Skąd wzięły się pogłoski o awarii w elektrowni atomowej?
Od środy w Kursku krążą pogłoski,
jakoby doszło do awarii w tamtejszej elektrowni atomowej. Nie
potwierdzają tego żadne kompetentne organy, ale plotki żyją
własnym życiem i zataczają coraz szersze kręgi.
23.04.2005 | aktual.: 23.04.2005 18:24
19 kwietnia miało tam rzekomo dojść do skażenia radioaktywnego podczas uruchamiania jednego z reaktorów po planowym remoncie. Wielu ludzi uskarżało się tego dnia na złe samopoczucie.
Jak napisała piątkowa "Komsomolskaja Prawda", 19 kwietnia wielu mieszkańców Kurska rzeczywiście skarżyło się na złe samopoczucie - słabość i senność.
Dyrekcja elektrowni atomowej kategorycznie zaprzeczyła, by na jej terenie wydarzyło się cokolwiek nadzwyczajnego. Przekazała też, że blok reaktorowy nr 2 - bo o nim mowa - wyłączony 5 marca, został ponownie włączony do sieci 10 kwietnia, a nie 19 kwietnia.
Wszelako pogłoski o rzekomej awarii żyły dalej własnym życiem. W Charkowie, na Ukrainie, mieszkańcom radzono nawet, aby na wszelki wypadek nie wychodzili z domów, a już na pewno, by nie posyłali dzieci do szkół i przedszkoli.
Tymczasem, według "Komsomolskiej Prawdy", złe samopoczucie niektórych mieszkańców Kurska w dniu 19 kwietnia lekarze tłumaczą... niskim ciśnieniem atmosferycznym.
Krążące w Polsce pogłoski, że na terenie Rosji lub innego z naszych wschodnich sąsiadów miała miejsce awaria w elektrowni atomowej, to tylko plotka. Stacja monitoringu Państwowej Agencji Atomistyki (PAA) nie ma żadnych informacji o skażeniu - powiedział dyspozytor PAA, Maciej Skarżewski.