Skandal w norweskiej rodzinie królewskiej
Norweska księżna Mette-Marit odbyła w październiku sekretną wyprawę do Indii. W szpitalu odebrała od surogatki parę bliźniąt i na kilka dni zaszyła się gdzieś wspólnie z dziećmi. Pełną moralnych i prawnych dylematów historię ujawniła gazeta "Haugesunds Avis".
04.12.2012 | aktual.: 04.12.2012 15:31
Norweski dziennik czekał z publikacją do czasu, aż dzieci dotrą do kraju. Opublikował szokujący dla wielu Norwegów materiał dopiero po upewnieniu się, że tekst nie zaszkodzi najmłodszym bohaterom tej historii. Działania księżnej są już szeroko komentowane w Norwegii i wydaje się, że to dopiero początek dyskusji.
"Blond niania z Norwegii"
Księżna Mette-Marit pojechała do Indii na prośbę zaprzyjaźnionej pary homoseksualnej. Panowie mieli problemy z otrzymaniem wizy, a tym czasem w Indiach w każdej chwili mogły przyjść na świat bliźnięta będące dziećmi jednego z partnerów. Indie to światowa potęga zastępczego macierzyństwa. Ponieważ wykorzystanie surogatek, czyli matek zastępczych przyjmujących zapłodnioną komórkę jajową (własną lub innej kobiety) i po urodzeniu dziecka oddających je rodzicom, jest tam legalne, co roku do tego kraju ciągną tysiące niepłodnych par. Szacuje się, że kliniki, agenci i pośrednicy zarabiają na tym równowartość 8 miliardów złotych rocznie.
Czy król Norwegii ma klawe życie? zobacz zdjęcia
O sekretnej, prywatnej misji księżnej wiedziała norweska ambasada w Indiach, ale zaledwie kilka zaufanych osób znało jej prawdziwy cel. Pracownicy kliniki, w której bliźnięta przyszły na świat, myśleli, że po bliźnięta zgłosiła się wynajęta przez norweską parę "blond niania". Mette-Marit odebrała dzieci i zajmowała się nimi w nieznanym dziennikarzom miejscu aż do czasu, w którym maluchami mógł się zająć ktoś z ich rodziny.
Kiedy dziennikarze pokazali zdjęcia norweskiej rodziny królewskiej ordynatorowi kliniki, ten nie mógł uwierzyć, że rozmawiał osobiście z księżną z fotografii. - Ona wyglądała tak zwyczajnie… - powiedział zdumiony dziennikarzowi "Haugesund Avis".
Bez wyjścia
W Norwegii wykorzystanie surogatek jest niezgodne z prawem. W 2011 roku 22 norweskie pary skorzystały z usług zastępczych matek w Indiach, zaś w 2012 roku już 27. I to mimo faktu, że norweskie władze to odradzają. Chodzi o względy humanitarne. Indyjskie surogatki decydują się na zastępcze macierzyństwo nie z chciwości, a ze skrajnej biedy. Dla wielu z nich to jedyny sposób, by wychować własne dzieci. Europejscy i amerykańscy rodzice, którzy dzięki surogatkom doczekali się potomstwa, przekonują, że to korzystny układ dla obu stron. Dla bezpłodnej pary to jedyna szansa, by zostać biologicznymi rodzicami. Dla Hinduski to z kolei szansa na wykształcenie syna lub korzystne wydanie za mąż córki.
Norweska księżna tłumaczyła - za pośrednictwem rzecznik prasowej, że zdawała sobie sprawę z możliwych konsekwencji, ale czuła, że jest w sytuacji bez wyjścia. Jako jedyna miała możliwość pojechać i odebrać dzieci, które w innej sytuacji mogłyby zostać pozbawione opieki. Jeden z panów proszących o tę niezwykłą przysługę to pracownik pałacu królewskiego. Panowie zresztą wydali krótkie oświadczenie, w którym zapewniają, że do końca życia pozostaną księżnej bezgranicznie wdzięczni.
Podziw i krytyka
Na komentarze nie trzeba było w Norwegii długo czekać. Jedni chwalą Mette-Marit za to, że postawiła dobro nieznanych sobie dzieci ponad własne. Choć zdawała sobie sprawę, że spadną na nią gromy, wybrała to, co podpowiadało jej serce. Inni ganią za brak rozwagi i pośrednie wspieranie systemu opartego na krzywdzie najsłabszych. Norweska rodzina królewska od lat zajmuje się pomocą humanitarną na całym świecie. Wszyscy jej aktywni członkowie, co roku odbywają nawet ponad 400 spotkań związanych z promowaniem postaw prospołecznych, wolontariatu, programów rozwojowych i kulturalnych. Odbierając bliźnięta z indyjskiej kliniki norweska księżna stanęła po jednej ze stron w dyskusji, w której dotąd nie zabierała głosu.
Oeyvind Haabrekke z Chrześcijańskiej Partii Ludowej powiedział dziennikowi "Dagbladet", że jeśli to prawda, iż dzieci zostałyby porzucone, gdyby nikt ich na czas nie odebrał, to obnaża to cynizm "biznesu" zastępczego macierzyństwa. Jego zdaniem to najlepszy dowód, by nawet w największej desperacji nie korzystać z ofert hinduskich klinik.
Natomiast Bent Hoeye z Norweskiej Partii Konserwatywnej pochwalił Mette w "VG" mówiąc, że "każdy z nas życzył by sobie takiej przyjaciółki". I dodał, iż wykorzystanie surogatek w Norwegii nadal powinno być zakazane.
Specjalnie dla Wirtualnej Polski Sylwia Skorstad, Trondheim