Śląsk. Zdenerwowany wyszedł z domu z siekierą. Znalazł się po kilku godzinach
Szczęśliwie zakończyły się prowadzone od środy poszukiwania 60-letniego mieszkańca Poraja. Mocno pobudzony mężczyzna po awanturze domowej wziął siekierę i przez kilka godzin nie wracał.
Dyżurny komendy policji w Myszkowie otrzymał w środę zgłoszenie o zaginięciu 60-letniego mieszkańca Poraja. Policjanci około godziny 16.00 interweniowali u niego w domu w związku z awanturą domową. Mocno pobudzony i agresywny 60-latek chodził po domu z siekierą, jednak przed przyjazdem patrolu uciekł z domu w samych kapciach. - Jak się okazało, mężczyzna zabrał ze sobą siekierę i groził, że „pozabija tych, którzy mu zagrażają” - relacjonują policjanci.
Zastępca szefa myszkowskich policjantów mł. insp. Michał Chola ogłosił alarm dla całego stanu jednostki i rozpoczęto intensywne poszukiwania zaginionego.
Poszukiwania mieszkańca Poraja
Sytuacja była bardzo poważna, bowiem 60-latek, stwarzał realne zagrożenie dla siebie i innych, nawet przypadkowo napotkanych osób. Do akcji włączyli się również strażacy Ochotniczej Straży Pożarnej z Choronia, Gęzyna, Poraja i Myszkowa. Mundurowych wspierała także 5-osobowa załoga grupy Jurajskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego z psem tropiącym oraz policyjny przewodnik z psem. Trwająca do późnej nocy akcja została przerwana i miała być wznowiona w czwartek rano. Na szczęście poszukiwań nie trzeba było kontynuować. Rano dyżurny myszkowskiej komendy otrzymał zgłoszenie, że zaginiony wrócił do domu i dobija się do drzwi. Patrol z Koziegłów szybko zweryfikował tę informację. Mężczyzna nie potrafił logicznie rozmawiać z mundurowymi, nie powiedział gdzie w tym czasie przebywał. Na miejsce skierowano załogę pogotowia ratunkowego, która zdecydowała o umieszczeniu mężczyzny w szpitalu. Na szczęście nie doszło do tragedii, a 60-latek jest już pod fachową opieką lekarzy.