Skandal w Teatrze Starym, widzowie oburzeni. Spektakl "Do Damaszku" przerwano
Skandal w Teatrze Starym w Krakowie. Spektakl "Do Damaszku" w reżyserii Jana Klaty musiał zostać przerwany. Widzowie byli bowiem oburzeni tym, co zobaczyli na scenie. Z widowni słychać było krzyki: Wstyd! Hańba! Dość! To jest Teatr Narodowy! Z kolei reżyser wykrzykiwał w stronę widzów: Wynoście się stąd!
Jak informuje Radio Kraków, protestowała grupa kilkunastu starszych osób, nazywających siebie "miłośnikami" Narodowego Starego Teatru. - Kiedyś to była wizytówka Krakowa. Teraz ludzie nie chcą chodzić do tego teatru. - mówili.
Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter Wirtualnej Polski, cała akcja była zaplanowana przez środowiska prawicowe i była "ustawką". Za całym zamieszaniem stoi krakowskie środowisko "oburzonych", które miało wykupić ok 50 biletów i na umówiony znak przerwać spektakl w Teatrze Starym. Akcja protestacyjna miała zwrócić uwagę na liberalizowanie krakowskiej sceny teatralnej oraz niegodzenie się na obsceniczne zachowanie w - jak do tej pory było uważane - ulubionym teatrze konserwatystów.
Krakowscy artyści nie chcą komentować zdarzenia, choć jednogłośnie uznali, że jest to niezrozumienie sztuki oraz nieposzanowanie "desek" teatru.
Salę opuściło kilkadziesiąt osób. Widzowie byli zniesmaczeni widokiem Krzysztofa Globisza "kopulującego ze scenografią" oraz Dorotą Segdą, która imitowała akt seksualny - podaje portal wPolityce.pl.
"Zdarzyła się rzecz historyczna, chyba pierwszy raz w dziejach Teatru Starego spektakl przerwano. Zaczęła się dyskusja aktorów stojących na scenie i ludzi, którym się to nie podobało. Pan Klata w swoim zarozumialstwie wykrzykiwał: wynoście się stąd!" - opisywał wydarzenia Witold Gadowski, który był wśród widzów.
W tej sztuce jest żenująca pustka intelektualna Zdaniem Gadowskiego sam spektakl był wulgarny i pozbawiony przekazu. "Każdy, nawet najbardziej szokujący środek wyrazu się broni w momencie, gdy stoi za nim jakiś zamysł twórczy, pewna inteligencja, która pobudza do myślenia. Tymczasem w tej sztuce jest żenująca pustka intelektualna. Sądzę, że panu Klacie nie staje już intelektu" - ocenia publicysta wPolityce.
"Scena Narodowa, dotowana sumą kilkunastu milionów złotych rocznie z mojej kieszeni, jako podatnika, czyli z budżetu państwa, zamieniła się w niezbyt wyszukany cyrk, gdzie każdy z aktorów prześciga się w bardziej prowokacyjnym wygłupie. To był bardziej wygłup, niż dojrzałe aktorstwo, choć zarówno Dorota Segda, jak i Krzysztof Globisz mają dobry poziom warsztatu i potrafią zagrać wszystko. Żal patrzeć na aktorów obdarzonych takim warsztatem, kiedy się deklasują" - pisze dalej Witold Gadowski.
Portal podaje również, że podczas spektaklu "do Krzysztofa Globisza podeszła starsza pani, wyglądająca na jego znajomą. Coś do niego powiedziała. Widzowie widzieli później zmieszanie i łzy w jego oczach. Do Doroty Segdy, która w wulgarnej scenie imitowała kopulację, podszedł Stanisław Markowski (polski fotograf, dokumentalista, wykładowca w Krakowskiej Szkole Teatralnej) z pytaniem czy naprawdę chce zostać "złapana" w takiej pozie."
Gdy protestujący opuścili salę, spektakl został wznowiony - informuje Radio Kraków. Dyrektor Jan Klata nie chciał komentować zajścia. „Szkoda czasu na bzdury” - powiedział.
"Wiedziałem, że takie coś może nastąpić"
- Taka sytuacja jest po raz pierwszy w Krakowie. Ale co można powiedzieć? Nastąpił rozdźwięk w środowisku widzów, którzy byli przyzwyczajeni przychodzić do najlepszego teatru w Europie - skomentował całą sytuację dla Wirtualnej Polski aktor Jerzy Fedorowicz.
- Od jakiegoś czasu teatr stał się miejscem nowego pokolenia, starają się być teatrem nowoczesnym, przy pomocy klasycznych dramatów. O sytuacji, jaka miała miejsce ostatnio, wiedziałem, że takie coś może nastąpić. Ci ludzie oburzeni uważają, że taka sztuka jest głupia. Po prostu głupia. To jest forma, która może być w teatrze studenckim. Za moich czasów, to był teatr, który mówił językiem naszego pokolenia. Poruszał sprawy osobowości i dramatu. Teraz aktor nie ma za dużo powiedzenia w Teatrze Starym - powiedział.
- To grupa osób nieprzypadkowych. To ludzie, którzy protestują przeciwko takiej zmianie Teatru Starego. Jeśli proponuje się program, który odwołuje się do starszych tradycji, a później się to depcze, to zaczyna się burza. Takie teatry powinny być na "offie", a Stary Teatr nie musi być konserwatywny, ale zwyczajnie nie może być głupi - zakończył rozmowę Jerzy Fedorowicz.
"40-letni buntownik"
Jan Klataod stycznia 2013 r. pełni funkcję dyrektora Narodowego Starego Teatru. "Jan Klata: 40-letni buntownik, niegdysiejszy katolik z różańcem w kieszeni, szukający swojego stosunku do Boga, może także robiący rachunek sumienia" - pisze o reżyserze polityka.pl. Kiedy minister kultury ogłosił, że Jan Klata zostanie dyrektorem Narodowego Starego Teatru w Krakowie, wzbudziło to wiele kontrowersji. Zespół teatru był podzielony w ocenie osobowości i metod pracy jednego z najbardziej awangardowych i kontrowersyjnych reżyserów, który miał kierować jedną z najbardziej zasłużonych, tradycyjnych scen polskich.
Sam Klata dzielił się autorefleksją: "W środowisku prawicowym natychmiast radykalizuję się na lewo. I odwrotnie. Zapewniam temperaturę dyskusji, to zdążyłem zauważyć. Wszyscy czekają podczas paneli, 'kiedy Klata powie w końcu coś, za co można by się obrazić'. I zwykle się doczekują”.
Źródło: wPolityce.pl, WP.PL, Radio Kraków