z PO niż z PiS.
Oczywiście wniosek opozycji nie ma szans na zdobycie większości, ale nie o to w tej grze chodzi. Opozycji zależy na podtrzymaniu atmosfery porażki rządu po tym, co wydarzyło się w Brukseli. Temat stanie się przedmiotem debaty sejmowej i dyskusji prasowych. A że głosowanie zostanie przegrane, to nikogo raczej nie zaskoczy. Strategia zdobywania kapitału politycznego także na porażkach została skutecznie przećwiczona przez prawicę, która zazwyczaj ma więcej determinacji w sobie, bo jest bardziej fanatyczna. Prze do przodu także wtedy, gdy nie ma szans na wygraną, ale z tego walenia głową w mur idzie przekaz w Polsce na każdy temat, na który prawicy tak bardzo zależy: od aborcji po żołnierzy wyklętych. Po czasie taka promocja porażkowa okazuje się zwycięstwem, bo poglądy prawicy i jej symbole zakorzeniają się skutecznie w świadomości społecznej. „Nieprawica” jest w tym zazwyczaj dużo słabsza, choć na przykład feminizm i całe LGTBQ skutecznie posuwa się do przodu, bo metoda jest dokładnie ta sama. Niemal nic nie udało się jeszcze zmienić w prawie, ale w świadomości społecznej zaszła ogromna zmiana. Zmienił się też język debaty sejmowej.
Żeby pokonać PiS trzeba jednak wygrać wybory. Czy to możliwe, żeby Platforma Obywatelska odżyła? Więcej szans dawano Nowoczesnej albo czemuś, co mogłoby powstać z KOD-u, życzliwie też spoglądano na Partię Razem. Czy partia zużyta i pozbawiona gwiazd, uginająca się pod ciężarem wieloletniego rządzenia, którą łatwo było zakrzyczeć, przypominając jej o aferze taśmowej, próbie zajęcia dwóch nienależnych miejsc w Trybunale Konstytucyjnym i kunktatorstwie światopoglądowym, z liderem ocenianym jako mało charyzmatyczny, mogłaby nagle zacząć doganiać PiS?
A jednak kolejne sondaże dają jej coraz większe poparcie. Z badania zrealizowanego przez Kantar Public wynika, że gdyby wybory parlamentarne odbyły się w połowie marca, Platforma Obywatelska zdobyłoby 21 proc. Dla porównania Nowoczesna i Kukiz '15 jedynie 8%. Tendencja jest rosnąca i po stronie opozycji PO jest już samodzielnym liderem. Przyzwyczajeni, że PO zleciała poniżej 20% i utrzymywała się tam przez rok, zapomnieliśmy, że jej porażka wyborcza nie była oczywista. Gdyby przy układaniu list Ryszard Petru dostał od PO to, co chciał i nie doszło do podziału na elektorat PO i Nowoczesnej, Platforma spokojnie przekroczyłaby 30%. Potencjał wzrostu na pewno jest, ale czy jest potencjał ludzki w samej partii? W to wciąż trudno uwierzyć.
Platforma ma bardzo dobry drugi szereg, ale właściwie pusty pierwszy - w całości przetrzebiony przez aferę taśmową i wyborczą porażkę Ewy Kopacz oraz Bronisława Komorowskiego i wyjazd Tuska. Tacy posłowie jak Borys Budka, Tomasz Siemoniak albo europosłowie jak Michał Boni to wciąż poziom nieosiągalny dla konkurencyjnych partii. Ale z tego samego powodu, że są poważni i posługują się wiedzą ekspercką, nie pasują do obecnego standardu sporów politycznych, w których preferowani są wygadani fajterzy otoczeni bezmyślnymi powtarzaczami przekazów dnia. Świetnie wyszkolony w sprawach armii, odpowiedzialny i uczciwy Tomasz Siemoniak, ale o twarzy dziecka i intencjach szczerej Kasi, nie pasuje do telewizyjnych bijatyk, a to one są niestety decydujące dla zwycięstwa wyborczego, bo taką mamy politykę. Innej nie mamy. I polityków też innych nie mamy, a jak mamy, to z minimalnym poparciem, co może być usprawiedliwieniem na akademii albo w metapolityce, ale nie w polityce partyjnej. Oczywiście przed wyborami wszystko się może zmienić, bo wtedy powstają nowe partie, a z istniejących zawsze któraś może okazać się czarnym koniem.
Tyle tylko, że najbliższe wybory wykluczają czarnego konia, bo są to wybory samorządowe. I ta sytuacja sprzyja PO ze względu na „zasiedzenie”, doświadczenie, liczbę ludzi i ilość pieniędzy. Innym partiom poza PiS i PSL będzie bardzo trudno konkurować z samorządową „wielką trójką”. Najlepszym rozwiązaniem jest pewnie koncentracja na wyborach do sejmików wojewódzkich. W wyborach na prezydentów nowe partie powinny uważać, żeby nie pomagać PiS-owi, rozbijając poparcie po stronie opozycji. PiS to nie jest zwykła partia, która raz wygra a raz przegra wybory. PiS to jest partia, która nie uważa opozycji za równoprawnych partnerów, a ponieważ nigdy nie będzie miała takiej większości, jaką ma Viktor Orban na Węgrzech albo Erdogan czy Putin w Rosji, zdecydowała się łamać reguły gry i robi to od początku swoich rządów.
Nowy kandydat na premiera Grzegorz Schetyna (chyba że nagle PO wyciągnie jakiegoś królika z kapelusza, byle nie nowego „premiera z tabletu”) będzie musiał przemówić w Sejmie. Jakim mówcą jest Schetyna, wszyscy wiemy. Potrzebuje cudu, żeby udowodnić, że jest w stanie pociągnąć w ten sposób za sobą nowych wyborców. I choć sondaże rosną, a PiS może w końcu zacząć słono płacić za Misiewiczów, chaos w gimnazjach i służbie zdrowia, to wciąż wydaje się, że tylko cud da Platformie władzę.
Sławomir Sierakowski dla WP Opinie
Sławomir Sierakowski - socjolog i publicysta. Szef "Krytyki Politycznej" i Instytutu Studiów Zaawansowanych. Stypendysta Uniwersytetu Harvarda, Yale i Princeton. Publikuje m.in. w "New York Times", "Guardian" i OpenDemocracy.net.
Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.