Śląscy konduktorzy zawiesili okupację; hutnicy wciąż protestują
Czterej konduktorzy z Przedsiębiorstwa
Komunikacji Miejskiej (PKM) w Bytomiu po ponad dobie okupacji
Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach zawiesili swój
protest na czas prowadzonych negocjacji. Przed gabinetem wojewody
pozostali natomiast hutnicy z Huty Łaziska, walczący o wznowienie
dostaw prądu do zakładu.
19.04.2006 | aktual.: 19.04.2006 16:26
Protestujący konduktorzy, którzy walczą o utrzymanie swoich miejsc pracy, zawiesili okupację na prośbę przewodniczącego mediacji w tej sprawie wicewojewody Artura Warzochy. Zapowiadają, że fiasko rozmów oznaczać będzie wznowienie protestu.
W środę odbyła się pierwsza tura rozmów w sprawie utrzymania miejsc pracy bytomskich konduktorów po wygaśnięciu z końcem maja dwuletniego programu pilotażowego, na podstawie którego są zatrudnieni. W negocjacjach uczestniczą przedstawiciele zarządów PKM Bytom oraz Komunikacyjnego Związku Komunalnego GOP, organizatora komunikacji w regionie.
Podczas rozmów nie osiągnięto porozumienia. Strony przedstawiły swoje stanowiska i propozycje. Na czwartek zaplanowano posiedzenie zarządu KZK GOP, podczas którego omówiony zostanie problem bytomskich konduktorów. Następna tura negocjacji odbędzie się w piątek 21 kwietnia.
283 konduktorów, kontrolerów biletów i kontrolerów ruchu z PKM Bytom walczy o utrzymanie miejsc pracy po zakończeniu programu pilotażowego, w ramach którego są zatrudnieni. Chcą nadal pracować, utrzymując się z całości zysków ze sprzedawanych przez siebie biletów. Organizujący komunikację na Śląsku KZK GOP chce natomiast, aby z blisko 300 konduktorów pozostało ok. 180, pozostali mogliby zostać kontrolerami biletów. Pracę konduktorów na obecnych zasadach uważa za nieopłacalną.
Po zawieszeniu okupacji przez kontrolerów, na korytarzu przed gabinetem wojewody Tomasza Pietrzykowskiego pozostało sześcioro pracowników Huty Łaziska, którzy protestują w ten sposób już dziewięć dni, z przerwą na święta. We wtorek powrócili do Urzędu po tym, gdy opuścili go w Wielki Czwartek. Protestujący czekają na efekty spotkania w sprawie huty, zaplanowanego na środę w resorcie gospodarki.
Huta chce, aby Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny (GZE) wznowił dostawy energii do huty, na zasadach zgodnych z rozporządzeniem prezesa URE z 2001 roku, którego ważność została niedawno prawomocnie stwierdzona przez sąd. GZE nie zgadza się natomiast na dostawę prądu po cenach - zgodnie z tym rozporządzeniem - z 2001 roku, argumentując, że ceny te obecne są dwukrotnie wyższe.
Swoje argumenty GZE podpiera innym wyrokiem sądu z marca tego roku, który zmienił postanowienie prezesa URE, precyzując, że obowiązują bieżące ceny taryfowe i przedpłaty. Według firmy, dostawa prądu na innych zasadach byłaby złamaniem prawa. Hutnicy podkreślają natomiast, że zmiana dokonana przez sąd jest nieprawomocna. Domagają się, aby wojewoda skutecznie wyegzekwował wznowienie dostaw prądu do zakładu. Z powodu braku prądu huta nie pracuje od początku lutego tego roku.