"Skandaliczne wydarzenia". Grupa emerytów nie wyleciała na pielgrzymkę
To miała być pielgrzymka marzeń. Skończyło się na nerwach i straconych pieniądzach. Wyjazd odwołano, bo na pokład nie wpuszczono organizatora.
16.08.2024 | aktual.: 16.08.2024 19:18
Sytuacja miała miejsce 18 lipca. Ośmioosobowa grupa pielgrzymów miała polecieć na pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej w Lourdes. Organizatorem wyjazdu był Marian Będkowski, który namówił starsze, niepełnosprawne i chore osoby, by poleciały z nim do miejsca, w którym mogliby pomodlić się o zdrowie. Niektórzy emeryci na pielgrzymkę odkładali miesiącami.
Jak podawała "Gazeta Krakowska", pątnicy to ludzie po 70. roku życia, w tym jedna nawet skończyła 80 lat. Trzy osoby są ciężko chore, a jedna z nich cierpi na poważny nowotwór kości i wymaga stałej opieki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- W godzinach porannych, każdy z nich ustawił się w kolejce priorytetowej do odlotu, mój mocodawca zadbał bowiem nawet o to, aby nie musieli oni czekać zbyt długo na wejście do samolotu. Ponadto dwójka z pielgrzymów została na prośbę pana Będkowskiego zabrana na wózkach inwalidzkich na pokład maszyny, ponieważ z powodów zdrowotnych nie mogli i nie powinni czekać zbyt długo na wejście - napisał w mailu do "Gazety Krakowskiej" mec. Piotr Potocki, który jest pełnomocnikiem Mariana Będkowskiego, organizatora wycieczki.
Kiedy na końcu został tylko Będkowski, według mecenasa "doszło do skandalicznych wydarzeń", bo mężczyzna został skierowany na koniec zwykłej kolejki. W związku z tą sytuacją Będkowski miał poprosić o zwrot wcześniejszej opłaty za możliwość skorzystania z kolejki priorytetowej.
Nie polecieli na pielgrzymkę
- Usłyszawszy to, pracownica spółki (Ryanair - red.) nie tylko odmówiła zapłaty, ale nawet zagroziła, że w razie jakiejkolwiek skargi wyrzuci z samolotu nie tylko pana Będkowskiego, ale i pozostałe towarzyszące mu osoby. Mój mocodawca nie chciał jednak ulegać naciskom i poprosił o udzielnie informacji, gdzie może odzyskać niepotrzebnie uiszczoną kwotę. Pracownica spółki Ryanair uznała, że to jest wystarczający powód do odmówienia mojemu Mocodawcy przelotu - relacjonował pełnomocnik Będkowskiego.
Na miejscu interweniowała policja. - Policjanci ustalili, że jeden z pasażerów agresywnie zachowywał się wobec pracowników linii lotniczej oraz ich obrażał. Powodem zachowania mężczyzny miał być fakt, że pracownicy linii lotniczej polecili mu chwilę poczekać, zanim zostanie wpuszczony bez kolejki na pokład samolotu. W konsekwencji agresywne zachowanie mężczyzny spowodowało podjęcie decyzji o wycofaniu go z lotu - przekazała Justyna Flis z Komendy Powiatowej Policji w Krakowie.
- Pasażer zakłócał spokój przy wejściu na pokład samolotu na trasie Kraków – Lourdes (18 lipca). Służba Ochrony Lotniska wezwała pomoc policji na krakowskim lotnisku i pasażerowi słusznie odmówiono przyjęcia na pokład. Grupie pasażerów podróżujących z tym uciążliwym pasażerem nie odmówiono przyjęcia na pokład. Pozwolono im na lot, jednak nie zdecydowali się na lot z Krakowa do Lourdes - twierdzi Alicja Wójcik-Gołębiowska, rzeczniczka Ryanaira w oświadczeniu wysłanym "Gazecie Krakowskiej".
Marian Będkowski zapewnia jednak, że jego zachowanie nie było agresywne, a według mecenasa Potockiego, "Ryanair sprzedał na ten lot zbyt dużo biletów i personel wytypował Będkowskiego i jego towarzyszy prawdopodobnie dlatego, że jako osoby starsze, schorowane i mniej paradne zakładano, że nie będą protestować i nawet nie zażądają odszkodowania".
- Potraktowanie mnie za człowieka, który zagraża spokojnemu lotowi dlatego, że przedstawiłem swoje zdanie jest skandalem, który doprowadził do tego, że 8 osób nie mogło polecieć na zaplanowaną dawno pielgrzymkę. W pełni więc zaprzeczam, że zachowywałem się agresywnie - podsumowuje Będkowski.
Czytaj też: