Skok w bok w sieci
Ukrywają swój stan cywilny albo otwarcie piszą, że są w związku małżeńskim. Szukają: kobiet, mężczyzn, przygody, przyjaźni, seksu, miłości...
02.07.2008 | aktual.: 02.07.2008 09:12
Na portalach randkowych są coraz częstszymi gośćmi. Niektórzy ukrywają swój stan cywilny pod hasłem „powiem później”, inni otwarcie piszą, że pozostają w związku małżeńskim. Szukają: kobiet, mężczyzn, przygody, przyjaźni, seksu, miłości lub enigmatycznie stwierdzają: „Niczego nie szukam”. W motcie często pojawiają się słowa carpe diem, choć większość mogłaby też zacytować bon mot Aleksandra Dumasa: „Więzy małżeńskie są takim ciężarem, że aby je unieść, trzeba dwojga, a czasem trojga”. Na forum „Psychologia” użytkowniczka o nicku velinka opisuje przypadek znajomego, który „pozostaje w bardzo dobrym związku, ale net usiany jest jego anonsami. Mówi, że lubi tam zaglądać, czasem z kimś pogadać i nic ponadto, choć trudno w to uwierzyć. Czy facet może uzależnić się od tego i czy takie »hobby« stanowi zagrożenie dla związku?”. Zarejestrowani na portalach randkowicze zazwyczaj pozostają w sieci na dłużej – ci w stałych związkach tutaj mogą prowadzić przyjemniejsze, wolne od więzów i zobowiązań życie. „Są w nas
sprzeczne potrzeby – by mieć dobry, stabilny, dający oparcie związek, a jednocześnie przygody, zmienność oraz adrenalinę”, wyjaśnia velince solaris. Czas zauroczenia partnerem nie trwa długo – zazwyczaj od kilku miesięcy do trzech, czterech lat, a utrzymanie miłości na tym samym, pełnym emocji poziomie nie jest możliwe. – Zakochany człowiek jest bardziej wrażliwy na piękno otaczającego świata, muzykę, emanuje z niego szczęście. Gdy ten stan mija i przychodzi stabilizacja, budzi się tęsknota za chwilami uniesienia, euforią wynikającą z zakochania – stwierdza dr Zbigniew Liber, seksuolog. Wówczas część osób rzuca się w wir poszukiwania wrażeń. Dający poczucie anonimowości internet stanowi do tego doskonałe narzędzie. – Można powiedzieć, że jesteśmy ofiarami mitu o romantycznej miłości do grobowej deski, który każe nam, często w młodym wieku, składać przysięgę obowiązującą do końca życia. Równie destrukcyjne jest przekonanie o konieczności utrzymania małżeństwa za wszelką cenę, ze względu na dobro dzieci, mimo
że w związku dawno nie ma już miłości, a nawet gdy jedno z partnerów jest w trwałej relacji pozamałżeńskiej. A przecież ludzie powinni być ze sobą tak długo, jak długo się pragną i kochają. Dzieci nie zawsze muszą wychowywać się z ojcem i matką. Z obowiązków ojcowskich czy macierzyńskich można wywiązywać się także wtedy, gdy rodzice nie są razem – zaznacza dr Liber.
