"Skandaliczna" okładka "Faktu" o synu Leszka Millera. Naczelny gazety przeprasza
"Ojciec wybrał politykę, a syn sznur" - brzmi tytuł okładki weekendowego wydania "Faktu". Mocne słowa natychmiast wywołały falę krytyki. "Wszystkich, którzy czują się urażeni tytułem do tekstu o życiu Leszka Millera juniora, przepraszam" - pisze teraz na Twitterze redaktor naczelny Robert Feluś.
Jak ustaliła Wirtualna Polska, syn byłego premiera Leszka Millera najprawdopodobniej popełnił samobójstwo. Obszerny artykuł o jego problemach z depresją, alkoholem i rozpadzie małżeństwa zamieścił w weekend dziennik "Fakt". Tekst zatytułowano bardzo mocnym zdaniem.
"Skandaliczna okładka. Ojciec stracił jedynego syna. Jak tak można?" - pytają internauci.
Rzeczniczka SLD: "To skur****stwo"
Głos zabrały również znane osoby. "Wczoraj czytałem komentarze pod wpisem Leszka Millera. Dziesiątki komentarzy! I wiecie co? Wszyscy, jak jeden mąż składali kondolencje, wyrazy współczucia i szacunku. Bez wyjątku! Was na to nie było stać. Jesteście zerem" - skomentował Bartłomiej Graczak, reporter TVP.
Szefowa gabinetu politycznego premiera Leszka Millera w latach 2003-2004, Aleksandra Jakubowska, dodała: "Wracam z pogrzebu Leszka Millera Jr. Widziałam rozpacz Oli, Leszka i Moniki... Porządny człowiek z tym brukowcem, którego nazwy brzydzę się wymienić, nie powinien mieć nic wspólnego!".
"W głębokim poważaniu można mieć takie przeprosiny już po ukazaniu się tytułu, a ukazuje się on w dzień pogrzebu syna pana premiera Millera" - napisała z kolei rzeczniczka SLD Anna Maria Żukowska. "Były wkalkulowane w cenę publicity. Nie wierzę w ich szczerość. To, co zrobił "Fakt", można określić tylko jednym wyrażeniem: skur**stwo".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
W końcu zareagował sam redaktor naczelny gazety Robert Feluś, który opublikował w sieci krótkie przeprosiny.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Ojciec zmarłego: drogi Leszku, musimy cię dziś tu zostawić
Uroczystości pogrzebowe jedynego syna byłego premiera Leszka Millera odbyły się w sobotę w podwarszawskim Żyrardowie. Urna z prochami 48-latka spoczęła w rodzinnym grobowcu. Millera juniora żegnały tłumy: rodzina, znajomi, działacze i politycy. Drżącym głosem przemawiał do zgromadzonych ojciec zmarłego.
- "Dlaczego umarłeś?". To pytanie będzie nas dręczyć przez całe nasze życie. Towarzyszyć nam będzie jeszcze ponura moc słowa "nigdy". Już nigdy nie usłyszymy z ust naszego syna pogodnego "cześć mama, cześć tata, co słychać?" - mówił Leszek Miller.
Podkreślił, że wraz ze śmiercią jego syna umiera część każdego z członków ich rodziny. - Mój drogi Leszku, musimy cię dziś tu zostawić, ale zawsze będziesz w naszym wspomnieniu i zawsze będziesz naszą miłością - powiedział.
Leszek Miller junior miał 48 lat. Jego ojciec podkreślił, że wiek nie ma znaczenia, bo dla każdego rodzica pochowanie własnego dziecka to największy koszmar jaki może sobie wyobrazić.
Pogrzeb Leszka Millera juniora w podwarszawskim Żyrardowie
Samobójstwo?
Jak ustaliła Wirtualna Polska, na kilka godzin przed śmiercią w domu Millera doszło do jego kłótni z partnerką Katarzyną.
- Byłam w domu. Ja go znalazłam. I to było najgorsze, co mnie w życiu spotkało. Zastać tak osobę, którą się kocha. To było koło 11-12 w południe. Spałam na dole, bo mieliśmy sprzeczkę, a on był wtedy u góry. Jeszcze koło 2-3 w nocy zszedł na dół i potem zamknął się w sypialni na górze - mówiła WP pani Katarzyna, narzeczona syna byłego premiera.
- Potem rozegrał się horror, najgorszy jaki można sobie wyobrazić. Żałuję, że nie poszłam spać na górę. Może by inaczej to się potoczyło - dodała.