Katowice. Pod kołami autobusu zginęła jego narzeczona. Dramatyczny apel partnera zmarłej Basi
W sobotę w Katowicach doszło do wielkiej tragedii. Miejski autobus potrącił 19-letnią Basię. Na emocjonalne wyznanie zebrał się teraz narzeczony zmarłej kobiety.
W sobotę o poranku na chodniku przy ul. Adama Mickiewicza w Katowicach wywiązała się bójka, która po chwili przeniosła się na jezdnię. Wówczas nadjechał autobus linii 910.
Kierowca trąbił, delikatnie dodał gazu, aż w końcu ruszył z impetem. Dwóm mężczyznom udało się odskoczyć, ale pod kołami pojazdu znalazła się młoda kobieta. Zginęła na miejscu.
Zobacz także: ŠKODA ENYAQ iV
Katowice. Dramat partnera zmarłej Basi
Dziennikarze "Super Expressu" kilka dni po tragedii dotarli do narzeczonego zmarłej kobiety. Łukasz M. - według ich relacji - jest przepełniony rozpaczą i tak rozbity, że praktycznie nie wychodzi z domu.
Mimo wielkiego bólu, mężczyzna musi się teraz zająć dwójką małych dzieci, które dopiero co straciły matkę. Dalej rozpamiętuje jednak te tragiczne chwile. - Próbowałem rozdzielić osoby bijące się na ulicy. Basia pobiegła za mną. Chroniła mnie. Ona zginęła, a ja… - powiedział "Super Expressowi" partner zmarłej 19-latki.
Łukasz M. wystosował również dramatyczny apel. - Teraz chcę ją pochować. Pomóżcie odzyskać ciało mojej Basi - prosił w rozmowie z dziennikarzami "Super Expressu".
Co ze sprawcą?
31-letni kierowca autobusu usłyszał już zarzuty związane z zabójstwem oraz usiłowaniem zabójstwa dwóch innych osób. Wiadomo też, że mężczyzna przyjmował antydepresanty i bardzo silne leki przeciwbólowe.
W związku ze wstrząsającym zdarzeniem przyjaciele 19-latki postanowili zorganizować zrzutkę na wieniec pogrzebowy. Nadwyżka ze zbiorki ma z kolei trafić do malutkich dzieci, które młoda kobieta osierociła. Zebrane środki mają stanowić "lepszy start" dla maluchów, które z dnia na dzień straciły swoją mamę.
Źródło: "Super Express"