Senat będzie debatował nad raportem Millera
W senacie rozpocznie się debata na temat ustaleń polskiej komisji ws. katastrofy smoleńskiej - poinformował marszałek senatu Bogdan Borusewicz. Informację przedstawi szef komisji, Jerzy Miller. Obecny będzie też szef NPW gen. Krzysztof Parulski.
03.08.2011 | aktual.: 03.08.2011 11:31
- Podjąłem decyzję o wprowadzeniu do porządku obrad informacji ministra Millera na temat wyników prac jego komisji do zbadania katastrofy pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. - powiedział marszałek senatu na porannym briefingu prasowym.
Jak poinformował, dyskusja nad tym punktem odbędzie się około godz. 14.00, będzie to drugi punkt rozpoczynającego się posiedzenia senatu. Wcześniej szef komisji badającej katastrofę smoleńską Jerzy Miller spotka się z posłami sejmowej Komisji Obrony Narodowej i będzie odpowiadał na ich pytania w sprawie raportu.
- Kiedy zakończymy debatę, nie wiem. Na pewno będzie wiele pytań i myślę, że znaczna część senatorów weźmie udział w dyskusji - powiedział Borusewicz. Jak dodał, przewiduje, że debata nad raportem przeciągnie się do późnej nocy. - Bardzo możliwe, że w związku z wprowadzeniem do porządku obrad tego punktu, senat będzie pracował także w sobotę - przewiduje marszałek.
Oprócz ministra Millera - poinformował Borusewicz - na debacie pojawi się szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztof Parulski. Nie będzie natomiast innych - poza Millerem - członków komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej. - Nie przewiduję żadnych konfrontacji, chociaż możliwe, że będą pytania do prokuratora Parulskiego - zaznaczył marszałek.
Wniosek o uzupełnienie senackiego porządku obrad o punkt dotyczący przedstawienia informacji rządu na temat ustaleń dokonanych w trakcie postępowań dotyczących katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem był już kilkakrotnie składany przez senatorów PiS na poprzednich posiedzeniach izby. Za każdym razem Senat - głosami PO - odrzucał jednak ten wniosek.
- Informację o pracach komisji ministra Millera możemy uzyskać po zakończeniu tych prac. Dyskusja na temat doniesień prasowych nie miała jakiegokolwiek sensu, przynajmniej w senacie - tłumaczył w środę Borusewicz.
Jak podkreślił, "Senat nie jest miejsce odpowiednim, by dyskutować na temat informacji prasowych, zaś na pewno jest dobrym miejscem, by wysłuchać informacji ministra Millera i na ten temat dyskutować po zakończeniu pracy komisji i opublikowaniu raportu".
Zdaniem Borusewicza, raport przygotowany przez komisję Millera jest "bardzo wyczerpujący, jeżeli chodzi o zakres analiz i wyciągnięte wnioski". - Ważne, że został przyjęty jednomyślnie w gronie specjalistów od badań katastrof lotniczych - i cywilnych, i wojskowych - zaznaczył.
Marszałek odniósł się też do wtorkowej konferencji Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), który - komentując polski raport - podtrzymał swoje wcześniejsze twierdzenia, że załoga Tu-154 podejmowała niewłaściwe decyzje, chciała lądować, skoro zeszła poniżej 100 m. Ponadto zdaniem MAK obecność gen. Andrzeja Błasika w kokpicie była bezpośrednią presją, a na rosyjskich kontrolerów presji nie było.
- Spodziewałem się podtrzymania tych wniosków i polemiki, ale to są sprawy marginalne. Raport ministra Millera wskazał przyczyny katastrofy, wskazał także działania, które mogą zapobiec powtórzeniu się podobnej katastrofy w przyszłości, to jest istotne dla nas wszystkich, również dla marszałka Senatu, który korzysta z floty rządowej - powiedział Borusewicz.
Jego zdaniem różnica zdań między komisją Millera a ustaleniami MAK nie popsuje stosunków polsko-rosyjskich. Jak zauważył, reakcje po obu stronach są stonowane. - Istnieje możliwość dalszej dyskusji na ten temat, chociaż nie sądzę, żeby ta dyskusja doprowadziła do likwidacji różnic - ocenił marszałek.
Z przedstawionego w miniony piątek raportu komisji Millera wynika m.in., że załoga Tu-154M, który 10 kwietnia ubiegłego roku rozbił się pod Smoleńskiem, chciała wykonać jedynie próbne podejście do lądowania, nie wykonała jednak automatycznego odejścia m.in. z powodu braków w wyszkoleniu w 36. specpułku. Komisja stwierdziła m.in., że piloci przewożący najważniejsze osoby w państwie nie ćwiczyli na symulatorach lądowania w skrajnie trudnych warunkach, przy wykorzystaniu systemu TAWS.
Eksperci podkreślili też w dokumencie, że były braki w szkoleniu dotyczącym współpracy załogi pomiędzy sobą - efektem było to, że dowódca załogi był "nadmiernie obciążony". Wskazali również na nieprawidłowości w wyposażeniu lotniska i pracy rosyjskich kontrolerów - m.in. polska załoga mylnie była informowana, że jest na właściwej ścieżce i kursie.
Według komisji, nie było bezpośrednich zewnętrznych nacisków na załogę, by lądowała w Smoleńsku; dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik w końcowej fazie lotu był w kokpicie Tu-154M, nie ingerował jednak w działanie ani kapitana, ani załogi. W efekcie raportu do dymisji podał się minister obrony narodowej Bogdan Klich. Media spekulują o kolejnych dymisjach w wojsku związanych z ustaleniami komisji Millera.
W minionym tygodniu Naczelny Prokurator Wojskowy Krzysztof Parulski ujawnił - nie podając szczegółów - że prokuratura wojskowa zamierza stawiać zarzuty w śledztwie smoleńskim w wątku wojskowym.