Pierwszy stopień: ciekawość
Gigi – lat 24, okolice Opola, szczupła blondynka o zielonych oczach, wykształcenie średnie. Mężatka, jedno dziecko. Na mejla z prośbą o kilka wypowiedzi odpowiada bez wahania – ewenement, gdyż większość spośród kilkudziesięciu zagadniętych kobiet milczy. – Do założenia profilu skłoniła mnie ciekawość. Raczej nie szukam romansu, choć poznałam parę interesujących osób i kto wie... Na pewno czegoś w moim związku brakuje, skoro tutaj jestem – przyznaje. Spośród 600 mężatek, które odnajduję na sympatycznym portalu – to zaledwie pierwsze strony wyników wyszukiwania – Gigi można zaklasyfikować do kategorii soft. To szeroka grupa kobiet, które szukają przyjaźni, przygody. Jednoznacznie seksu poszukuje zaledwie kilkadziesiąt zamężnych użytkowniczek portalu. Wśród nich czarnowłosa, lekko puszysta 32-letnia Enriqueta. Wyższe wykształcenie, zawód: zarząd/dyrektor, bezdzietna. Profil zilustrowany odważnymi fotkami w białym żakieciku, odsłaniającym opalone ciało. Na opartej o nagie udo ręce złoty krążek. „Zapracowana,
zestresowana, potrzebująca nieustannie rozluźnienia”. Mejl z pytaniami o motywy założenia profilu, relacje z mężem i stosunek do zdrady pozostawia bez odpowiedzi. Większość mężczyzn formułuje swoje pragnienia niemal expressis verbis. Dobiegający czterdziestki Dodo w rubryce „kilka słów o sobie” pisze: „Szukam mężatki, która wie, czego oczekiwać od faceta”. Nie ukrywa, że interesuje go luźna znajomość i seks. 43-letni Man z Katowic, zawód: właściciel, cel pobytu na portalu ujmuje w trzech słowach: „konkretny dla konkretnej”. Jego sympatyczne słówka, które mają dopełniać portret randkowicza, dają się złożyć w prosty obrazek: seks, relaks, natura. 32-letniego Koguta z Wrocławia, ciemnego blondyna, specjalisty/wolny zawód, interesują „znajomości z mężatkami, które nie szukają drugiej połówki, tylko potrzebują więcej seksu, niż dostają”. Jego wymarzoną partnerką jest „wygłodniała i spragniona mężatka”. Nie brak propozycji sponsoringu, a latem można skorzystać z gorącej oferty wspólnego wyjazdu z partnerem „wolnym
w wakacje”. – Mężczyźni łatwo ulegają podnieceniu seksualnemu, ale często jest to przeżycie bardzo powierzchowne, niewiążące się z uczuciem, po prostu zaspokojenie fizjologicznej potrzeby. Kobiety w większości nie potrafią traktować seksu w podobny sposób i zazwyczaj angażują się również uczuciowo. To nie tylko kwestia różnic w strukturze mózgu obu płci, ale również wielowiekowych zwyczajów. Jednak to podejście zmienia się wraz z przemianami społecznymi – ocenia Zbigniew Liber. Potwierdzają to statystyki, które mówią, że zdradza 30-50% mężczyzn i 20-40% kobiet. I to właśnie ten drugi wskaźnik w ostatnich latach znacząco się podniósł. Coraz bardziej niezależne kobiety nie stronią od przygodnych romansów, które są sposobem na poszukiwanie partnera lub po prostu pomagają odreagowywać stresy i monotonię codzienności. – Nie jesteśmy stworzeni do jednej, trwałej miłości na całe życie, a małżeństwo jest kwestią umowy społecznej i zawsze było silnie skorelowane z religią oraz kwestiami majątkowymi. Z biologicznego
punktu widzenia kobiety są poliandryczne, a mężczyźni poligeniczni, natomiast zdarzające się w stałych związkach zdrady to, w jakimś stopniu, naturalna konsekwencja takiego stanu rzeczy. Co nie zmienia faktu, że często sami pracujemy na skok w bok partnera, zaniedbując jego potrzeby i nie dbając o własną atrakcyjność – dodaje dr Liber.
Rozpalona wyobraźnia
Brak satysfakcji z życia osobistego i zawodowego to czynniki podwyższonego ryzyka. 42-letnia Sentia z Poznania, pracownik biurowy, wyznanie rzymskokatolickie, pisze: „W moim małżeństwie źle się dzieje od kilku lat. Nie rozmawiamy ze sobą, nie żartujemy, nie spędzamy razem czasu, nie mówiąc już o kontaktach intymnych. Po wielu latach takiego życia zaczynamy dostrzegać, że nie jest tak, jak powinno być”. Niektórzy kryzys w związku dostrzegają wcześniej. 31-letnia Milenka przyznaje: „Mam monotonną pracę, w której się nudzę; podobnie jest w moim małżeństwie”. Na przekór temu jej motto to: „Korzystać z życia na maxa”. Szczęścia szukają również ci, którzy za sobą mogą mieć zaledwie drugą rocznicę wspólnego życia. „Mam męża i dziecko. Nie będę ukrywać, że rodzina jest dla mnie najważniejsza. Szukam romansu z mężczyzną, który będzie mnie traktował jak księżniczkę, który wie, że kobieta potrzebuje tyle samo zainteresowania, prezentów, co i dobrego seksu”, to opis 19-letniej studentki z Rzeszowa. Obok zdjęcie:
szczupła, zielonooka blondynka w wieczorowej sukience koloru bakłażana. – W internecie nie brak osób, które mają poważne problemy w realnym życiu – duży poziom neurotyzmu, niedojrzałości, poczucie zagubienia. Portale randkowe to dla nich forma szukania ucieczki przed trudnościami, która może być łatwiejsza niż stawianie im czoła w rzeczywistości – potwierdza intuicje netowych randkowiczek dr Maria Kujawa z Zakładu Psychologii Rozwojowej i Wychowawczej Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. I podkreśla, że na pewno nie są to osoby w pełni usatysfakcjonowane wspólnym życiem. – Do zdrady najbardziej skłonni są ci, którzy nisko oceniają związek oraz inne aspekty swojego życia. Ludzie realizujący się w pracy zawodowej, podejmujący zawodowe i pozazawodowe wyzwania, którzy mają swoje marzenia i cele – wspólne z partnerem, ale także te związane z własnymi pasjami – raczej nie szukają znajomości w internecie. Po prostu szkoda im na to czasu – zaznacza. Inne spojrzenie na kwestię zdrady prezentuje Esther
Perel, autorka niedawno wydanej, głośnej „Inteligencji erotycznej”, która pisze: „Nie zgadzam się z poglądem, że niewierność jest zawsze objawem głębszych problemów w związku. Jak się okazuje, mnóstwo zdradzających jest całkiem zadowolonych z własnych związków”. Problemem pozostaje przede wszystkim namiętność, dla której, zgodnie ze znanym porzekadłem, małżeństwo często bywa grobem, a romans jest oazą. „Romanse są ryzykowne, niebezpieczne i niepewne, a wszystkie te elementy napędzają pożądanie”, podsumowuje amerykańska psycholog.
„Monogamia nie dla ludzi...”
„Monogamia to pojęcie wymyślone przez ludzi i nie wiem, czy dla ludzi; faceci z natury nie są monogamistami. Kobiety deklarują wierność, ale z kimś te statystyczne 50% zdradza żony. Przyczyną bywa kryzys w związku, choć faceci zdradzają również, gdy jest dobrze. Kobiety raczej wówczas, gdy czują się niedowartościowane, porzucone, niezauważane”, stwierdza 35-letni Tomi, informatyk i fotograf amator z grona internetowych „znajomych”. Pytanie, czy warto być wiernym, kwituje słowami: „Jakoś trudno mi w to uwierzyć. Sądzę, że warto zdradzić, posmakować innej kobiety. Pomimo wszystko mam jakieś... ekhm wartości, granice i nie chwytałem każdej okazji”. O rozwodzie nie myślał, mają przecież dwójkę dzieci i nieźle się dogadują. Choć sam przeżył kilka romansów, nie jest pewien, czy wybaczyłby zdradę żonie: „Kiedyś chciałem, by miała romans – niech poczuje powiew wiatru w uda, tak jak ja. Później stwierdziłem, że gdyby to miało miejsce, rozwiódłbym się z nią w ciągu tygodnia, a teraz nie wiem”. Tomi z pewnością
podpisałby się pod słowami dr. Libera: – Wyłączność seksualna nie powinna być najwyższą wartością i niepotrzebnie bywa stawiana na piedestale jako coś niezwykle cennego. Nie jest ona również gwarantem trwałości związku. W życiu dojrzałego człowieka jest wiele ważniejszych niż seks wartości, które cementują związek i nadają życiu sens, a przelotny romans nie musi oznaczać końca świata i małżeństwa. 44-letnia Dana z Warszawy konto na portalu randkowym założyła podczas kursu komputerowego. „Był to okres, gdy córki wyprowadziły się do innego miasta na studia i okazało się, że z mężem łączą nas tylko dzieci. Z pasją zaczęłam wymieniać mejle i umawiać się na randki; byłam szczęśliwa, naładowana pozytywną energią, uwierzyłam, że jeszcze jestem kobietą. I to atrakcyjną”. Dana przyznaje, że szukała mężczyzn, w liczbie mnogiej – im więcej kontaktów, tym bardziej była przeświadczona o własnej atrakcyjności. „Może wydaje się to płaskie, ale dla kobiety, którą partner zauważa tylko wtedy, gdy brak obiadu na czas, jest
niezwykle istotne. W trójkątach funkcjonuję od czterech lat. Mąż, nawet jeśli się domyśla, sprawia wrażenie zadowolonego”, podsumowuje. Historia Dany jest symptomatyczna – gdy dzieci wyprowadzają się z domu, kobiety często dostrzegają, że ich związek to fikcja, a pojawienie się nowego mężczyzny często budzi je do życia; bywa, że romans ożywczo wpływa również na pożycie małżeńskie. – Powinniśmy ciągle się uczyć, jak być z drugim człowiekiem, jak komunikować się w związku, jak go pielęgnować. Zbyt często traktujemy współmałżonka niemal jak własność, zapominając o szacunku i potrzebnej wszystkim wolności, niezależności. A właśnie szacunek i pewien dystans pozwalają nam utrzymać związek i pożądanie seksualne do partnera – zaznacza Zbigniew Liber.
Odczarować zdradę
Zdaniem dr Kujawy obecność na portalach randkowych ludzi będących w stałych związkach to w większej mierze mechanizm kompensacyjny niż część nowej obyczajowości. – Osób, które bardzo dobrze funkcjonują w swoich związkach – a jak pokazują badania, takich jest niemało – raczej nie znajdziemy na portalach z serduszkiem. Natomiast ci, którzy przeżywają kryzysy związane z małżeństwem czy pracą zawodową, mają dzięki internetowi większe możliwości poszukiwania tego, czego ich zdaniem związek nie zaspokaja, lub po prostu nowego partnera – stwierdza. Przyznaje też, że trudno jednoznacznie powiedzieć, czy jesteśmy stworzeni do życia w stałym związku z jednym partnerem. – W tej kwestii nie ma chyba reguł. Ludzie powinni żyć tak, by byli szczęśliwi, a sami wiedzą najlepiej, kiedy tak się czują – mówi. Zdarzają się więc związki, w których małżonkowie dają sobie wolność w sferze seksualnej, i to czasami okazuje się dobrym rozwiązaniem. Najczęściej do momentu, gdy któreś z małżonków nie zakocha się i nie odejdzie. „Czy w
dobrym związku możliwe są zdrady? Tego nie wiem. Mój związek jest jak dobre przedsiębiorstwo. Dawno skończyło się zafascynowanie, pozostała tylko troska o dzieci i przyzwyczajenie. Uważam, że mąż nie powinien wiedzieć o moich romansach. W myśl zasady: czego oczy nie widzą... Pamiętam swój ból i rozgoryczenie, kiedy dowiedziałam się o jego romansie”, wyznaje Dana. A na kolejne pytanie odpowiada: „Wszystkie moje koleżanki i znajome są zarejestrowane w różnych portalach. Każda z nich ma grono wielbicieli, których trudno byłoby znaleźć w realu, i dyskretne romanse. Ta anonimowość w sieci jest cudowna”. Trudno odpowiedzieć, ile Polek i Polaków podziela doświadczenia i entuzjazm Dany, choć z pewnością wraz z dostępem do internetu poszerza się ich grono. – Zdrada rzadko okazuje się dobra dla związku, choć czasem przynosi korzyści osobie zdradzającej – potwierdzenie własnej wartości, informacje o sobie, wyrwanie z rutyny. Bywa też, że gubi nas nieustanne poszukiwanie lepszego partnera – to czasem droga donikąd,
którą wybieramy, bo mamy trudności z podjęciem pracy nad sobą i stałym związkiem – podsumowuje dr Kujawa. A dr Liber podkreśla: – Wcale nie jest tak, że zdrada niszczy związek całkowicie; wręcz przeciwnie – czasami otwiera oczy na pewne problemy. Ludzie zaczynają inaczej patrzeć na siebie, na życie, inaczej postrzegać partnera. Warto więc myśleć o zmianie naszej postawy wobec współmałżonka, ale też nieco odczarować zdradę.
Iwona Hałgas
PS Nicki bohaterów zostały zmienione.