Skowyt gangu "Dobermanów". W brudnej wojnie o samorządy, wszystkie chwyty dozwolone
Nie Warszawa, Łódź czy Poznań, nie Kraków i Szczecin - najbardziej zażarta bitwa o samorząd toczy się w Puławach. Tam wyciągane są historie o gangsterskich siekierezadach, prostytutkach i porachunkach handlarzy narkotyków.
05.04.2024 | aktual.: 08.04.2024 07:25
Był początek marca 2024 roku, gdy na fejsbookowej grupie mieszkańców Puław pojawił się wpis Marka O. insynuujący dawne powiązania jednej z kandydatek w wyborach samorządowych - Beaty Kozik - ze zorganizowana grupą przestępczą.
O. zarzucał, że w młodości miała np. widzieć, jak dzielone były narkotyki oraz była świadkiem werbowania kobiet do domów publicznych. Autor wpisu nie ukrywał przy tym, że zeznania, które kobieta składała najpierw w prokuraturze, a potem w sądzie, obciążały właśnie jego. Do kolejnego postu Marek O. załączył nawet zdjęcia akt sądowych.
Następnie wpisy zostały usunięte, ale internetowe wynurzenia już zatrzęsły miastem: Beata Kozik, którą wymienił, jest jedną z osób walczących o stanowisko prezydenta Puław. Jej hasło: "Prezydent na co dzień, nie od święta".
- Nigdy nie byłam karana i nigdy nie miałam żadnych zarzutów ani związków z jakąkolwiek grupą przestępczą. Faktycznie zeznawałam w sprawie dotyczącej handlarza narkotykami, który był moim sąsiadem, ale dotyczyło to wydarzeń sprzed 20 lat. Teraz nie jestem w stanie odtworzyć dokładnie, co wtedy mówiłam - oświadcza w rozmowie z WP kandydatka na prezydenta miasta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
41-letnia Beata Kozik, uważa, iż jest atakowana, bo w aktualnych wyborach samorządowych zebrała najwięcej - prawie 4 tys. podpisów poparcia. Pod szyldem Komitetu Wyborczego Wyborców Beaty Kozik "Razem dla Puław" o mandaty radnych walczy 28 osób. W Puławach mówi się, że Kozik ma szansę wejść do drugiej tury w wyborach prezydenckich.
Beata Kozik wpisy Marka O. traktuje jako zniesławienie. Oświadczyła, że podjęła już zresztą kroki prawne przeciwko niemu - złożyła zawiadomienie na policję.
Kozik skarży się, że grafika z jej wizerunkiem i dopiskiem "powiązania kryminalne" była rozsyłana do jej znajomych. Kolportują ją w mediach społecznościowych fikcyjne konta. Zarazem w rozmowie z WP unika tematu i proponuje, że szerzej wypowie się o tej sprawie, ale dopiero po pierwszej turze wyborów samorządowych.
"Dobermani" walczą z młodym Pruszkowem
Gdy w kampanii wyborczej padają zarzuty o mafijne powiązania, w interesie społecznym jest wyjaśnić sprawę. 18 marca WP zwróciła się do prezesa sądu w Puławach o zgodę na zapoznanie się z aktami sprawy, na które powołuje się Marek O.
Dla jasności: w swoich postach Marek O. używał pełnego nazwiska. Pozostajemy przy skrócie, ponieważ nie odpowiedział na naszą prośbę o kontakt. Sprawdziliśmy, kim jest. Policjanci doskonale kojarzą jego charakterystyczne nazwisko. Okazuje się, że w narkobiznesie to nie byle kto. Pomiędzy marcem 2003 roku a październikiem roku 2004 sprzedał na lokalnym rynku 45 tys. tabletek extasy, 9,5 tys. działek amfetaminy oraz 125 kg marihuany. Tyle przynajmniej udowodniła mu prokuratura. Lekko licząc, na towarze od Marka O. na haju mogłoby być całe miasto. Puławy liczą bowiem 46 tys. mieszkańców.
Nasze stanowisko ws. powodu wystąpienia o udostępnienie akt podzielił sędzia Marek Szociński-Klein, wiceprezes Sądu Rejonowego w Puławach: "Wniosek w zakresie udostępnienia akt zasługuje na uwzględnienie".
Sprawa liczy ponad 70 tomów. W wielowątkowym śledztwie prokuratura w Lublinie i Centralne Biuro Śledcze Policji rozprawiają się z gangsterami importującymi do Polski setki kilogramów marihuany. Przestępcy produkowali też własną amfetaminę, porywali ludzi dla okupu, sprzedawali w dyskotekach tysiące tabletek extasy. Puławy były ważnym punktem śledztwa.
Śledztwo rozpoczęło się od listu Marcina K., zatrzymanego przez policję lokalnego handlarza i przemytnik narkotyków. W roku 2008 K. napisał z więzienia list do samego szefa Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. Prosił, aby go doprowadzić na rozmowę. Zachęcał: "Jest temat, Pan Prokurator może sporo zyskać" .
Marcin K. "spowiadał" się w prokuraturze przez wiele dni. Narysował nawet diagram - siatkę powiązań od poziomu ulicznych handlarzy w Puławach po najsłynniejszych wówczas gangsterów z tzw. młodego Pruszkowa, którym oddał się pod opiekę w zamian za ochronę.
K. wskazał również dyskoteki i kluby z miasteczek woj. lubelskiego, których właściciele brali procent od handlu narkotykami. Opisał, że Marek O. - ten, który po latach napisze o Beacie Kozik - jest jego głównym partnerem w narkobiznesie.
