Senator Stokłosa zaciera ślady?
Nieznani sprawcy dokonali brutalnego napadu
na kobietę, która sfotografowała samochody wwożące do zakładu
należącego do senatora Stokłosy, sterty martwych zwierząt -
czytamy w "Naszym Dzienniku".
Mieszkańcy Kaczor i Śmiłowa, którzy odkryli zakopaną na polach "Farmutilu" padlinę i zawiadomili policję o zagrożeniu epidemią, są zastraszani i szantażowani - informuje gazeta.
"Kiedy zawiadomiliśmy policję o odkryciu, zaczęły się groźby. A naszą koleżankę pobiło dwóch nieznanych mężczyzn. Nic jej nie skradziono, po prostu była bita" - mówi gazecie szefowa Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej Irena Sienkiewicz.
To właśnie działacze tego lokalnego stowarzyszenia odkryli w ubiegłym tygodniu szczątki zwierząt zakopanych na polach należących do senatora Stokłosy - informuje dziennik. Kiedy o sprawie zawiadomili policję, a do niewielkiego Śmiłowa zaczęli zjeżdżać dziennikarze, zaczęły się dziać dziwne rzeczy.
Najpierw zarządzający firmą "Farmutil" wycofali upoważnienie pracownikowi odpowiedzialnemu za współpracę z pilską delegaturą Wielkopolskiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, utrudniając w ten sposób pracę inspektorom, którzy potwierdzili istnienie zakopanej padliny.
Jeden z działaczy stowarzyszenia otrzymał informację, że jego żona - nauczycielka "nigdy już nie usłyszy dzwonka szkolnego". Kolejny z mężczyzn również otrzymał anonimowy telefon z groźbą.(PAP)
"O wszystkich tych wydarzeniach powiadomiliśmy prokuraturę" - mówi "Naszemu Dziennikowi" Irena Sienkiewicz. (PAP)