Sfilmuj to w Krakowie
Doktor No wykrada słynny wawelski czakram aby zniszczyć świat. Do Krakowa przyjeżdża jednak James Bond i po kilku pościgach na Kazimierzu, strzelaninach w chodnikach kopalni soli w Wieliczce i podziemiach huty Sendzimira oraz scenie finałowej w karmelu kamedułów na Bielanach, świaz zostaje ocalony. Czy to scenariusz kolejnego odcinka przygód słynnego agenta 007? Nie! To marzenie krakowskich władz.
25.09.2004 | aktual.: 25.09.2004 09:55
"Bond" był już blisko - w Wiedniu i w Bratysławie powstawał film "W obliczu śmierci" z Timothy Daltonem w roli głównej. Z kolei zupełnie po sąsiedzku, w Pradze, rozgrywały się pierwsze sceny innej hollywoodzkiej superprodukcji - "Mission Impossible". Filmowcy podkreślają, że Kraków to miasto przyjazne dla branży. Ostatnio kręci się u nas coraz więcej obrazów, jednak do tej pory jedynym znanym zagranicznym filmem była "Lista Schindlera" Stevena Spielberga.
Czy stolica Małopolski jest w stanie powtórzyć sukces południowych sąsiadów? - Z nimi raczej nie mamy się co równać - mówi Ryszard Meliwa, scenograf, który pracował m.in. przy "Liście Schindlera". - Praga ma od lat bardzo mocny ośrodek filmowy, jedną z większych wytwórni w Europie. Ale czy naprawdę jesteśmy gorsi?
Atrakcyjne plenery
Jeżeli chodzi o studia TV, Kraków może się pochwalić najwyżej Łęgiem. W hali o powierzchni tysiąca mkw., gdzie początkowo miało powstać studio filmowe, kręci się programy telewizyjne. - Ale są i inne duże hale. Niektóre sceny filmu "Karol" o życiu Jana Pawła II kręcimy w pomieszczeniach zakładów tytoniowych Philipa Morrisa - dodaje Meliwa. - Kraków jest niezwykle atrakcyjny filmowo: ma Stare Miasto, Kazimierz ze swoim urokiem i nieodkrytą jeszcze Nową Hutę - jedyne miejsce w Polsce z tego typu zabudową. Spielberg był zachwycony.
Władze miasta zapraszają reżyserów pod Wawel, licząc na osiągnięcie przy ich pomocy promocyjnego sukcesu. Na tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Filmów Reklamowych w Cannes Kraków reklamował się jako miejsce z fantastycznymi plenerami, nadające się do kręcenia wszelkiego rodzaju produkcji. Rozdawano materiały informacyjne, a wszystko odbywało się pod hasłem "film it", czyli "sfilmuj to". - Spotkaliśmy się z licznymi pytaniami, chociaż nie było żadnych deklaracji. Ale filmowcy, żeby tu przyjechać, nie muszą nas zawiadamiać - podsumowuje Artur Żyrkowski z magistrackiego wydziału promocji i turystyki.
Ostatnio krakowscy rajcy wystosowali list do Juliusza Machulskiego, reżysera filmu "Vinci", którego akcja rozgrywa się w Krakowie. Dziękują mu za rozsławienie miasta.
Dama w roli głównej
Realizacja filmu w zabytkowym otoczeniu może wiązać się z pewnym ryzykiem. Kiedy rozpoczynano przygotowania do święcącego właśnie sukcesy filmu Machulskiego, niektórzy muzealnicy protestowali przeciwko wykorzystaniu w nim "Damy z łasiczką".
- Na początku mieliśmy opory - przyznaje Zofia Gołubiew, dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie. - Z informacji, jakie do nas docierały, wynikało, że będzie to coś w stylu pokazywania sposobów złodziejom. Ale potem okazało się, że w scenariuszu nie ma takich scen. Film nie pokazuje prawdziwych zabezpieczeń obrazu i gra w nim wyłącznie kopia dzieła.
Zofia Gołubiew przyznaje, że odkąd "Vinci" wszedł na ekrany, do muzeum zachodzi więcej zwiedzających. - Może kilka osób dopiero z filmu dowiedziało się o istnieniu tego obrazu? - zastanawia się.
Skoro Machulski kręcił w muzeum, to czy reżyser "Bonda" zostałby wpuszczony na Wawel? - Organizacyjnie nie ma żadnych problemów - mówi wicedyrektor zamku królewskiego, Jerzy Petrus.
Na przyszłorocznym canneńskim festiwalu władze miasta zapowiadają kolejną ofensywę promocyjną w środowisku filmowym.
Anna KAJTOCH