Sławomir Mrożek nie dla średniaków
Dziś pogrzeb Sławomira Mrożka, wybitnego polskiego dramatopisarza. Wielu reżyserów teatralnych pochowało go jednak już za życia – czytamy w „Rzeczpospolitej”. Nie potrafili znaleźć klucza inscenizacyjnego do jego dzieł.
Problem, jaki z Mrożkiem mają twórcy młodego i średniego pokolenia, polega na tym, że go nie czytają, a jeśli czytają – to bez zrozumienia. Lub odrzucają na starcie, z powodów ideologicznych jako przedstawiciela starego teatru.
Mrożek jest wymagający, radzą sobie z nim jedynie wybitni: Trela, Radziwiłowicz, Frycz, Gajos czy Englert. Ci, którzy nie wiedzą, czym są konwencje teatralne, dyscyplina i porządek, mają z nim problem. Dziś na deskach teatrów dominują spektakle paradokumentalne, reportażowe, pełne ekshibicjonizmu albo improwizacji. Nie potrafimy wystawiać sztuk z dużym ładunkiem absurdu, osnutych wokół tajemnicy bytu, losu, historii, które wymagają dystansu i precyzji.
Jak jednak mówi dla „Rzeczpospolitej” Paweł Szkotak, dyrektor Teatru Polskiego w Poznaniu, możliwe, że polskiego odbiorcę czeka renesans twórczości Mrożka. - Obserwuję wielki powrót do teatru słowa (…). Pojawia się zainteresowanie fabułą i bohaterami. Uważam też, że teksty prozatorskie Mrożka czekają na odkrycie, a jego dzienniki również są fascynującym materiałem na przedstawienia – uważa Paweł Szkotak.
Źródło: "Rzeczpospolita"