RegionalneŚląskPogrzeb Basi, która zginęła w Katowicach. Bliscy wylali morze łez żegnając 19-latkę

Pogrzeb Basi, która zginęła w Katowicach. Bliscy wylali morze łez żegnając 19‑latkę

Basia zginęła pod kołami autobusu w Katowicach. Pożegnali ją bliscy
Basia zginęła pod kołami autobusu w Katowicach. Pożegnali ją bliscy
Źródło zdjęć: © PAP
07.08.2021 08:00

Rodzina, przyjaciele i bliscy pożegnali Basię, która zginęła pod kołami autobusu w Katowicach. Jej śmierć wstrząsnęła Polską. Planowała ślub, osierociła dwoje dzieci. Podczas pogrzebu narzeczony i ojciec 19-latki nie potrafili powstrzymać łez. Emocje były tak silne, że matka musiała wyjść z kościoła.

Basia miała przed sobą całe życie. Wychowywała dwoje dzieci, wraz z narzeczonym planowała ślub. Zginęła pod kołami autobusu w centrum Katowic, mając zaledwie 19-naście lat.

Ogrom tragedii wstrząsnął nie tylko rodziną, przyjaciółmi i bliskimi, ale całą masą ludzi, którzy przyszli pożegnać nastolatkę. Pogrzeb rozpoczął się o godz. 9.00 w kościele pw. Matki Boskiej Różańcowej w Świętochłowicach, czyli jej rodzinnej miejscowości.

Pogrzeb Basi. Bliscy zalani łzami, matka musiała wyjść z kościoła

- Pan Jezus chce nam przynieść słowa nadziei. W Ewangelii, w słowie życia, w tej świętej liturgii chce być dla nas w swojej świętej Eucharystii. (...) Witam rodzinę, ludzi dobrej woli, przyjaciół, kolegów, koleżanki, krewnych, znajomych. Zapraszam Was do wspólnej modlitwy - rozpoczął cytowany przez Super Express duchowny. - Będziemy prosić dobrego Boga, aby oczyścił i przyjął świętej pamięci Barbarę do swego Królestwa - dodał.

SE donosi, że nie wszyscy, którzy chcieli wziąć udział w uroczystości, zmieścili się wewnątrz kościoła.

Mama tragicznie zmarłej Basi po kilkudziesięciu minutach poczuła się źle, emocje wzięły górę i musiała wyjść w towarzystwie przyjaciółek. Narzeczony oraz ojciec 19-latki przez całe nabożeństwo nie potrafili powstrzymać łez. Na urną pocieszał ich ksiądz.

Po nabożeństwie żałobnicy przeszli na parafialny cmentarz. "Grób tonie w kwiatach" - pisze SE.

Śmierć 19-latki w Katowicach. Bójka, która zakończyła się tragicznie

Przypomnijmy, że do wypadku doszło w sobotę, 31 lipca, o poranku. 19-latka wraz z narzeczonym i grupą przyjaciół znajdowała się na przystanku autobusowym przy ul. Adama Mickiewicza w Katowicach, skąd miała wrócić do Świętochłowic po imprezie w jednym z klubów.

Tam wywiązała się bójka, która szybko przeniosła się na jezdnie. Wtedy nadjechał autobus linii 910. Kierowca zatrzymał się niebezpiecznie blisko tłumu, który prawdopodobnie próbował rozgonić. Trąbił.

Na zamieszczonym w sieci nagraniu widać, że wtedy przed pojazd wbiegł narzeczony Basi. Krzyknął coś wulgarnego do kierowcy, odwrócił się i - jak zeznał - próbował uspokoić uczestników bójki. Za nim pobiegła partnerka...

Niespodziewanie pojazd ruszył z impetem, wciągając 19-latkę pod koła. Młody mężczyzna ledwo uciekł sprzed maski, a później jeszcze kilkadziesiąt metrów gonił za pojazdem. Bezskutecznie, ponieważ ten odjechał w pośpiechu. Na drodze zostało tylko zmasakrowane ciało ofiary.

Kierowca zeznał, że uciekał, ponieważ bał się agresywnego tłumu

Mundurowi wkrótce zatrzymali kierującego autobusem Łukasza T. w zajezdni. Tłumaczył, że uciekł tam, gdzie czuł się bezpiecznie.

- Z zeznań wnika, że kierowca bał się tłumu, który znalazł się przed autobusem. Wydawało mu się, że agresywne osoby atakują pojazd i chcą wedrzeć się do środka - mówiła WP prok. Monika Łata, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach.

Toksykologia wykazała, że 31-latek był pod wpływem trzech silnych antydepresantów i leków przeciwbólowych. Choć nie leczył się psychiatrycznie, to wszystkie mógł dostać tylko na receptę.

Usłyszał zarzut zabójstwa i usiłowania zabójstwa trzech innych osób. Śledczy wciąż gromadzą materiał dowodowy. Kluczowa będzie opinia biegłego, która wskaże, jak zażywane środki wpłynęły na zachowanie podejrzanego.

Wątek bójki, która doprowadziła do tragicznego zdarzenia, został wyodrębniony do osobnego postępowania.

Śmierć Basi wstrząsnęła Polską i... wywołała falę hejtu

Śmierć 19-latki wstrząsnęła całą Polską. Niestety wywołała też dwie równoległe fale okropnego hejtu. Jedną, która została wymierzona w kierowcę autobusu. Drugą, która uderzyła w samą ofiarę.

Na Facebooku pojawiły się tysiące nienawistnych komentarzy. Ktoś zaczął nawet rozpowszechniać zdjęcia zmasakrowanego ciała, co zostało zgłoszone śledczym.

Założono także dwie zbiórki. Pierwszą, na wieniec i wsparcie finansowe osieroconych dzieci. Drugą, na pomoc prawną dla kierowcy.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (123)
Zobacz także