W aktach nie ma informacji, dlaczego to Beata Kozik stała się pierwszym świadkiem, u którego policja szukała potwierdzenia faktów z historii opowiedzianej przez Marcina K. Zeznawała w sierpniu 2008 roku. Miała wówczas 25 lat i pracowała jako doradca finansowy w firmie sprzedającej samochody.
"Nie była to dla nikogo tajemnicą, a sam Marek O. nie krył się z tym. Potrafił wyłożyć posiadane przez siebie narkotyki i jawnie nimi handlować. Na przykład w pubie. (...) Puławy są podzielone na strefy wpływów. Jedne lokale obstawiali tzw. Dobermani Puławscy: "Franc", "Heniek", Paweł Ł., Tomek A., Karol T. Mieli oni rozprowadzać narkotyki dla G. z Radomia, ale tego G. to ja nigdy na oczy nie widziałam. (...) Marcin K. i Marek O. przez swoją sieć dilerską zaopatrywali inne lokale i miejsca" - zeznawała Kozik.
Świadek tłumaczyła śledczym, że zna wszystko z opowieści handlarzy. Wspomniany Marek O. jest jej sąsiadem i rówieśnikiem, więc się przyjaźnią. Ponadto Kamil, ówczesny chłopak kobiety, był szkolnym kolegą dilerów.
"Oni wszyscy spotykali się towarzysko i ja, uczestnicząc w tych spotkaniach, słyszałam o zdarzeniach związanych z działaniem tej grupy, oni między sobą nie kryli się z niczym" - wyjaśniała świadek Kozik.
Zapanował spokój, mogli spokojnie handlować
"Gdy "Dobermani" pojechali, aby bić Marcina i Marka, to okazało się, że tam czeka już "młody Pruszków". "Dobermani" zostali dotkliwie pobici, mieli siekierami porąbane samochody. "Franc" uciekając, próbował wpław przepłynąć Wisłę, ale nie dał rady i zawrócił" - zeznawała Beata Kozik. Podsumowując wojnę gangów, dodała: "W Puławach zrobił się spokój. Marcin i Marek mogli spokojnie handlować".
Poza obracaniem się w tych kręgach nic nie wskazuje, aby świadek miała "mafijne powiązania". W zeznaniach zaznacza, iż jest zła, że Marcin K. (czyli skruszony przestępca) "wkręcił ją w aferę", więc po przesłuchaniu chyba pójdzie i porozmawia z nim w więzieniu.
Zobacz także
Gang pruszkowski chciał przejmować małe miasta
Z akt sprawy wynika, że dalej śledczy szli już od drzwi do drzwi kolejnych podejrzanych. Osiem miesięcy zajęło przygotowanie dowodów do uderzenia w gang pruszkowski. W marcu 2009 CBŚ zatrzymało 23 osoby, z czego 11 aresztowano.
"To kolejny element realizowanej przez CBŚ strategii mającej na celu niedopuszczenie do przenoszenia się grup przestępczych i odradzania się ich w mniejszych miejscowościach" - czytamy w komunikacie policji.
Do skazań gangsterów z "młodego Pruszkowa" doszło głównie dzięki zeznaniom świadków koronnych. Wyroki w sprawie wątków puławskiego śledztwa zapadły w latach 2015-2017 roku. Nie wszystkie zarzuty ze śledztwa zostały utrzymane.
Marek O. został skazany na 4,5 roku więzienia. W 2020 roku zakończył się mu okres próby po warunkowym zwolnieniu - wynika z wpisu w aktach.
Skąd wzięła się w polityce?
"Przedsiębiorcza i zaangażowana kobieta", "Miała firmę taksówkarską", "Została radną, a potem wiceprezydentem naszego miasta", "Stawała się popularna i prezydent jakoś tajemniczo ją zwolnił" - mieszkańcy Puław, zwykli przechodnie niewiele potrafią powiedzieć o Beacie Kozik. Rozmawialiśmy z nimi pod billboardem, który współpracownicy Kozik umieścili na przyczepie zaparkowanej przed urzędem miasta.
Polityczka już drugi raz wchodzi do kampanii samorządowej. W 2018 roku została radną dzięki 283 głosom. Prowadziła lokalną firmę taksówkarską. Ukończyła bezpieczeństwo narodowe na Lotniczej Akademii Wojskowej w Dęblinie. W 2020 roku prezydent Puław Paweł Maj zaproponował jej funkcję wiceprezydenta miasta i powierzył sprawy oświaty i spółek komunalnych. Nieoczekiwanie zwolnił ją w 2023 roku. Dlaczego? Lokalne media nie mogły dojść przyczyn.
- Panią Beatę poznałem podczas wyborów w 2018 r. Wydawała się zaangażowana i zainteresowana dobrem Puław. Robiła niesamowicie pozytywne wrażenie - mówi Maj, który w wyborach stara się o reelekcję.
- Dlatego w pełni jej ufając, w dobrej wierze, powierzyłem jej funkcję wiceprezydenta. Gdy podjąłem pewne informacje na jej temat, nie wyobrażałem sobie żadnej, jakiejkolwiek współpracy z tą osobą i natychmiast ją zakończyłem. Ze względu na dobro Puław i jej prywatność nigdy nie podałem do publicznej wiadomości przyczyn jej zwolnienia, przez co spotkałem się z ogromnym niezrozumieniem. Mam nadzieję, że dziś mieszkańcy rozumieją tragizm tej sytuacji i moją decyzję - kończy wypowiedź Maj.
Gdy w marcu 2024 roku Marek O. przypuścił atak na Beatę Kozik, odezwał się do niego młody konkurent polityczki.
- Dostałem te jej zeznania. Nie podnoszę jednak tematu w debacie wyborczej. 20 lat temu Puławy to było straszne zaćpane miasto. Ta sprawa to część naszej smutnej historii - mówi WP.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski