Skok na "złoto głupców". Złodziej nie cieszył się długo zdobyczą
Mężczyzna był pewien, że ta jedna sprytna akcja o nieskomplikowanym planie, nie wymagająca narażania się na szczególne niebezpieczeństwo, przyniesie mu spore profity. Skok okazał się nieopłacalny w wielu wymiarach. Nie dość, że był ekonomicznym rozczarowaniem, to na dodatek wpakował 27-latka w kłopoty z prawem.
Mieszkaniec powiatu lubińskiego na Dolnym Śląsku odpowie za kradzież, jakiej dopuścił się w gminie Mirsk. Uczynił to podczas wycieczki do nieczynnej kopalni i urządzonego na jej terenie Muzeum Ziemi "Juna".
Mężczyzna zainteresował się żywo jednym z eksponatów, wystawionych w gablocie. Przyjrzał mu się bacznie, ale już zupełnie nie zadał sobie trudu, by pochylić się nad opisem. Następnie wykorzystał nieuwagę przewodnika, oprowadzającego grupę po wnętrzu muzealnym i połakomił się na złotą bryłkę.
Skok na "złoto głupców". Złodziej nie cieszył się długo zdobyczą
Jej nieobecność zauważyli pracownicy muzeum w niedzielę 22 maja. O stracie zawiadomili Komendę Powiatową Policji w Lwówku Śląskim. Jak poinformował podkomisarz Wojciech Jabłoński z dolnośląskiej policji, funkcjonariusze ustalili na miejscu, kto mógł się przyczynić do zniknięcia muzealnego eksponatu.
Policjanci dzięki pracy operacyjnej zdołali niemal błyskawicznie ustalić sprawcę. Okazało się, że 27-latek, mając do wyboru sporo cennych minerałów, wybrał fatalnie. Zwabił go złoty blask, lecz w jego ręce wpadło coś zupełnie innego niż złoto. Był to piryt, kamień szlachetny z grupy siarczków, o metalicznym połysku.Ze względu na swoją złotometaliczną barwę i notoryczne mylenie go z prawdziwym złotem dawniej nazywany był "złotem głupców" lub "kocim złotem".
Policjanci odzyskali skradzione mienie. Bryła pirytu wróciła do muzeum przy kopalni. W związku z popełnionym wykroczeniem funkcjonariusze skierowali sprawę do sądu.