Śląskim szpitalom kończą się pieniądze
Wykonującym najwięcej zabiegów w Polsce
śląskim ośrodkom kardiologicznym i kardiochirurgicznym kończą się
pieniądze na leczenie. Centrala NFZ informuje jednak, że nie ma
pieniędzy na zapłacenie za świadczenia wykonane ponad określony w
kontrakcie limit.
To zmusza nas do dramatycznych i trudnych etycznie wyborów. Czy mamy zamykać oddziały i odmawiać pacjentom leczenia, czy leczyć ich dalej, popadając w długi? - alarmują śląscy lekarze.
Wojewódzki konsultant ds. kardiologii prof. Lech Poloński poinformował podczas piątkowej konferencji prasowej w Zabrzu, że tzw. nadwykonania ośrodków kardiologicznych w województwie wynoszą obecnie od 5 do 50%.
Tym, którzy mają teraz nadwykonania rzędu 50%, limit wyczerpie się lada dzień. Tam, gdzie sięgają 20%, skończy się w październiku. Co mają robić dalej? - powiedział prof. Poloński.
Sytuacją oburzony jest też dyrektor jednego z najlepszych w kraju szpitali o tym profilu, Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, prof. Marian Zembala. Szpitale zbliżają się do ściany, a odpowiedzialność przerzuca się na dyrektorów szpitali. Nasz szpital nie ma długów, ale limit wyczerpie się w październiku. Nie wiem, co wtedy zrobię - powiedział.
Województwo śląskie jest niejako karane za to, że ma najlepszą w kraju bazę i specjalistów w zakresie kardiochirurgii i kardiologii i przyjeżdżają się tu leczyć pacjenci z całego kraju - ocenia wicedyrektor ds. medycznych śląskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Katowicach Lech Wędrychowicz.
Śląski oddział NFZ dostał wprawdzie w tym tygodniu z centrali dodatkowe 19 mln zł, ale z przeznaczeniem na refundację leków. Zdaniem uczestników konferencji, brak pieniędzy na leczenie chorób serca, które są główną przyczyną zgonów w Polsce, to efekt rosnących dramatycznie wydatków NFZ na leki.
Oskarżali o to m.in. apteki oferujące "leki za złotówkę". Mówimy stop takiemu matactwu. Pacjenci powinni mieć świadomość, że wydają na leki złotówkę, ale przyczyniają się do wyprowadzania tylnymi drzwiami pieniędzy z systemu - mówił prof. Zembala. Uczestnicy konferencji przyznali, że za rosnącymi w szybkim tempie wydatkami na leki, oprócz koncernów farmaceutycznych, stoją też ulegający ich wpływom lekarze i skorumpowani urzędnicy, decydujący o gospodarce lekowej.
Jak poinformował wicedyrektor Wędrychowicz, w 1999 r. Śląska Kasa Chorych wydała na refundację leków 457 mln. W przyszłym roku w śląskim oddziale NFZ planuje się na ten cel 825 mln zł. Wydatki na leki wzrosną w przyszłym roku o 10 proc., a na szpitale - o 2 proc. Trudno będzie utrzymać dotychczasowy poziom ich finansowania, a nie będzie nas stać na jakikolwiek wzrost - zaznaczył.