Skandalu w przedszkolu ciąg dalszy! Święte oburzenie personelu zamiast skruchy
Po naszym wczorajszym artykule, w którym opisaliśmy skandaliczne traktowanie dzieci w Przedszkolu nr 199 przy ul. Łąkowej w Łodzi, w redakcji rozdzwoniły się telefony. Łodzianie telefonowali z wyrazami poparcia dla Renaty Świątek, mamy Olka, która odważyła się przerwać zmowę milczenia.
22.02.2005 | aktual.: 22.02.2005 09:44
Stosowane w tym przedszkolu drastyczne postępowanie wobec niesfornych kilkulatków nie mieści się w głowie: gaduły miały usta zalepiane plastrami, niegrzeczne szły za karę na ciemny strych. Opiekunki groziły im, że zastosują wykrywacz kłamstw. W jadalni gaduły jedzą na stojąco, albo sadzane są przy "oślim" stoliku i jedzą samotnie. Kiedy dzieci zawiadomiły panią, że po bójce jedno z nich ma szramę na buzi, ta nie zareagowała.
Sprawdziliśmy, co się wczoraj działo w placówce. Personel przedszkola nie wyraził nawet odrobiny skruchy, lecz święte oburzenie z powodu kalania dobrego imienia placówki. Rodzicom odbierającym dzieci podtykano do podpisu oświadczenia, że nie mają żadnych zastrzeżeń do stosowanych metod wychowawczych.
Skarga Renaty Świątek trafiła na biurko łódzkiego kuratora oświaty Jerzego Posmyka 2 lutego br. Po upływie dziewiętnastu dni zapytaliśmy pana kuratora jak przebiega wyjaśnianie sprawy.
- Będziemy sprawę badać - usłyszeliśmy w odpowiedzi. - Rozdamy rodzicom ankiety do wypełnienia. Jeśli potwierdzą się zarzuty wyciągniemy konsekwencje.
Mówią rodzice siedmioletniego Adrianka: - Od dwóch tygodni Adrian nie chodzi do tego przedszkola i nigdy już tam nie wróci. Opowiadał o zaklejaniu buzi plastrem. Histerycznie reagował nawet na słowo: przedszkole. Adrianek jest pod stałą opieką nefrologa i psychiatry, musi codziennie zażywać leki psychotropowe. W nocy rozpaczliwie krzyczy. Zamierzamy wystąpić przeciwko takim opiekunkom do sądu.
(gz)