PolskaSkandal w Kielcach: znikają sądowe akta

Skandal w Kielcach: znikają sądowe akta

W Kielcach głośna stała się ostatnio sprawa tajemniczego zniknięcia akt z miejscowego Sądu Rejonowego. Zaginęły m.in. akta syna znanych adwokatów, oskarżonego o pobicie policjanta. Pisały już o tym lokalny dodatek Gazety Wyborczej oraz kieleckie Echo Dnia.

07.09.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29

W swojej karierze nigdy nie spotkałem się z takim przypadkiem - twierdzi Adam Kabziński, rzecznik kieleckiego sądu, sędzia z 25-letnim stażem. Pytany ilu spraw dotyczą zaginione akta, odpowiedział, że kilku, prawie dziesięciu. Jak dowiedziała się nieoficjalnie "Gazeta w Kielcach" może być ich nawet 30. Rzecznik stwierdził, że nie wie jakiego rodzaju są to sprawy. Bez ich odtworzenia niemożliwe jest osądzenie i skazanie sprawców.

Cała sprawa wyszła na jaw dzięki policjantowi z Komendy Wojewódzkiej Policji. Od kilku lat przed sądem toczył się jego proces przeciwko osobom, które go pobiły. Wśród nich był Grzegorz M., syn znanych adwokatów. Pewnego razu policjant chciał sprawdzić co się dzieje w jego sprawie i wtedy dowiedział się, że akta zaginęły.

Okazało się, że 7 września 2000 r. sędzia, który prowadził sprawę przeciwko Grzegorzowi M., poprosił przed kolejną rozprawą o akta. Ale w sekretariacie wydziału akt nie znaleziono. Przy okazji wyszło na jaw, że brakuje także akt innych spraw. Kierowniczka sekretariatu złożyła wniosek o ich odtworzenie. Nikt za bałagan w wydziale nie poniósł jednak żadnych konsekwencji.

Sąd Rejonowy zwrócił się w październiku 2000 r. do obrońców Michała G. i prokuratury w Skarżysku o nadesłanie dokumentów i akt kontrolnych, ale nie uzyskano odpowiedzi. Podobne pisma wysłano w styczniu 2001 r. do komend policji w Skarżysku i w Kielcach.

Następne ponaglenia wysłane miały być w lutym, marcu, maju i czerwcu. Tyle że żadne z tych pism nie ma zwrotnego potwierdzenia odbioru przez adresata... Dopiero na ostatnie (z 1 czerwca) zastępca komendanta miejskiego w Kielcach Krzysztof Wątorek odpisał prezesowi Sądu Rejonowego. Stwierdził, że żadnych wcześniejszych pism nie otrzymał, a szkoda, bo właśnie akta wysłano do warszawskiego archiwum. A w archiwum Komendy Głównej Policji akta komisyjnie zniszczono, bo minął termin ich przetrzymywania.

Grzegorz M. jest dobrze znany policji. W styczniu 1994 r. w wieku 15 lat był sprawcą wypadku drogowego, w którym zginęło pięcioro młodych ludzi. Trafił za to do poprawczaka. Został też skazany w marcu 1996 r. na dwa lata w zawieszeniu za pobicie człowieka i zdemolowanie baru. Gdyby wyrok w sprawie pobicia policjanta wydano, Grzegorz M. musiałby odbyć poprzednio orzeczoną karę, bo przestępstwa dopuścił się w warunkach recydywy. W październiku tego roku mija jednak termin wykonania kary.

Co tu dużo mówić, jest to bardzo niepokojąca sprawa. Przedziwna zbieżność zaginięcia akt sądowych i zniszczenia dokumentów policji budzi co najmniej zastanowienie. Tych akt nie można było przecież wynieść w kieszeni, musiały być co najmniej dwa tomy, czterysta stron - mówi sędzia Kabziński. (mag)

sądkielceakta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)