Sikorski nie posłuchał Tuska. Dziś tłumaczy się ze swoich słów. Konsekwencje mogą być poważne

Radosław Sikorski miał być jedną z czołowych postaci kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej, ale jego kontrowersyjne wypowiedzi - według znacznej części naszych rozmówców - nie służą dziś największej formacji opozycyjnej. Były szef MSZ po burzy, jaką wywołały jego wypowiedzi o Ukrainie, musi się tłumaczyć. Nie tylko przed Donaldem Tuskiem.

Donald Tusk i Radosław Sikorski
Donald Tusk i Radosław Sikorski
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Andrzej Iwanczuk/REPORTER
Michał Wróblewski

24.01.2023 | aktual.: 25.01.2023 08:30

Wielu polityków związanych z PO w nieoficjalnych rozmowach przyznaje, że trudno sobie wyobrazić nie tylko start Radosława Sikorskiego w wyborach do Sejmu (a o takiej możliwości mówiło się w Platformie), ale także to, że wróci na stanowisko ministra spraw zagranicznych po przejęciu władzy przez opozycję.

Sikorski ma jednak swoich zagorzałych obrońców: - Twardy elektorat go uwielbia. Po co pozbywać się takiego atutu? - pyta jeden z polityków.

Będzie chryja

Znacząca część polityków partii opozycyjnych - z Platformą Obywatelską włącznie - jest zaniepokojona kolejnymi wypowiedziami europosła i byłego szefa MSZ. Radosław Sikorski w rozmowie z Radiem Zet zasugerował, że polski rząd po 24 lutego 2022 r. - w pierwszych 10 dniach inwazji Rosji - mógł być zainteresowany rozbiorem Ukrainy. "Myślę, że PiS miało moment zawahania w pierwszych 10 dniach wojny, gdy wszyscy nie wiedzieliśmy, jak ona pójdzie, że może Ukraina upadnie. Gdyby nie bohaterstwo Zełenskiego i pomoc Zachodu, to różnie mogło być" - powiedział Sikorski.

Politycy opozycji, pytani o ten wywiad tuż po jego emisji, dystansowali się od europosła Platformy. - Od początku wiedziałem, że będzie z tego chryja - komentował wywiad Radosława Sikorskiego w rozmowie z Wirtualną Polską jeden z czołowych polityków PO.

Po słowach byłego szefa MSZ w rządzie PO-PSL faktycznie rozpętała się burza, ale politycy Platformy długo oficjalnie nie chcieli odnosić się do tematu. "Panie redaktorze, nie widziałem tego wywiadu"; "proszę pytać rzecznika"; "nie znam kontekstu" - odpowiadali.

Dla nich to sprawa mocno niewygodna, bo Radosław Sikorski - dziś jeden z najbliższych doradców Donalda Tuska - nie pierwszy raz wywołuje swoją publicystyczną aktywnością spore zamieszanie.

Sikorski znów na dywaniku

W 2014 roku Sikorski w wywiadzie dla Politico przyznał, że Władimir Putin złożył premierowi Donaldowi Tuskowi propozycję "podzielenia się Ukrainą", która - jak mówił rosyjski dyktator - jest "sztucznym państwem". Ówczesny marszałek Sejmu, a wcześniej szef MSZ, najpierw twierdził, że propozycja złożona Tuskowi przez Putina padła w Moskwie, a później - że na molo w Sopocie.

Donald Tusk oczywiście zaprzeczył, że kiedykolwiek propozycja rozbioru Ukrainy padła w jego obecności ze strony Putina.

Kilka miesięcy temu rozpętała się kolejna burza, w której centrum znalazł się Sikorski. Po informacjach o uszkodzeniu rurociągu Nord Stream były szef MSZ napisał na Twitterze: "Thank You, USA". Tym samym europoseł PO dał do zrozumienia, że za zniszczenie infrastruktury energetycznej Rosji odpowiedzialni są Amerykanie. I znowu - niedługo tym - musiał połykać własny język.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz też: Poseł PO o słowach Sikorskiego. "To nie moja poetyka"

Od stwierdzenia Sikorskiego musieli odcinać się wtedy nie tylko polscy politycy, ale nawet władze USA. Zwłaszcza po tym, jak wpis Sikorskiego przez długi czas wykorzystywała rosyjska propaganda - również na najwyższym szczeblu.

Wystarczy przypomnieć, jak tweet byłego szefa MSZ przed kamerami mediów całego świata z nieskrywaną satysfakcją pokazywał przedstawiciel Kremla przy Organizacji Narodów Zjednoczonych. - Paliliśmy się wtedy ze wstydu - wspomina jeden z polityków Platformy.

Rosyjski przedstawiciel przy ONZ pokazuje tweet Sikorskiego
Rosyjski przedstawiciel przy ONZ pokazuje tweet Sikorskiego© TT | TT

Za tamto zachowanie Sikorski został publicznie skarcony przez Tuska. "Sikorski dobrze zdaje sobie sprawę, że popisał się niepotrzebną ekstrawagancją. Ten wpis nie był ani mądry, ani potrzebny, ani odpowiedzialny" - stwierdził przewodniczący PO, informując, że "odbył się z Sikorskim poważną rozmowę".

Jak przyznał Tusk, "Sikorski wie, że źle się stało, zna moją opinię na ten temat i będzie się bardzo konsekwentnie wystrzegał tego typu ekstrawagancji".

Minęło jednak kilka miesięcy i były szef MSZ - za nic mając ostrzeżenia swojego lidera - znów popisał się "ekstrawagancją", dając pożywkę rosyjskiej propagandzie i zadziwiając naszych partnerów z Ukrainy. - Oni muszą być wściekli na tego typu teksty - mówi jeden z polityków opozycji.

Sikorski znów - jak słychać nieoficjalnie - miał rozmawiać na temat swojego zachowania z Tuskiem, ale szczegółów tej rozmowy nie udało nam się ustalić.

Wiadomo jedynie tyle - tak przynajmniej przekazali publicznie szef klubu parlamentarnego KO Borys Budka i sekretarz generalny PO Marcin Kierwiński - że formalnie były szef MSZ żadnych konsekwencji nie poniesie. - To burza w szklance wody. Niby jak mielibyśmy je wyegzekwować? - pyta retorycznie jeden z polityków PO.

Kto nie grzeje tematu

Niektórzy nasi rozmówcy wskazują, że Sikorski może ponieść konsekwencje mniej formalne, ale za to dotkliwe. - Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś z takim niewyparzonym językiem i o takim temperamencie stanął na czele MSZ. A wiem, że Radek o tym marzy - mówi nam jeden z polityków związanych z Platformą.

Inny dodaje: - Sikorski na czele MSZ to przepis na zawał dla Donalda.

Kolejny rozmówca przekonuje, że Sikorski powinien usunąć się w cień na czas kampanii wyborczej, a wszelkie dyskusje o stanowiskach, które mógłby objąć w przyszłości europoseł PO, nie mają dziś większego sensu. - Za parę miesięcy i tak nikt o jednej czy drugiej wypowiedzi nie będzie pamiętał - słyszymy.

Jeden z polityków zwraca nam uwagę, żeby nie przeceniać wagi słów Sikorskiego, "bo one huczą tylko w rządowej telewizji". - W TVN nie ma o tym nawet wzmianki. Przypadek? - pyta nasz rozmówca. Twierdzi, że jeśli tematu "nie grzeją 'Wyborcza' z TVN24, to sprawy nie ma i nie ma się czym przejmować".

Mówi polityk PO: - Sikorskiego można próbować schować, ale co to da? Twardy elektorat go uwielbia i zawsze będzie go bronić. Pozostałych wyborców, oprócz PiS, jego wyskoki raczej nie podniecają. Gorzej, że Radek pali sobie takimi wystąpieniami papiery na Ukrainie.

Kolejny rozmówca broni byłego szefa MSZ: - Donald nie da sobie wejść na głowę i pozbywać się swoich ludzi, bo tak chcą pisowcy. Sikorskiemu włos z głowy nie spadnie.

Niektórzy eksperci twierdzą jednak, że europoseł PO powinien ponieść konsekwencje. Tak twierdzi m.in. Witold Jurasz - były dyplomata - który napisał, że "jeśli PO nie wyciągnie wobec Radosława Sikorskiego konsekwencji, zasadnym będzie pytanie, czym partia ta różni się od PiS i czy nie jest tak, że PO - podobnie jak PiS - stać na potępianie szkodzenia polskiej racji stanu, ale tylko wówczas, gdy szkodą jej politycy z drugiej strony politycznej barykady".

We wtorek 24 stycznia głos zabrał ponownie Radosław Sikorski, który próbował tłumaczyć swoje teorie. "We fragmencie dotyczącym wojny za naszą wschodnią granicą przypomniałem, że Kreml już kilka lat temu czynił aluzje do podboju Ukrainy, a niektórzy poplecznicy Putina proponowali Polsce rozbiór sąsiada. Powiedziałem też, że Kreml byłby przeszczęśliwy, gdyby Polska lub Węgry się na taki krok zdecydowały" - napisał na Facebooku europoseł PO.

Jak dodał, nawiązując do swoich słów, "chodziło oczywiście o 'moment zawahania' w polityce wobec Ukrainy". "Dość przypomnieć, że już wiedząc od Amerykanów o rosyjskich planach agresji polski premier spotykał się w Warszawie i Madrycie z przedstawicielami prorosyjskich radykałów z całej Europy na czele z Viktorem Orbanem i Marine Le Pen" - napisał Sikorski. Były szef MSZ dodał, że "na szczęście ostatecznie nie poszedł drogą swoich zagranicznych sojuszników i dziś poparcie dla Ukrainy jest bodaj jedyną kwestią, w której panuje w Polsce ponadpartyjna zgoda".

Cały wpis Sikorskiego poniżej.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie