O liczby chcę zapytać, ale chciałbym się przenieść do Sejmu, bo wczoraj mieliśmy do czynienia z ciekawą sytuacją. Pan, jako szef
klubu parlamentarnego największej formacji opozycyjnej, na pewno świetnie zna sprawę. Chciałem, żeby pan się do tego odniósł. Wczoraj
podczas wieczornych obrad Sejmu, posłowie wbrew intencjom Zjednoczonej Prawicy nie odrzucili uchwały
Senatu o odrzuceniu jednej z ustaw. Po kilkunastu minutach postanowiono dokonać reasumpcji głosowania, mikrofony
nagrały, jak jeden z ważnych polityków obozu rządzącego mówi: "jest prośba szefa, żeby zrobić
przerwę, bo chyba reasumpcję trzeba będzie zrobić.". To są słowa skierowane do pani Marszałek Sejmu. Pokażmy
tę sytuację na filmie.
"Jest prośba szefa, żeby zrobić przerwę, bo chyba reasumpcję trzeba będzie zrobić."
Kim
jest ów szef i o co chodziło?
Na sali sejmowej szefem powinien
być tylko Marszałek Sejmu. My te słowa usłyszeliśmy dopiero po zakończeniu obrad, dlatego że wychwyciły je
mikrofony, to są absolutnie słowa skandaliczne. To jest działanie w stylu "głosujemy do skutku, głosujemy aż wygramy,
głosujemy, nawet jak głosowanie jest rozstrzygnięte". To jest dzisiaj jakiś ogromny kryzys
polskiego parlamentaryzmu. Wiemy,
że debata publiczna w Sejmie umiera Wiemy, że PiS robi wszystko, żeby w Sejmie było jak najciszej,
i wczoraj mieliśmy do czynienia dokładnie z tym samym. Pamiętajmy, że w ten sam dzień, wczoraj,
został przegłosowany budżet, który został zamknięty w dwóch głosach. W dwóch głosowaniach. Jak można przegłosować
800 poprawek w dwóch głosowaniach? No każdy wie, że to jest w żaden sposób nielogiczne.
To jak pan odpowie, panie przewodniczący, skoro
pan o tym wspominał - pan miał faktycznie mocne wystąpienie w Sejmie wczoraj na ten temat. Prawo i Sprawiedliwość próbowało sytuację w związku
z tymże głosowaniem tłumaczyć na konferencji prasowej. Ale PiS nie daje za wygraną. Łukasz Schreiber, minister w Kancelarii Premiera pisze na
Twitterze, czy pyta w zasadzie opozycję: "Czy opozycja zdaję sobie sprawę, że głosując za podtrzymaniem weta Senatu i odrzuceniem ustawy
o kadrach medycznych, jest jednocześnie jest za obniżeniem wynagrodzeń lekarzy?". To jest pytanie posła Schreibera, który
mówi, że 31 grudnia mija termin gwarantowanej pensji zasadniczej na poziomie 6750 zł.
Z tego wynika, że to wy, jako opozycja, wbijacie kij w szprychy.
Po pierwsze, jeżeli coś z gwarantowane, to znaczy, że to jest tylko gwarancja, a rząd ma w tej sprawie wolny
wybór. Ale to nie chodzi o to głosowanie. Ta ustawa
akurat dotyczy bardzo poważnej sprawy, bo według tej ustawy do Polski będzie mogła przyjechać nawet pielęgniarka,
która jest spoza Unii Europejskiej, która nie mówi po polsku, która nie ma poświadczeń, jeśli chodzi o dyplom, gdzie
żadna polska uczelnia nie jest w stanie stwierdzić i poświadczyć jej doświadczenia. I tak naprawdę każdy będzie mógł się podać
za każdego. Jeżeli chcemy, żeby tacy ludzie nas
leczyli, no to rzeczywiście widać, że ten rząd nie ma żadnego pomysłu na walkę. Ale tutaj chodzi
tak naprawdę coś innego. Chodzi
o fundamentalne prawo Sejmu do wyrażenia swojego zdania. Jeżeli w Sejmie
mamy rozstrzygnięte
głosowanie, to
mamy rozstrzygnięte głosowanie. Tak było w przypadku podwyżek dla lekarzy. Wtedy
kiedy przegrali głosowanie i
nie zrobili reasumpcji, postanowili nie drukować ustawy przez kilka tygodni. Mimo że jest to złamanie prawa, mimo
że za to jest Trybunał Stanu. I dlatego mówię, że w sprawach tych wszystkich afer, w sprawach tego wszystkiego co się w
Polsce dzieje w związku z COVID-em, epidemią i wszystkimi aferami PiS-u nie - będzie żadnej grubej kreski. My
dzisiaj zbieramy te dane, zbieramy te dane po to, żeby w odpowiednim momencie je wykorzystać.