Sikorski członkiem międzynarodowej rady ds. reform na Ukrainie
Były szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski na zaproszenie prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki został członkiem międzynarodowej rady konsultacyjnej ds. reform w tym kraju. Sikorski poinformował, że przyjął tę propozycję.
11.09.2015 | aktual.: 11.09.2015 20:00
- Tak, mogę potwierdzić, że przyjąłem tę ofertę. Jest to oczywiście funkcja honorowa, niezwiązana z jakimś wynagrodzeniem. Spodziewam się regularnie odwiedzać Ukrainę, gdyż kibicuję reformom, które mają tu miejsce, i cieszę się, że Ukraina nadal chce korzystać z polskich doświadczeń - powiedział.
Sikorski jest gościem trwającej w Kijowie konferencji Jałtańskiej Strategii Europejskiej (YES), międzynarodowego stowarzyszenia działającego na rzecz zbliżenia Ukrainy z Unią Europejską. W trakcie dyskusji zachęcał Ukraińców do przyspieszenia przemian, ale chwalił jednocześnie premiera Arsenija Jaceniuka za podejmowanie ważnych, choć niepopularnych decyzji.
- Rząd Jaceniuka zrobił to, co wszystkie poprzednie rządy jedynie obiecywały: wziął się za reformy sektora energetycznego, łącznie z najtrudniejszą częścią, czyli podwyżkami cen gazu dla konsumentów, a to z kolei doprowadziło do podtrzymania współpracy Ukrainy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i odblokowania środków na dalsze reformy - zaznaczył.
Podczas konferencji YES Sikorski mówił o kryzysie między Zachodem a Rosją i o konieczności uświadomienia Moskwie, że jej dalsza ekspansja nie będzie tolerowana. - I to właśnie osiągamy, gdyż mamy w końcu poważne ćwiczenia natowskie, powrót amerykańskich czołgów do Europy, bardzo znaczącą, moim zdaniem, wizytę samolotów dominacji powietrznej F-22, więc myślę, że w języku, który prezydent Rosji Władimir Putin rozumie, zostało mu zakomunikowane, że od granicy NATO wara - ocenił.
Były minister wyraził również w Kijowie opinię, że uzbrojenie obronne, które znajduje się w krajach graniczących z Ukrainą, w razie konieczności mogłoby zostać przerzucone na jej terytorium. - Jest to broń przeciwpancerna, która mogłaby być - w sposób widoczny dla strony rosyjskiej - umieszczona na przykład w jednej z baz amerykańskich w Rumunii, co jest bardzo jasnym przekazem, że będzie szybko dostarczona na Ukrainę, gdyby Rosja przeszła znowu do ofensywy na Ukrainie - powiedział Sikorski.
Polski polityk poprzednio był na Ukrainie w lutym ubiegłego roku, gdy wraz z szefami dyplomacji Niemiec i Francji - Frankiem-Walterem Steinmeierem i Laurentem Fabiusem - prowadził z ówczesnym prezydentem Wiktorem Janukowyczem negocjacje ws. wyjścia z kryzysu w związku z antyrządowymi protestami na Majdanie Niepodległości w Kijowie.
- Muszę powiedzieć, że wzruszyłem się, kiedy idąc główną ulicą Kijowa, Chreszczatykiem, zobaczyłem korek samochodowy. Poprzednio stał tam obóz ludzi, którzy miesiącami marzli w temperaturach dochodzących do minus 30 stopni Celsjusza, a potem byli mordowani przez snajperów. Tę masakrę udało się zatrzymać. Dziś toczy się tu normalne życie, a Ukraina ma demokratycznie wybrany parlament, demokratycznego prezydenta i wreszcie zaczęła przeprowadzać reformy - podkreślił Sikorski.